[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wstając z łóżka, uświadomiła sobie, że ma tylko te rzeczy, w których
była poprzedniego dnia. Skrzywiła się z niesmakiem, że będzie musiała włożyć
je ponownie, zwłaszcza bieliznę.
Marsh nie powinien był pozwolić jej tak długo spać. Powinien był ją
zbudzić. Nagle jej wzrok padł na dużą zieloną torbę, leżącą na krześle. Do
torby była przypięta karteczka. Przeczytała: Mam nadzieję, że rozmiar jest
właściwy".
Debra zmarszczyła brwi, wstała i podeszła do krzesła. Otworzyła torbę.
W środku znajdowało się opakowanie zwykłych białych fig i pudełko
zawierające śliczny bawełniany biustonosz wykończony jasnoróżową
R
L
T
lamówką. I, tak, rozmiar był właściwy. Znalazła również parę rajstop oraz
paczuszkę ze szczoteczką do zębów i grzebieniem.
Do oczu napłynęły jej łzy wzruszenia. Przecież Marsh nie musiał tego
robić, a jednak pomyślał o wszystkim.
Uzmysłowiła sobie, że zadał sobie wiele trudu, by wyjść wcześnie z
domu, kupić te wszystkie rzeczy i przynieść je do jej pokoju, kiedy jeszcze
spała. Z lękiem pomyślała o tym, że widział ją w czasie snu. Może odrzuciła
kołdrę i leżała półnaga? Zaczerwieniła się na myśl o tym, że mogło tak być, a
potem uspokoiła się, mówiąc sobie, że przypuszczalnie nawet nie rzucił na nią
okiem.
Zastanawiała się, co powiedział w pracy na temat jej nieobecności.
Praca! Musi się szybko umyć, ubrać i pójść do biura. Wstała z łóżka,
chwyciła nowo kupioną bieliznę i poszła do łazienki. Otworzyła drzwi bez
zastanowienia i nagle stanęła jak sparaliżowana, usłyszawszy ostrzegawcze
słowa Marsha.
Zaczekaj!
Za pózno. Drzwi były otwarte na całą szerokość, ona stała w łazience i
szeroko otwartymi oczami patrzyła na jego nagie ciało.
Tak jak to sobie wyobrażała, Marsh miał szczupłe i muskularne ciało,
gładką i lśniącą skórę. Ale włosy na ciele były bardziej miękkie i
delikatniejsze, niż sądziła. Ciemne, puszyste w miejscach, w których już
zaczynały schnąć. Miała ochotę dotknąć ich, żeby sprawdzić, czy są tak
kusząco miękkie, jak na to wyglądały.
Zaniepokojona podnieceniem, jakie odczuła na jego widok, dopiero po
chwili zorientowała się, że gdy wkroczyła do łazienki, Marsh właśnie się
wycierał i teraz osłaniał się z przodu ręcznikiem.
R
L
T
Zaczerwieniła się gwałtownie, uświadomiwszy sobie, że jego skromność
i zawstydzenie nie przyniosły jej ulgi, lecz raczej rozczarowanie.
Jesteś speszona! zawołał. A jak myślisz, jak ja się czuję? Zawsze
sądziłem, że to kobieta powinna się płochliwie chować za ręcznikiem, a nie
mężczyzna.
Uśmiechał się, owijając ręcznik wokół bioder.
Ja... ja myślałam, że wyszedłeś z domu tłumaczyła się bezradnie.
Powiedziałem, że nie zostawię cię samej przypomniał jej.
Ale musiałeś wyjść po to. Wskazała na torbę z rzeczami.
Nie. Zadzwoniłem do Margaux i spytałem, czy mogłaby kupić te
rzeczy. Powiedziałem jej również, że żadne z nas nie będzie dzisiaj w biurze.
%7ładne z nas? zdziwiła się Debra. Ale...
Policja zechce nas dwoje ponownie przesłuchać powiedział Marsh.
Pomyślałem też sobie, że może zechcesz zobaczyć się z rodzicami. Zawiozę
ciÄ™ do nich.
Nie, nie ma takiej potrzeby zaprotestowała, ale Marsh już sięgnął do
klamki, żeby zamknąć drzwi.
Zdajesz sobie sprawę, że wyglądasz bardzo seksownie w mojej koszuli?
rzucił jeszcze.
Te słowa zrobiły jej dużą przyjemność, uodparniając na
niebezpieczeństwo, jakie jej groziło.
Debra?
Zadrżała, nie wiedząc, jakiego pytania ma się spodziewać.
Drzwi zamknęły się bezszelestnie i Marsh zbliżył się do niej. Objął ją tak
delikatnie i czule, że zamiast niepokoju i podniecenia poczuła ukojenie i
spokój.
R
L
T
Po raz pierwszy od wczorajszego zdarzenia zupełnie zapomniała o
Kevinie Rileyu i o tym, co zrobił.
Marsh dotykał jej, delikatnie pieszcząc jej ramiona, wpatrując się w jej
usta, tak, że nagle ogarnęła ją tęsknota.
Chcesz, żebym cię pocałował rzekł, jakby czytał w jej myślach.
Ujął w dłonie jej twarz, delikatnie odgarnął włosy, kciukiem pocierał
skórę jej policzka.
Nie dotykając jej swoim ciałem, pochylił się ku niej.
Chcę cię pocałować, Debro wyznał schrypniętym głosem. Chcę cię
trzymać w ramionach i smakować, sprawić, żebyś rozchyliła dla mnie usta,
żebyś mnie pragnęła.
Serce biło jej tak szybko, że nie mogła złapać oddechu. Podniecał ją sam
jego dotyk, sam jego głos. Nie musiał robić niczego więcej. Jej ciało pragnęło
go, zmysły wzięły górę i mówiły, że Marsh będzie lekiem na cały ten ból, jaki
przyniosły jej ostatnie godziny.
Przysunęła się lekko do niego, o pół kroku może, ale to wystarczyło.
Zbliżył usta do jej ust, były ciepłe i czułe, całował ją delikatnie, lekko
rozchylając jej wargi. To było to, czego pragnęła.
Potem uniósł nieco głowę i powędrował ustami ku jej policzkom.
Obejmij mnie, Debro szepnÄ…Å‚. Obejmij mnie mocno.
Zrobiła to, o co prosił, upajając się gładkością jego skóry, jej mięśnie
napięły się i nagle stwierdziła, że koszula, którą ma na sobie, nie dość, że jest
zupełnie niepotrzebna, ale wyraznie jej przeszkadza.
Chciałabyś to zdjąć? Usłyszała glos Marsha.
I znowu zdawał się czytać w jej myślach.
Podniosła na niego zaintrygowane spojrzenie. Oczy błyszczały jej
pożądaniem, połączonym z zakłopotaniem.
R
L
T
Wiedziała, że Marsh na nią patrzy, czekając na jej odpowiedz, ale nie
była zdolna wydobyć z siebie słowa. Gardło miała ściśnięte, w ustach jej
zaschło. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że jest na tyle dorosła i dojrzała, by
móc otwarcie i szczerze wyrazić swoje pragnienia, ale z jakichś powodów
wstydziła się, zachowując się z taką nieśmiałością, jakby wciąż była młodą
dziewczyną, która chce, żeby jej pokazano, jak doceniać własną seksualność, a
nie kobietą, która już to wie i potrafi.
Sięgnęła do górnego guzika koszuli, którą miała na sobie, chcąc wziąć
odpowiedzialność za to, co robi, jak przystało na osobę dorosłą, ale palce tak
jej drżały, że nie była w stanie go rozpiąć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]