[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z Å‚uku.
Temuchin wahał się przez chwilę, nim
odpowiedział.
- Potrzebujemy każdego człowieka. Jeśli
uczynisz tak, jak powiedziałeś, to wrócisz z
nami do obozu. Ruszamy, gdy tylko pogrzebiecie
tego człowieka. - Odwrócił się do Jasona.
- Ty pojedziesz przede mną, tylko nie rób
żadnego hałasu
- najwyrazniej nie cenił wysoko wojennych
umiejętności Jasona. - Szukamy miejsca, gdzie
Planeta Zmierci III
- 124 -
są żołnierze. Gronostaje odwiedzali ten kraj w
przeszłości, lecz nigdy nie było ich więcej
niż dwóch lub trzech naraz. Unikali wojska i
atakowali farmy, ale zdarzało się im walczyć z
żołnierzami. To od nich dowiedziałem się się o
prochu. Zabili jednego żołnierza i zabrali mu
proch, ale kiedy przytknąłem do niego ogień,
tylko się spalił. Gronostaje przysięgali, że
wybucha, a ja im wierzę. Zdobędziemy proch, a
ty będziesz strzelał.
- Zaprowadz mnie tam - powiedział Jason - a ja
ci pokażę, jak się to robi.
Błądzili po lesie, aż - dobrze po północy
-jeniec przyznał się płaczliwie, że zgubił
drogę w ciemnościach.
Temuchin zaczął bić nieszczęśnika, a w końcu,
zrezygnowany, zarządził odpoczynek do rana.
Deszcz znów zaczął padać. Ułożyli się jak
mogli najwygodniej pod ociekajÄ…cymi drzewami.
Jason czuł w ustach nieprzyjemny smak. Tym
razem nie sprawiło tego jedzenie gotowane na
odchodach ani wstrętny achadh. Nie mógł
zapomnieć masakry na farmie. "Wejdz między
drzewa, a stracisz z oczu las" - pomyślał.
Tak, to powiedzenie dokładnie pasowało do jego
obecnego zachowania. Mieszkał wśród
koczowników, żył tak jak oni i w końcu stał
siÄ™ czÄ…stkÄ… ich szczepu. Byli to interesujÄ…cy
ludzie. Od czasu, gdy przeniósł się do obozu
Temuchina, odkrył w nich wiele ciepła, a
poczucie humoru mieli chyba najlepsze w całej
Galaktyce. Dało się z nimi żyć. Byli na swój
sposób uczciwi, przestrzegali swych własnych
praw, lecz jednocześnie byli przerażająco
okrutni. Mordowali bezlitośnie, z zimną krwią.
Nie miało znaczenia, że czynili to zgodnie ze
swym systemem wartości. To nic nie zmieniło.
Jason miał wciąż przed oczyma miecz zatopiony
w ciele dziecka.
Planeta Zmierci III
- 125 -
Znajdował się wśród drzew i stracił z oczu
las. Zapomniał, że to właśnie ci ludzie
wyrżnęli w pień pierwszą wyprawę górniczą i że
w ten sposób potraktowaliby każdego przybysza
spoza ich świata. Był wśród nich szpiegiem i
miał się przyczynić do ich ostatecznego
upadku. Tak i tylko tak to musi wyglądać. Mógł
żyć w zgodzie z samym sobą dopóki był pewien,
że gra jedynie swą rolę i cała ta maskarada ma
jakiś cel. Koniecznym Jest zniszczyć społeczną
strukturę nomadów po to, by Pyrrusanie mogli
bezpiecznie otworzyć tu swoje kopalnie.
Samotny i przygnębiony, drżący z zimna w tę
deszczową noc, miał wrażenie, że cały plan nie
ma szansy powodzenia. Do diabła z tym
wszystkim! Ułożył się wygodniej, próbując
zasnąć, jednak wciąż miał przed oczyma obraz
walki. "Na swój sposób jesteś wielkim
człowiekiem Temuchinie - myślał. - Ale mam
zamiar cię zniszczyć".
Deszcz padał bezlitośnie. O pierwszym brzasku
ruszyli dalej, posuwajÄ…c siÄ™ cichÄ… kolumnÄ…
przez zamglony las. Wzięty do niewoli chłop
szczękał zębami ze strachu, dopóki nie
rozpoznał polany i ścieżki. Szczęśliwy i
uśmiechnięty, pokazał im właściwą drogę.
Wepchnięto mu w usta kawałek jego własnego
ubrania, by nie mógł krzyczeć.
Nagle usłyszeli trzask łamanych gałązek i
jakieś głosy. Kolumna stanęła w milczeniu. Do
szyi jeńca przytknięto miecz. Nikt się nie
poruszył. Rozmowa stawała się coraz
głośniejsza i zza zakrętu wyszło dwóch ludzi.
Zrobili parę kroków nim dostrzegli nieruchome,
ciche postacie majaczące we mgle tuż przed
nimi. Zanim zdążyli cokolwiek zrobić
ugodziło ich pół tuzina strzał.
- Co to za kije mają w rękach? - spytał Jasona
Temuchin.
Planeta Zmierci III
- 126 -
Jason zsunął się z siodła odwrócił butem
najbliższe zwłoki.
Mężczyzna był bez zbroi. Miał tylko lekki,
żelazny napierśnik i hełm na głowie. Odziany
był w skórę i szorstkie sukno. W ręku wciąż
jeszcze ściskał coś, co wyglądało jak
prymitywny muszkiet.
- Nazywają to strzelbą - odrzekł Jason,
podnosząc broń.
- Do tego właśnie używa się prochu, który
wyrzuca kawałek metalu i zabija. Proch i metal
wkłada się do tej rury. Kiedy naciśnie się na
małą dzwigienkę, ten kamień wysyła iskrę do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl