[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że zakochałam się akurat w Niemcu.
- Każdy człowiek może wybierać.
- Nie - powiedziała. - Na szczęście jest inaczej.
- Nie róbmy tego - powiedział rudy chłopiec. - Skończmy z nią
inaczej.
Podszedł do okna; ludzie klęczący na podwórzu śpiewali teraz: "Wieżo
z Kości Słoniowej..." Patrzył na gipsowy posąg Matki Zbawiciela i na
aureolę z drutu okalającą Jej głowę; drut był sczerniały, deszcze
zmyły z niego złotą farbę. Potem spojrzał na ścianę, na kalendarz i
zerwał z niego kartkę z datą siódmego maja tysiąc dziewięćset
czterdziestego roku. Odwrócił się.
- Pospieszcie się - powiedział. - Ta litania zaraz się skończy.
Będzie słychać jej wrzask.
- Co chcecie zrobić? - powtórzyła dziewczyna.
- Zastrzel ją po prostu - powiedział rudy chłopiec. - Na litość
BoskÄ…, zabij jÄ… albo ja to zrobiÄ™.
- Ja jestem dowódcą grupy - powiedział chłopiec o gładkiej twarzy, a
jego policzki poróżowiały nagle. - Ja jestem odpowiedzialny za
wykonanie rozkazu. Jeśli będę potrzebował twojej rady - poproszę o
niÄ….
- To pospieszcie się, do cholery - powiedział rudy chłopiec. -
Róbcie to teraz, kiedy oni jeszcze śpiewają.
Znów podszedł do okna i zamknął je; słyszeli teraz ich błagalny
śpiew wznoszący się ku nim jak fala, jak woda. Widział w oknie
odbicie; był brzydki, zagłodzony; krótkie rękawy marynarki nie kryły
jego grubych, czerwonych przegubów.
- Rozbieraj się - powiedział do dziewczyny ten, który był dowódcą. -
Do naga.
55
- To dlatego, że nie jesteście jeszcze mężczyznami powiedziała. - To
dlatego, że nic jeszcze nie rozumiecie.
Zciągnęła z siebie rzeczy i ciskała je na ziemię, a oni patrzyli na
jej brązowe, twarde ciało i na ciemny trójkąt włosów. - To dlatego,
że nic jeszcze nie rozumiecie i że nawet nie wiecie, jak to jest,
kiedy kocha się mężczyznę, i wtedy ważne jest tylko to, że on jest
mężczyzną, tylko mężczyzną. I nie mundur, który on nosi. Ale wy
jesteście tylko dziećmi, którym dano się pobawić bronią, zanim
zginą. I nie możecie wiedzieć o tym, że teraz, w czasie wojny miłość
jest więcej warta niż kiedy indziej. Każda miłość.
- KÅ‚adz siÄ™.
Położyła się na łóżku, a wtedy usiedli na niej okrakiem; jeden na
piersiach, a drugi rozkraczył jej nogi i patrzył na jej śniady,
twardy brzuch pokrywajÄ…cy siÄ™ kroplami potu i unoszony drgajÄ…cymi
mięśniami. Ten, który stał nad nią z pistoletem, podał mu butelkę ze
stołu, a wtedy rudy chłopiec wbił ją między nogi dziewczyny; nie
mógł tego zrobić od pierwszego razu - jej młody, twardy brzuch
stawiał opór, a jego ręce były mokre od potu. Ukląkł między jej
nogami i wbił butelkę kolanem, a potem rozbił ją lufą rewolweru.
Wstał; otarł o kołdrę swoje ręce lepkie od krwi i potu.
- Teraz już nie będziesz więcej chcieć niemieckich mężczyzn -
powiedział. Popatrzył na jej twarz; była zalana krwią. - To się
podobno zdarza z dziewicami -powiedział. - Krew z nosa. Mój brat mi
to mówił.
- Nie martw się o nią. Ta nie była dziewicą.
Wyszli do korytarza. Otworzyli drzwi od kuchni i cofnęli się
gwałtownie. Matka dziewczyny wisiała na rurze gazowej; musiało stać
się to przed chwilą, gdyż różaniec, którym oplecione były jej ręce,
kołysał się jeszcze.
- Trzeba by zawołać lekarza - powiedział ten, który był dowódcą. - A
tego nie możemy zrobić.
Wyszli na schody zamknÄ…wszy cicho drzwi. CzekajÄ…cy przy oknie klatki
schodowej odwrócił się i podał im teczkę. Włożyli do niej broń.
- Ty pójdziesz pierwszy.
- Tak - powiedział.
Zeszli w dół; na podwórku zdjęli czapki i wolno przeszli między
klęczącymi. Rudy chłopiec odwrócił się raz jeszcze; spojrzał na
gipsową, słodką twarz Matki Zbawiciela i na wiązkę zwiędłych kwiatów
leżących u Jej stóp - białych prawie tak jak i płaszcz Jej chwały, z
którego schodziła już farba. Ludzie znów śpiewali: "Orędowniczko
Nasza, Wieżo z Kości Słoniowej, zmiłuj się nad nami".
- Ciekawe, czy po wojnie ludzie będą też się tak modlić -
powiedział.
56
- Maj zawsze w Polsce był miesiącem Matki Boskiej.
- Ja wiem - powiedział. - Ale ciekaw jestem, czy po wojnie też będą
się tak modlić. Kiedy nie będzie już strachu i nieszczęścia.
- Ci, którzy przeżyją wojnę, zobaczą. Idziemy. Ty wyjdziesz
pierwszy, potem ja, potem ty. Cześć!
Raz jeszcze się odwrócił i raz jeszcze spojrzał na słodką, bolesną
twarz Matki Boskiej. Było mu gorąco: musiał rozpiąć koszulę i
marynarkę. Myślał o dziewczynie; o jej twardym, ciemnym ciele; o jej
krótkich włosach, które czyniły ją podobną do chłopca, i myślał o
tym, że nie wydała ani jednego jęku, i jeszcze o tym, że dojrzał w
jej twarzy coś, co widział przedtem tylko na gipsowych, pozłacanych
posÄ…gach Matki Zbawiciela.
- Nie chcę przeżyć tej wojny - powiedział głośno do siebie. - Bo
zawsze, kiedy będę się modlić, będę myśleć o tamtej. I one zawsze
będą dla mnie wyglądać jednakowo.
Najświętsze słowa naszego życia
Obudzili się o świcie tak mocno przytuleni do siebie, iż pierwszym
uczuciem, jakiego doznali, było zdziwienie, że całą noc spali
twardym i zdrowym snem, w którym nie przeszkadzała im bliskość.
Chłopak poruszył się i podniósł na łokciu; patrzył przez chwilę na
dziewczynę gorącymi oczyma, potem rzekł:
- Powiedz coś głośno, jeśli to wszystko naprawdę.
Dziewczyna roześmiała się. Objęła jego głowę nagimi ramionami i
przytuliła go do siebie; była ciepła jak chleb. Przez chwilę słuchał
twardego bicia jej serca, potem ona rzekła bardzo cicho:
-Myślisz, że to sen.
-Nic nie wiem - rzekł. - Ty nie wiesz, ile razy przez całą noc byłaś
ze mną, mówiłaś do mnie, śmiałaś się do mnie; wyznawałaś mi takie
rzeczy, o których marzyłem, a kiedy przychodziło rano i budziłem
się, widziałem obok siebie puste miejsce. - Dotknął ręką jej twarzy
i powiedział: - Kto wie?
- Ciągle myślisz, że to sen?
- Mówię ci: kto wie?
Popatrzyła na niego zmrużonymi oczyma. Wiedział, że chce mu coś
powiedzieć i waha się. W nagłym strachu ścisnął jej rękę. Wtedy
odezwała się:
- Więc wiesz, co zrób? Wstań i podejdz do lustra.
57
- Po co?
-Wstań, mówię ci.
Chłopak wstał. Podszedł do okna i odsunął firankę; dzień był jasny i
czysty, dachy lśniły rosą; godzina była wczesna - zgrzytały dopiero
pierwsze tramwaje. Chwilę patrzył w pustą ulicę, potem rzekł:
- TrochÄ™ siÄ™ bojÄ™.
Wyskoczyła z łóżka; wzięła go za rękę i pociągnęła do lustra.
- Wierzysz teraz? - zapytała. - Sny gryzą duszę, ale nie szyję, mój
drogi.
- Nie żałujesz tego?
- Czego?
- Nocy.
- Gdybym żałowała, nie wyglądałbyś tak, jak wyglądasz. Czy myślisz, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl