[ Pobierz całość w formacie PDF ]
winić, gdy ona sama czuła się winna?
- Nie obwiniałem cię. - Pochwycił ją za ramię i przytrzymał, bo chciała się od
niego odwrócić. - To był wypadek. Byłbym głupcem, obciążając cię tą tragedią.
Mądre, dojrzałe słowa, pomyślała. Jednak pięć lat temu nie byli oboje ani tak
mÄ…drzy, ani dojrzali.
- A dokąd uciekłeś po pogrzebie? - spytała.
- Do mieszkania w Atenach. Kiedy wróciłem na wyspę, ciebie już nie było.
Odleciałaś do Anglii ze swoją rodziną.
- Po dwóch tygodniach, Andreasie. Czekałam na ciebie całe dwa tygodnie.
W oczach Andreasa nie było cienia skruchy.
- Można powiedzieć, agape mou, że dałaś mi tylko dwa tygodnie na przyjście
do siebie, po czym wyjechałaś...
S
R
Znów się sprzeczali. Andreas stał twardo przy swoim, nieskory do ustępstw.
Louisa mogłaby mu jeszcze wiele wypomnieć. Nie zadzwonił ani razu do Anglii,
żeby się dowiedzieć, jak sobie radzi. A kiedy sześć tygodni pózniej wróciła na Ari-
stos, nie zastała go na wyspie. A gdy potem pojechała do ich ateńskiego mieszka-
nia, zobaczyła na własne oczy, w jaki sposób pocieszał się po niej.
Ale to już odległa przeszłość. Nie ma sensu tego roztrząsać, szukać porozu-
mienia. Przecież wszystko między nimi skończone. Ich rozłąka trwa już pięć lat,
przez co ten bezwstydny nocny incydent stawał się tym bardziej żałosny. Będzie
miała czas pokutować za jego ewentualne konsekwencje po powrocie do domu.
- Za dziesięć minut mam się spotkać z Jamiem - skłamała, spoglądając na ze-
garek, i odeszła.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Andreas odprowadzał ją wzrokiem, mrużąc powieki. Gotował się ze złości.
Obwiniać ją? Nie mógł uwierzyć, że go o to posądzała. Jak mogło jej to
przyjść do głowy, gdy było oczywiste, że jeśli ktoś tu zawinił, to przede wszystkim
on sam.
Odwrócił się i spojrzał na morze. Powinien być wtedy na wyspie. Powinien
dotrzymać obietnicy danej Nikosowi, zamiast narkotyzować się władzą, jakby nie
było w życiu nic ważniejszego.
Cóż, otrzymał od losu okrutną nauczkę. Louisa nie odebrała w Anglii żadnego
z jego licznych telefonów. Kiedy poleciał do Londynu, żeby się z nią zobaczyć, jej
rodzice oświadczyli mu ze śmiertelnym chłodem, że nie chce go widzieć ani z nim
rozmawiać. Gdy po tym kopniaku w tyłek wrócił do Aten, pił przez dwa tygodnie.
Odwróciwszy się, zobaczył, że przykucnęła przed grobem Nikosa, końcami
palców dotknęła ust i przeniosła pocałunek na biały marmur płyty.
Poczuł ucisk w krtani, boleśnie wstrząśnięty tym widokiem.
Co dalej? - zastanawiał się posępnie. Co z nimi będzie?
Nie wierzył w to zimne spojrzenie, jakim go poczęstowała odchodząc. Jeszcze
nie koniec między nimi. Daleko do tego. Im szybciej Louisa przyjmie to do wia-
domości, tym lepiej.
Podbiegł do niej, nim zdążyła odejść.
- OdwiozÄ™ ciÄ™ do hotelu.
- Pójdę pieszo.
- Pragnę cię poinformować - rzekł cicho jedwabnym głosem - że przy wejściu
do kaplicy stoi ksiądz Lukas i przypatruje się nam. Chyba nie chciałabyś, żeby
plotkarze mieli używanie, rozpowiadając, żeśmy się posprzeczali nad grobem na-
szego syna?
Louisa sprawdziła szybko kątem oka, że Andreas mówi prawdę, i ustąpiła,
S
R
lecz przesądziły o tym przede wszystkim słowa, którymi zakończył zdanie. Słowa o
grobie naszego syna".
- Zgoda - przystała niechętnie. - Możesz mnie odwiezć.
- Dziękuję ci - powiedział, przeciągając zgłoski, po czym ujął ją jedną dłonią
w pasie i schyliwszy się, poprawiał drugą ustawienie na występie płyty nagrobnej
samochodzika, który wcale takiej korekty nie wymagał.
Louisa udawała, że nie widzi, jak przez kilka sekund manewrował autkiem,
ale oczy jej się zaszkliły i gardło ścisnęły łzy. Wiedziała, że to przydługie dotknię-
cie zabawki było odpowiednikiem czułego pocałunku, jakim przed chwilą poże-
gnała się z Nikosem.
- Chodzmy już - ponaglił ją, kierując się na parking.
- Może powinniśmy porozmawiać z księdzem - wyjąkała Louisa poprzez dła-
wiÄ…ce jÄ… Å‚zy.
- Nie sądzę, żeby akurat dzisiaj była odpowiednia pora - odparł cicho. - Chyba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]