[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wie. Od wariatów aż się roi. Pojęcie normalności z wolna wypada z obiegu.
 Ale dlaczego on to robi?  chciała wiedzieć Liz.
 Może go to rajcuje  stwierdziła Amy.
 Będziemy krzyczeć  wymyśliła Liz.  Na całe gardło.
 Tak  poparł ją Buzz.
 Nie  wtrąciła Amy.  To również nic nie da. Muzyka gra głośniej niż zazwy-
czaj i śmiech klauna również został podkręcony. Nikt nas nie usłyszy... a gdyby nawet,
stwierdzi, że doskonale się tu wszyscy bawimy. W Tunelu Strachu ludzie POWINNI
krzyczeć.
 I co teraz zrobimy?  zapytała Liz.  Nie możemy tu po prostu czekać, aż to
COZ wróci. Musimy coś zrobić, do cholery!
 Zawrócimy do platformy z tymi mechanicznymi potworami i sprawdzimy, czy
nie ma tam czegoś w rodzaju siekiery, co moglibyśmy wykorzystać do obrony  ode-
zwał się Buzz.
 Siekiera nawet nie jest ostra  odparowała Liz.  Co to nam da?
 Jest dostatecznie ostra, aby powstrzymać to COZ  zaopiniował Buzz, ważąc sie-
kierę w dłoniach.  Może jest zbyt tępa, by ciąć drewno, ale na pewno udałoby mi się
przy jej użyciu przefasonować facjatę temu sukinsynowi.
 Jedyny sposób, aby powstrzymać tego potwora, to rozwalić go z dubeltówki
 powiedziała drżącym głosem Liz.
Kiedy płomyk zbliżył się do palców Amy, upuściła trzymaną zapałkę. Zgasła, nim
spadła na podłogę. Przez kilka sekund stali w ciemności. Amy nigdy dotąd nie doświad-
czyła czegoś podobnego. Mrok nie tyle skrywał w sobie zagrożenie, ale wręcz SAM
BYA ZAGRO%7łENIEM. Wydawał się żywą, złą, posługującą się własną spaczoną logi-
ką, mroczną istotą, która owijała się wokół niej, szukając i dotykając chłodnymi, czar-
nymi rękoma.
Liz jęknęła cicho.
Amy zapaliła kolejną zapałkę i w jej świetle powiedziała:
 Buzz ma rację. Musimy się uzbroić. Ale to nie wystarczy. Nawet strzelba może
nie wystarczyć. Ten stwór mógłby zeskoczyć z sufitu albo wyskoczyć spod podłogi tak
szybko, że nawet nie zdążyłbyś pociągnąć za spust. Musimy znalezć stąd jakieś wyjście.
 Stąd nie ma wyjścia  zapewniła Liz.  Drzwi wyjściowe będą zamknięte na głu-
cho, tak jak wejściowe. Nie zdołasz ich otworzyć ani sforsować siekierą. Jesteśmy w pu-
Å‚apce.
 Musi być gdzieś wyjście ewakuacyjne  powiedziała Amy.
 Racja!  wtrącił Buzz.  Gdzieś tu musi być wyjście ewakuacyjne. I może wej-
ście służbowe.
178
 Uzbroimy się najlepiej, jak się da  dokończyła Amy  a potem zaczniemy szu-
kać wyjścia.
 Chcecie kręcić się po tym tunelu?  spytała z niedowierzaniem w głosie Liz.
 Czyście poszaleli? Jeżeli wejdziemy w głąb tunelu, TO na pewno nas dopadnie.
 Jeżeli będziemy stali i czekali pod drzwiami, również  odparła Amy.
 Fakt  stwierdził Buzz.  Ruszajmy.
 Nie, nie, nie!  zaprotestowała Liz, kręcąc gwałtownie głową.
Płomyk zamigotał.
Ciemność.
Amy zapaliła następną zapałkę.
W jej świetle ujrzeli Liz skuloną pod zamkniętymi drzwiami, wpatrującą się w sufit
i dygoczącą jak przerażony królik. Amy ujęła dziewczynę za ramię i podniosła ją.
 Posłuchaj, mała  powiedziała łagodnie.  Buzz i ja nie zamierzamy tu czekać,
aż ten stwór zdecyduje się po nas wrócić. A więc musisz iść z nami. Jeśli zostaniesz tu
sama, to już po tobie. Chcesz zostać sama w ciemnościach?
Liz przyłożyła dłonie do oczu i otarła łzy. Kropelki wciąż lśniły na jej rzęsach, twarz
miała wilgotną.
 Dobrze  rzuciła smutno.  Pójdę. Ale na pewno nie pierwsza.
 Ja poprowadzę  zapewnił ją Buzz.
 Ostatnia też nie  dorzuciła Liz.
 Ja pójdę ostatnia  rzekła Amy.  W środku będziesz bezpieczniejsza, Liz.
A teraz już chodzmy.
Ruszyli gęsiego, ale już po kilku krokach Liz zatrzymała się i powiedziała:
 Mój Boże, skąd ona wiedziała?
 Kto i co?  spytała niecierpliwie Amy.
 Skąd wróżka wiedziała, co się stanie?
Przez chwilę stali w milczeniu, kompletnie osłupiali, a gdy zapałka zgasła, Amy przez
dłuższą chwilę nie mogła zapalić następnej. Nagle zaczęły drżeć jej dłonie. Pozbawione
odpowiedzi pytanie Liz na temat wróżki obudziło w Amy dziwne uczucie  poczuła
na plecach dreszcz. Nie zostaÅ‚ on wywoÅ‚any strachem, lecz niepokojem, wrażeniem dejà
vu. Miała wrażenie, jakby ta sytuacja już się kiedyś wydarzyła  uwięzienie w ciem-
nym miejscu, dokładnie z tym samym potworem. Przez kilka sekund to odczucie było
tak silne, tak dojmujące, że była bliska omdlenia; i nagle, zupełnie niespodziewanie, mi-
nęło.
 Czy Madame Zena naprawdę zobaczyła przyszłość?  spytała Liz.  Przecież to
niemożliwe, prawda? To jest zbyt dziwne. Co się tu dzieje, do cholery?
 Nie wiem  odparła Amy.  Ale nie mamy czasu, by się tym przejmować.
Wszystko po kolei. Musimy znalezć to wyjście ewakuacyjne i wynieść się stąd.
179
Na zewnątrz klaun ponownie zaniósł się śmiechem. Amy, Liz i Buzz weszli dalej
w głąb.
* * *
Joey w końcu poprosił o kupon na specjalną przejażdżkę po Tunelu Strachu z prze-
wodnikiem. Conrad stał za plecami chłopca dobrą minutę, wpatrując się w podwójne
drzwi wyjściowe, udając, że czeka, aż jego siostra z przyjaciółmi opuści wnętrze ogrom-
nego pomieszczenia.
 Dlaczego to tak długo trwa?  spytał Joey.
 Bo to najdłuższa przejażdżka w całym lunaparku  rzekł szybko Conrad. Wskazał
na plakat zawiadamiajÄ…cy o tym.
 Widziałem  rzekł Joey.  Ale niemożliwe, aby trwała TAK DAUGO.
 Pełnych dwanaście minut.
 Są tam o wiele dłużej.
Conrad spojrzał na zegarek i zmarszczył brwi.
 A dlaczego inne wagoniki nie wyjeżdżają na zewnątrz?  spytał Joey.  Nikt
przed nimi nie jechał? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl