[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ucieczce brata.
140
- Jezu Chryste! - krzyknęła ciotka i nie było to z jej strony nadużywanie boskiego imienia,
lecz najszczersze błaganie o pomoc. - Panie Jezu, nie opuszczaj tego biednego dziecka!
Panie, ty znasz ścieżki polujących na pustkowiu wilków, trzymaj je z dala od mojego
chrzestnego synka!
Właśnie wtedy Abel przyszedł do domu. Od progu usłyszał rozpaczliwe modły ciotki.
- O co tu chodzi?
- Nie słyszałeś? - ciotka wybuchnęła głośnym szlochem. - Nie słyszałeś o małych chłopcach
zmasakrowanych w naszej okolicy przez jakiegoś zwyrodnialca?
- Ależ to było dawno temu - odparł, ściągając brwi. - A poza tym nie w naszej okolicy .
Jeden z chłopców mieszkał w Oslo, a drugi w Strammen.
- No, a czy to tak daleko od nas? Ten drań przez jakiś czas nie dawał o sobie znać. A oni
pózniej, po takiej długiej przerwie, bywają bardzo niebezpieczni!
- Idziemy wszyscy szukać Joachima! - zarządził Abel. - Mam nadzieję, że nie odszedł
daleko.
- Zatelefonuję do lensmana.
- Chyba jeszcze za wcześnie, najpierw poszukajmy go sami.
Ciotka jednak obstawała przy swoim. To zaś, co lensman miał do powiedzenia, brzmiało
alarmująco. Poprzedniego dnia pewien dziesięciolatek zdołał uciec jakiemuś obcemu
mężczyznie, który chciał go zaciągnąć do lasu. I to tutaj, w ich parafii! Nie, obcego nie
znalezli, chłopcy, których zaczepiał, nie umieli powiedzieć niczego, na czym policja mogłaby
się oprzeć.
Abel drżał ze zdenerwowania.
- Dzisiaj wszystko jest jak odmienione - szepnął. - Jakby jakaś zła siła zawisła nad nami.
Wyszedł z domu, głośno wołając Joachima.
Christa dowiedziała się o wszystkim, kiedy szła spotkać się z Linde-Lou. Przystanęła i
rozważała, co powinna teraz robić. Przyłączyć się do poszukiwań, czy...?
Nie mogła jednak pozwolić, by Linde-Lou czekał. Choć sama najchętniej odłożyłaby tę
trudną rozmowę, jaką musiała z nim przeprowadzić, Linde-Lou nie zasłużył sobie na to, żeby
przebyć długą drogę do wsi na próżno. Zresztą on także mógłby pomóc w poszukiwaniu
chłopca!
141
Serce Christy przepełniał lęk o Joachima, choć w głębi duszy wierzyła, że mały uciekinier
znajduje się gdzieś w pobliżu i żadne niebezpieczeństwo mu nie grozi.
Ale niestety.
Joachim zapakował trochę jedzenia do węzełka i ruszył w drogę obrażony na wszystkich z
mocnym postanowieniem, że więcej do domu nie wróci. Teraz dopiero wszyscy zobaczą, jak
go skrzywdzili, i niech sobie żyją bez niego!
Nikt go nie widział, kiedy wędrował drogą przez błonia, a gdy dotarł do lasu, usiadł na skraju
drogi, by trochę odpocząć. Był już daleko od domu, ledwie widział dach po drugiej stronie
błoni. Tak daleko nigdy jeszcze nie był. Z pewnością wiele mil.
Nic dziwnego, że jest zmęczony!
Na drodze ukazał się samochód. Joachim nie chciał, żeby go ktoś zobaczył, ukrył się więc
pospiesznie w lesie. Siedział tam długo i zjadł prawie wszystkie zapasy, bo człowiek robi się
głodny po takiej pełnej niebezpieczeństw wędrówce.
Wciąż jeszcze było jasno, gdy rozmyślania malca przemieniły się w senne marzenie.
Utrudzony siedmiolatek zasnął z nie dojedzoną bułką w ręce.
Ocknął się gwałtownie.
Miał wrażenie, że zapada zmrok, ale jakoś dziwnie jak na tę parę roku. Zorientował się, że
dzień chyli się ku zachodowi. Słońce stało niepokojąco nisko nad horyzontem.
Serce Joachima zaczęło bić bardzo głośno. Znajdował się daleko od domu i sytuacja wcale
już nie wydawała mu się zabawna. Najlepiej chyba będzie wrócić, las jest nieprzyjemny o tej
porze dnia. I słychać jakieś takie niepokojące dzwięki. Jakby ktoś ciężko wzdychał.
Jak daleko od domu się znalazł! Jak strasznie daleko! Czy zdąży wrócić przed nocą? Bogu
dzięki, że wyszedł już na drogę.
Chłopiec stwierdził, że idzie za nim jakiś mężczyzna. Wspaniale! W takim razie będzie miał
towarzystwo! Te jakieś okropne westchnienia w lesie ustały. Jakby ktoś, kto wzdychał,
przestraszył się obcego mężczyzny!
Joachim był ufnym dzieckiem. Człowiek, który go dogonił, rozmawiał z nim życzliwie i w
ogóle sprawiał sympatyczne wrażenie. Oczywiście, pójdzie z chłopcem aż do wsi, przedtem
jednak musi zabrać coś, co schował w lesie, Joachim może mu towarzyszyć, załatwią to
szybko. Jakie ładne imię, Joachim. Ciekawe, skąd takie imię może pochodzić? Aha, z Biblii.
Wszyscy bracia mają imiona zaczerpnięte z Biblii? A to dopiero! Teraz to już tylko
kawałeczek, tam pod tą skalną ścianą...
142
Christa spotkała Linde-Lou w ich zwykłym miejscu i razem poszli do lasu. Z bardzo
mieszanymi uczuciami spoglądała na jego plecy, idąc krok w krok za nim pod górę. Drżała z
miłości do tego chłopca, a jednocześnie nie mogła się pozbyć bolesnego skurczu serca. On
zabił człowieka. Prawdopodobnie w obronie własnej albo oszalały z bólu, gdy zobaczył, że
jego rodzeństwo nie żyje, więc jak miałaby go za to potępiać? A przecież musiała to zrobić.
Nie mogą milczeć, zwłaszcza teraz, gdy oboje znają prawdę.
- Jeden z synków Abla uciekł z domu - powiedziała, żeby zyskać na czasie. A poza tym los
Joachima niepokoił ją naprawdę. - Musimy pomóc go szukać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]