[ Pobierz całość w formacie PDF ]

musiało mieć coś wspólnego z jego bliskością, ale chyba nie tylko.
Coś w jej reakcjach wywoływał po prostu on sam. O co tu chodziło?
Zanim znalazła odpowiedz, koło nich zatrzymał się kelner i
zaoferował kieliszki z szampanem.
- Pan i panna młoda będą tu za kilka minut - poinformował. - To
do toastu.
Marina uwolniła się od Todda i schowała ręce za siebie.
- Nie możemy - szepnęła.
Todd wziął dwa kieliszki i podziękował kelnerowi. Kiedy byli
już sami, podał jej szampana.
- Musimy - wyjaśnił. - Pominięcie toastu za państwa młodych
byłoby i podejrzane, i niegrzeczne.
120
RS
Przygryzła dolną wargę.
- To bardzo niebezpieczny pierwszy krok. No, dobrze, uniesiemy
kieliszki, ale nie wypijemy.
Do mikrofonu umieszczonego przed orkiestrą podszedł
mężczyzna, prawdopodobnie drużba.
- Panie i panowie, proszę o powitanie państwa Samp-sonów.
Państwo młodzi weszli do sali i rozległ się powszechny aplauz.
- Wznieśmy toast - ciągnął drużba. - Za parę, która jest
uosobieniem miłości. Niech każdy ich dzień będzie lepszy od
poprzedniego.
Uniósł kieliszek. Goście powtórzyli jego gest. Marina skrzywiła
się, potem uniosła swój i upiła mały łyk nielegalnego szampana.
Todd pochylił się ku niej.
- Dom Perignon.
- NaprawdÄ™?
Pociągnęła kolejny łyczek. Trunek był naprawdę dobry. I,
szczerze mówiąc, jeśli rodziny państwa młodych mogły sobie
pozwolić na tak drogiego szampana dla całego tłumu, to może dwa
podwędzone kieliszki nie miały wcale znaczenia.
- Zaakceptuję szampana - mruknęła - ale na obiad nie
zostaniemy.
- Absolutnie nie. Tylko na jeden taniec.
Orkiestra zaczęła grać. Państwo młodzi wyszli na parkiet i
zaczęli tańczyć. Marina zignorowała ich, skupiając się na muzyce.
Była na pewno o wiele bardziej elegancka niż didżej i nie nudna.
121
RS
- Dobry wybór - powiedziała. - Orkiestra mi się podoba. A teraz
idziemy.
- Nie tak szybko.
Zabrał jej kieliszek i odstawił na mały stolik stojący tuż obok.
Potem poprowadził ją na parkiet.
- Co???
Spróbowała zaprzeć się obcasami, ale drewniana podłoga była
zbyt twarda i gładka i nic to nie dało.
- Nie możemy tańczyć!
- Dlaczego nie? Wszyscy to robiÄ….
Rzeczywiście spora liczba gości pojawiła się pośrodku sali,
dołączając do państwa młodych. Marina uznała, że jeden taniec nie
sprowadzi katastrofy. Przecież nic nie będą jedli. Odprężyła się więc
w ramionach Todda i odkryła w nim kolejny talent, którego się nie
spodziewała. Było nawet lepiej niż przy tym próbnym wirowaniu w
salonie ślubnym.
- Dobry jesteś - powiedziała z uznaniem, kiedy wprowadził ją w
piruet i gładko po nim wychwycił. - Uczyłeś się?
- Całe lata.
Muzyka zwolniła, przyciągnął ją do siebie. Oparła mu głowę na
ramieniu. Jego dłoń spoczywała u dołu jej pleców. Byli przytuleni do
siebie w sposób jednocześnie zmysłowy i atrakcyjny.
- Po tym utworze wychodzimy - obiecał, mówiąc jej to wprost
do ucha.
-Dobrze. -Zjemy coÅ›?
122
RS
- Jasne.
- Na wynos?
Podniosła głowę i popatrzyła na niego. Namiętność zabarwiła
jego oczy czerniÄ… nocy. Palcem dotknÄ…Å‚ jej warg.
- Wiem, co powiesz - odezwał się miękko. - %7łe zgodziliśmy się
nie robić tego więcej. %7łe z wielu powodów byłby to błąd. Jeśli
naprawdę tego właśnie chcesz, już więcej nie spytam. Cały miniony
tydzień spędziłem na przekonywaniu samego siebie, dlaczego tak
powinienem postąpić, ale nic nie osiągnąłem. Pragnę cię, Marino.
Takie słowa skruszyłyby mur o wiele potężniejszy niż jej.
- Na wynos - szepnęła. - Idziemy.
Do niego było bliżej. Siedemnaście minut jazdy wydawało się
nie mieć końca, być może dlatego, że Todd mnóstwo czasu marnował
na skubanie wargami jej palców. Naprzemienne dotknięcia wargami,
językiem i zębami były zadziwiająco podniecające. Niejeden raz była
o włos od zażądania, by się zatrzymał na poboczu, żeby zrobić to w
samochodzie.
Wytrzymała tylko dlatego, że był środek dnia, za mało miała w
sobie z ekshibicjonistki oraz nie miała ochoty na noc w areszcie.
Dojechali do jego posiadłości i pospiesznie wysiedli. Otworzył
drzwi, wciągnął ją do środka, zatrzasnął je, szczęknął zamkiem i
zagarnął ją w objęcia. Pozwoliła na to chętnie, pełna oczekiwania na
żar pocałunku. Nie zawiodła się. Obejmowali się i całowali,
wczuwając nawzajem w swoje ciała, wzajemnie rozpoznając oznaki
podniecenia.
123
RS
- Aóżko - zdołał wymamrotać. - Na górze. Idz.
Takie polecenie zabrzmiałoby zabawnie, gdyby nie była tak
chętna. Zmusiła się do oderwania się od jego podniecających
pocałunków i popędziła w stronę schodów. Po drodze zrzuciła buty.
On też...
Kiedy w końcu otrzezwiała, siedział koło niej na schodach,
uśmiechnięty. Też usiadła i westchnęła.
- No dalej. Przechwalaj się. Zasłużyłeś.
- Za chwilę. Spotkamy się w łóżku, dobrze? Wstał.
- DokÄ…d idziesz?
- Niespodzianka.
Zbiegł ze schodów. Patrzyła za nim, wciąż jeszcze pławiąc się w
echach rozkoszy, i nagle zdała sobie sprawę, że siedzi naga na
schodach, nie mając pojęcia, czy gospodyni ma dziś wolne, czy nie.
Ta myśl poderwała ją na równe nogi. Odszukała dużą sypialnie i
ledwie zdążyła ściągnąć ciężką narzutę, kiedy Todd wszedł, niosąc
dwie smukłe szampanówki i butelkę Dom Perignon. Roześmiała się.
- Mówiłeś, że zawsze masz coś pod ręką.
- Prawda.
Otworzył butelkę i wspiął się na łóżko. Nalał po kieliszku, zdjął
resztki ubrania i dołączył do niej.
- Za szalone niespodzianki - zaproponował, trącając jej kieliszek
swoim. - Ty idealnie pasujesz do tej definicji.
Otworzyła usta i zaraz zamknęła. Nie mogła wydusić słowa,
nawet oddychać było jej ciężko. Czuła się porażona. I w tym
124
RS
momencie zrozumiała dlaczego. Patrząc na Todda, na jego przystojną
i tak teraz znajomą twarz, słuchając jego głosu, siedząc na jego łóżku
tuż po powrocie z niesamowicie namiętnej podróży, w którą ją zabrał,
znienacka zdała sobie sprawę ż tego, co usiłowała przez cały czas
zignorować.
On był idealny.
No, może jednak nie idealny. Miał swoje wady. Ale również
reprezentował wszystko, czego poszukiwała. Troskę, ciepło, bystrość,
pragnienie rodziny, czułość, wyzwania, zdecydowanie i absolutne
nieprzejmowanie się faktem, że ona jest inteligentna.
Idealny.
W dodatku gdzieś po drodze zakochała się w nim.
125
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Noc wypełniona ognistym seksem zdołała odwrócić uwagę
Mariny od nieoczekiwanego wniosku, do którego doszła wcześniej.
Rano uciekła bardzo wcześnie, mając jako usprawiedliwienie
umówione spotkanie z Willow. Zakochana w Toddzie? Kiedy? Jak?
Nie miała zamiaru zakochiwać się w nikim, a jeśli już ta
niespodziewana rzecz się wydarzyła, to czy musiało to dotyczyć
mężczyzny, który nigdy, przenigdy, w żadnych okolicznościach nie
zaufa kobiecie?
Dotarła jakoś do domu, wzięła prysznic i przebrała się. David,
jak obiecał, zostawił w nocy jej samochód pod domem, a kluczyki w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl