[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oraz biskup Samuel Maciejowski. Pierwszy z nich otrzymał dwanaście tysięcy
dukatów, drugi liczne dary oraz obietnicę awansu na kardynała. Trudno przeliczać
złote węgierskie na dukaty i cenę prezentów dla biskupa. Najostrożniej rzecz
traktując uznać wypadnie, że część przynajmniej tych właśnie kosztów
habsburskich Rzeczpospolita sama zapłaciła. Ze śmiercią Elżbiety było tak: 11
czerwca w przeciągu dziesięciu godzin chwyciło ją piętnaście ataków
epileptycznych. 15 czerwca zmarła z wycieńczenia. W lipcu poseł angielski słał z
Niemiec raport do Londynu. Donosił, że królowa Bona struła swą synową.
Habsburgowie sprawnie prowadzili kampanię oszczerstw. Notatka o zgonie Elżbiety
figuruje w modlitewniku króla Zygmunta Starego. Włoski język zdaje się
świadczyć, że autorką jej była Bona. Zygmunt August "prócz czarnej sukni nie
dawał innego znaku żałości" po stracie połowicy. Kto pamięta o jego stałym
zamiłowaniu do czarnych ubiorów, ten się zbytnio nie przejmie. "%7łył potem król
August w Wilnie bez żony, nieco odmieniwszy obyczajów" - ostrożnie napisał
Aukasz Górnicki. Jakże sprawnym narzędziem potrafi być pióro - chociażby nawet
gęsie - w ręku zdolnego człowieka. Ileż można ukryć za jednym zdaniem, które
formalnie rzecz biorąc nie zawiera kłamstwa. Na szczęście ocalały pewne
świadectwa i profesor Ludwik Kolankowski zdołał wyjaśnić, co się u Górnickiego
zmieściło w jednym króciutkim "nieco". Odnosi się wrażenie, jakby puściły
hamulce i życie dworskie na Litwie nabrało niebywałego dotychczas rozmachu.
Słabowita niewiasta musiała istotnie przeszkadzać, sama przyzwoitość nakazywała
liczyć się z atakami jej cierpienia. Teraz to ustało, przyjęcia, igrzyska i
maskarady popłynęły strumieniem. Do najświetniejszych wydarzeń zaliczał się
marcowy turniej 1546 roku, urządzony ku czci księcia pruskiego. Albo wielki
festyn na wodzie, czyli na świeżo wykopanych stawach w Wirszupce pod Wilnem. W
obu wypadkach gospodarzem był król. Nie dawali się prześcignąć panowie
wojewodowie wileński i nowogródzki. Wkrótce po pogrzebie małżonki wdowiec
występuje w masce, zagubiony wśród własnych, podobnie przystrojonych dworzan.
Dobre czasy nastały dla wszelkiego rodzaju grajków wędrownych, kuglarzy,
wesołków i linoskoczków. "Dwór królewski - pisze Kolankowski - zaroił się od
poprzebieranych w zielone szaty i czerwone buciki karłów, sprowadzanych głównie
ze %7łmudzi, dalej wszelkiej narodowości błaznów (spośród nich najwybitniejszy
Niemiec, Kleindinst) i innych osobliwości..." Sensację wzbudzał lew, sprowadzony
do Wilna w listopadzie 1545 roku. Miał on osobnego dozorcę, Bernarda, który brał
rocznie dwanaście florenów i był zobowiązany do utrzymania i szkolenia w
kunszcie pogromcy "chłopca". Kapela nadworna pod batutą Macieja Czermiórki miała
bardzo dużo roboty. Więcej od niej napracowali się jednak sokolnicy,
niedzwiednicy oraz strzelcy królewscy. Jedna tylko obława na żubry, urządzona w
Białowieży, dała tyle zdobyczy, że trzydzieści pięć beczek zasolonej dziczyzny
pojechało do Krakowa, kilkanaście do Poznania. Dotarły pewnie zdrowo - rzecz
odbyła się w styczniu 1546 roku. Z jego trzystu sześćdziesięciu pięciu dni król
spędził na łowach dwieście dwadzieścia i trzy. Zabawy, urządzane już poza
obrębem puszcz Białowieskiej, Bersztańskiej i Rudnickiej oraz lasów
rozciągajócych się wokół Oran, Olkienik, Wigier, Olity, też pochłaniały wiele
czasu. Powierzoną Zygmuntowi Augustowi władzę na Litwie musiał więc w
rzeczywistości sprawować ktoś inny. Kiedy sternicy państwa bujają po puszczach
lub obłokach, ratują sprawę dobrzy urzędnicy - o ile istnieją, naturalnie.
Długoletnie rządy Bony wyszkoliły fachowców, ludzi znających swe rzemiosło i
wiernych mu. Teraz młody król zabawiał się i szalał, a oni przeprowadzali na
Litwie zbawienną reformę monetarną. Konieczność jej wynikła z wydarzeń
osobliwych, zasługujących na omówienie. Swojego czasu Zygmunt Stary odrzucił był
projekt Bony, która chciała uzyskać dla małego jeszcze wtedy syna księstwo
głogowskie. Władał nim Ludwik II Jagiellończyk, któl Czech i Węgier, rodzony
bratanek monarchy polskiego. Zygmunt Stary uznał plan żony za niemoralny. Jego
zdaniem nie wolno było działać na szkodę tak bliskiego krewnego, członka tej
samej dynastii. Sentymenty rodzinne nosiły jednak charakter jednostronny. Od
kilku lat w Zwidnicy, czyli w państwie tegoż Ludwika II, działała mennica
rujnująca skarb polski. Puszczała ona w obieg tak zwane półgrosze, łudząco
podobne do identycznie się nazywających monet polskich, lecz zawierające o wiele
mniej srebra. Wskutek takiego stanu rzeczy opłaciło się wywozić z
Rzeczypospolitej lepszy pieniądz, grubo zarabiając na sprzedawaniu i
przetapianiu go. Nastąpiło to, co Tadeusz Kałkowski określa jako "prawdziwą
katastrofę finansową o olbrzymich rozmiarach". Półgrosze świdnickie zalały kraj,
wyparły wartościową monetę. Przez dziesięć lat klęska trapiła Koronę, a kiedy
sejm tamtejszy nareszcie sobie poradził, przerzuciła się na Litwę. Złe półgrosze
docierały nad Wilię z Prus. W roku 1546 ludzie ze szkoły Bony zabrali się do
dzieła. Zygmunt August dał upoważnienie podskarbiemu, Janowi Lutomirskiemu. W
dwa lata pózniej półgrosze świdnickie znikły z Litwy. Zciągano je do specjalnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]