[ Pobierz całość w formacie PDF ]
S
R
się kłócić. Rozwścieczony Remy wskazał na wylewającą się z baku benzynę i
pokierował akcją. On i jeszcze dwóch innych mężczyzn podniosło samochód, a
gdy Amy została już wyciągnięta i bezpiecznie przeniesiona w inne miejsce,
nadjechała policja.
Remy jak najszybciej przyszedł do Amelii. Ogrzewał jej dłonie, opatulił
ją swoją kurtką i wciąż przepraszał za wszystko. Myślała, że paparazzi uszanu-
ją tę chwilę, ale nic z tego. Wciąż skakali wokół nich, robiąc zdjęcia.
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Wyjeżdżali z Cannes. Remy wynajął samochód, żeby odwiezć Amy do
Pałacu Serene. Potem musiał wrócić i poddać się policyjnemu przesłuchaniu.
- To wszystko wina tego reportera - szepnęła.
- Wykonywał swoją pracę.
Amy położyła dłonie na torebce, w której trzymała wydanie dzisiejszej
gazety. Już widziała tytuł głoszący, że Remy mało nie zabił swojej nowej ko-
chanki. Nie miała śmiałości wyjąć jej przy nim. Na okładce było wydrukowane
zdjęcie z baru, gdy się całowali na parkiecie. Obok był komentarz jakiegoś
kelnera, według którego nie potrafili oderwać od siebie rąk. Za każdym razem,
gdy sobie to przypominała, chciało jej się płakać. Na okładce innej gazety wi-
działa, że któryś z dziennikarzy napisał, że Remy powinien mieć dożywotnio
zabrane prawo jazdy.
Amy zdała sobie sprawę, że coraz częściej zerka na prędkościomierz,
sprawdzając, czy Remy nie jedzie zbyt szybko. Wiedziała, że to pod wpływem
tych szmatławców.
- Boisz się ze mną jezdzić? - spytał, bezbłędnie odgadując jej spojrzenia.
- Oczywiście, że nie - zapewniła skwapliwie. - Znasz te drogi i jesteś do-
brym kierowcÄ….
- Czyżby? A mnie się wydaje, że jestem diabłem bez serca, który dba tyl-
ko o swoje życie, narażając na niebezpieczeństwo wszystkich wokół.
- Oboje potrzebujemy odpoczynku, więc... - zaczęła pojednawczo.
- Masz mnie dość, prawda?
- Tego nie powiedziałam.
- Nie winiÄ™ ciÄ™. Rozumiem.
Lekarz, którego Remy wczoraj umówił, powiedział Amelii, że potrzebuje
S
R
dużo odpoczynku.
Nie mogła się zrelaksować, widząc zdenerwowanie Remy'ego. Widziała,
że bardzo się przejmuje tymi komentarzami, choć starał się tego nie okazywać.
I te zdjęcia... Najgorsze było to, na którym Remy uderza fotografa pięścią w
podbródek, kiedy ten odmówił pomocy Amelii. Oczywiście wypłynęła także
sprawa Andre. Maurice opowiadał każdemu, kto chciał go wysłuchać, że Remy
to morderca i powinien gnić w więzieniu. Ktoś się także dowiedział o obrazie,
który ojciec Remy'ego podarował swojej drugiej żonie. Tate lubiła skandale
wokół siebie, ale Amy definitywnie nie. To było za dużo. Była prostą dziew-
czyną z małej wyspy. Tutaj inaczej się żyło... Została oskarżona o to, że chce
wywiezć obraz z Francji, obrażając tym samym stary ród, do którego Matisse
naprawdę należy.
W końcu Remy skręcił w drogę obficie porośniętą lawendą.
- Jeśli nie wyjedziesz prędko z Francji, w prasie pojawią się o wiele gor-
sze historie. Wyczuli świeżą krew i nieprędko dadzą ci spokój. Jestem prawie
pewien, że siedzą gdzieś na drzewie przy pałacu.
Amy sceptycznie wzruszyła ramionami.
- Nie sÄ…dzÄ™.
- Tylko się nie umawiaj na żaden wywiad - ostrzegł. - Przekręcą twoje
słowa, żeby tylko dowieść linii gazety.
Gdy wyjechali zza ostatniego zakrętu, oboje ujrzeli telewizyjny wóz
transmisyjny, trzy motocykle i dwóch kamerzystów stojących przy furtce.
- O nie - jęknęła.
- Teraz już wiesz, jak to jest naprawdę być z Remym de Fournierem. Bę-
dą za tobą chodzić, póki nie wyjedziesz. Jeśli będziemy się widywać, codzien-
nie będziemy oglądać swoje zdjęcia na okładkach. Może nawet znajdziemy fo-
tografa pod łóżkiem twojej ciotki...
S
R
- To obrzydliwe.
- Słyszałaś tego policjanta. Jutro muszę się stawić w Cannes na przesłu-
chanie.
- Jeśli ci to w jakiś sposób pomoże, to chętnie z tobą pojadę.
- Nie. Nie powinnaś się zajmować tą sprawą - zastrzegł dobitnie.
- Ale...
- Nie rozumiesz, że straciliśmy naszą szansę?
- Nie ma na nich sposobu? - spytała z rozpaczą, wskazując na kamery. -
Pozwolisz po raz kolejny zrujnować sobie życie?!
- Amy, nie mam wpływu na to, co będą o mnie pisać. Chcę tylko chronić
ciebie. Wyjedz stąd tak szybko, jak to tylko możliwe.
- Ale ja ciÄ™ kocham!
Powiedziała to. Wreszcie to powiedziała! Dlaczego akurat teraz?!
- Jeśli się zdecydujesz wcześniej podpisać tę umowę, zrobię wszystko,
żeby ci umożliwić jak najszybszy wyjazd. Muszę cię ostrzec, że sprzedaż do-
mu we Francji wiąże się z masą papierkowej roboty. No i trzeba znalezć nowy
dom dla obrazu. Dam ci numer telefonu do tego kustosza, który postara się to
szybko załatwić.
- Czyli chcesz, żebym wyjechała - skwitowała smutno, wpatrując się w
swoje dłonie.
- To najlepsze wyjście.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]