[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Owszem, jesteś przerażona. Czujesz się bezradna wobec sytuacji, w jakiej się
znalazłaś. Jestem pewien, że między innymi dlatego jesteś na mnie taka cięta.
Prędzej by umarła, niż przyznała, że istotnie czuje się bezradna i zagubiona. Nie
chciała być od nikogo zależna. A nade wszystko nie chciała, by pomyślał, że jest żałosna.
- Nie podoba mi się ta cała sytuacja i tyle - powiedziała niechętnie. - Nie planowa-
łam tej ciąży i nie czuję się specjalnie szczęśliwa z jej powodu.
- Może gdybyś pozwoliła, żebym się tobą zaopiekował, lęk by minął? Kto wie,
może nawet poczułabyś się szczęśliwa?
- Miałbyś się mną zaopiekować? W jakim sensie?
- Wyjdz za mnie. Pózniej, kiedy dziecko się urodzi, będziesz mogła wnieść o roz-
wód, jeśli zechcesz.
- Ale...
- Posłuchaj. Jeszcze dziś rano byłem naprawdę daleki od snucia jakichkolwiek ma-
trymonialnych planów - przerwał jej zdecydowanie. - Teraz jednak musimy odłożyć na
R
L
T
bok nasze osobiste uprzedzenia i kaprysy i pomyśleć o dziecku. Uważam, że to ważne,
by urodziło się w pełnej rodzinie. Myślę, że tobie także zależy, żeby zapewnić mu jak
najlepsze widoki na przyszłość.
Musiała niechętnie przyznać, że jego argumenty trafiają do niej. Widocznie była
większą tradycjonalistką, niż dotąd sądziła, ale nie chciała być zmuszona pewnego dnia
tłumaczyć swojemu dziecku, dlaczego wskoczyła do łóżka z jego ojcem, ale stanąć z nim
na ślubnym kobiercu już nie chciała. A w dużo bliższej perspektywie - obawiała się, jak
zareagują pracownicy jej firmy, kiedy nie będzie mogła już dłużej kryć faktu, że jest w
odmiennym stanie. Gdyby miała obrączkę na palcu, nikt nie spojrzałby krzywo ani na
niÄ…, ani na dziecko.
- Po prostu to zróbmy - namawiał. - Nie wymyślajmy problemów na zapas. Zaj-
miemy siÄ™ nimi, kiedy siÄ™ pojawiÄ….
Stał zdecydowanie zbyt blisko niej. Wysoki, ciemny, niemal grozny. Nagle przy-
szło jej do głowy, że gdyby miała go po swojej stronie, nie bałaby się już nikogo ani ni-
czego. A miałaby go po swojej stronie, gdyby powiedziała mu tak"...
Musiało jej się chyba mącić w głowie!
- Idz już - wyrzuciła z siebie, z desperacją popychając jego pierś obiema rękami.
Oczywiście nawet nie drgnął.
- Mam inny pomysł - wymruczał, obejmując ją i przyciskając do siebie.
Wiedziała, że gdyby wyraziła sprzeciw, nudny, układny Leo natychmiast by ją pu-
ścił. Dlaczego więc tego nie zrobiła? Dlaczego wstrzymała oddech i czekała na jego na-
stępny ruch?
W jego pociemniałych oczach zapłonęła czysta żądza, ale utrzymał ją całkowicie
pod kontrolą. Nie wykonał żadnego gwałtownego gestu. Powoli, bardzo powoli uniósł jej
podbródek, pochylił się i musnął wargami jej usta.
Pieszczota jego ciepłych warg, jednoznacznie nagląca, ale zarazem niezmiernie de-
likatna, obudziła w niej pierwotny, potężny głód. Nudny Leo potrafił po mistrzowsku ca-
łować, odnotowała w duchu. I to była jej ostatnia jasna myśl.
Drżąc z niecierpliwości, uniosła dłonie i wplotła palce w jego gęste, sprężyste wło-
sy. Kiedy w dalszym ciągu się nie poruszył, wydała stłumiony okrzyk i wczepiając się w
R
L
T
materiał jego koszuli na piersi, przyciągnęła go gwałtownie do siebie. Jego chrapliwy
oddech doprowadzał ją do szaleństwa, a gdy przylgnęła do niego całym ciałem i poczuła,
jak bardzo jest podniecony, jęknęła głucho, nagląco.
- Gdzie jest sypialnia? - wychrypiał, przesuwając dłonie w dół jej pleców.
- Na wprost, za drzwiami - odparła bez tchu.
- Dobrze. - Schylił się i obejmując ją ramieniem pod kolanami, uniósł tak łatwo,
jakby była dzieckiem.
Leo dwoma krokami pokonał wąski korytarzyk. Kiedy znalezli się w sypialni, nie
wypuszczając Abby z ramion, ukrył twarz w jej dekolcie i zaciągnął się głęboko jak ktoś,
kto zbyt długo odmawiał sobie przyjemności, która jest mu droższa niż życie.
Co my wyprawiamy? - pomyślała Abby w popłochu. Powinna natychmiast zapro-
testować. Jednak wiedziała, że tego nie zrobi. Pragnęła go. Chciała poczuć na sobie cię-
żar jego nagiego ciała. Chciała, by rozsunął jej nogi i wszedł w nią mocno, głęboko...
- Nie uciekaj przede mną tym razem - powiedział ochryple, sadzając ją na łóżku.
W milczeniu pokręciła głową, patrząc na niego pociemniałymi oczami, pozwalając,
by zdjął jej bluzę i rozpiął stanik. Ukląkł przed nią, na skraju łóżka, i objął jej piersi
dłońmi.
- Są większe - szepnął i przyciągnął ją bliżej do siebie.
Poczuła dotyk jego ciepłej ręki na wciąż jeszcze płaskim brzuchu. Przez długą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]