[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kierunku masywu górskiego. Michael nigdy nie zapuszczał się tak daleko. Drżały mu ręce
kiedy patrzył, jak świetlisty punkt znika za horyzontem. Jeszcze nie mógł uwierzyć, że jednak
nie byli sami. Ponownie przyłożył lunetę do oka, ale wśród gwiazd nie znalazł żadnego
potwierdzenia, że to, co przed chwilą widział, nie było złudzeniem. Próbował coś powiedzieć,
ale słowa nie przechodziły mu przez gardło. Tłumaczył sobie, że to z powodu zimna i
rozrzedzonego powietrza.
- Znajdę cię, kimkolwiek jesteś - wyszeptał.
ROZDZIAA IX
- Nie wykluczone, że był to samolot Projektu Eden . Chyba miał awarię. Obawiam
się, że maszyna rozbiła się w górach.
- Samolot - powtórzył w zamyśleniu Michael. - Ktoś z załogi na pewno się uratował.
Może pilot leciał sam. Na pokładzie był człowiek. - Jego głos był ledwo słyszalny.
Annie przełknęła ślinę. Głos brata docierał do niej jakby z dużej odległości. Pogodziła
się już z myślą, że są zupełnie sami, z wyjątkiem czterech uśpionych, bliskich osób, które
obserwowała codziennie przez kłęby gazu narkotycznego. Wiara w samotność kosztowała ją
wiele trudu. Teraz wszystko wydawało jej się inne. Wsunęła stopy w kapcie i wstała,
odsuwając na bok taboret. Owinęła się chustą, którą zarzuciła w pośpiechu na nocną koszulę.
Podeszła do kuchenki. W milczeniu wygładziła ręką fałdy koszuli sięgającej kolan. Potem
zapytała:
- Co teraz będzie, Michael? Wiem, że nie zdołam cię tutaj zatrzymać - mówiła
głośniej niż zwykle.
Wyciągnęła rękę po czajnik. Woda zagotowała się, więc dziewczyna nalała wrzątku
do porcelanowego imbryka z herbatą z rozmaitych ziół. Zbierała liście na działce potem je
suszyła i robiła napar. Bardzo smakowała jej herbata ziołowa. Liście nasączyły się gorącą
wodą i z imbryczka popłynął mocny, odurzający zapach. Annie założyła pokrywkę. Trzeba
było zaczekać aż herbata się zaparzy.
- Chciałem właśnie pomówić z tobą na ten temat.
Annie wzięła imbryczek za ucho. Trzymając go przez ściereczkę wróciła do stołu.
Postawiła imbryk obok filiżanek. Zapasy kawy były na wyczerpaniu, więc Michael także pijał
herbatę, choć za nią nie przepadał. Annie usiadła.
- Chcesz pojechać w góry i zobaczyć na własne oczy, co się stało. Czy nie tak?
- Masz rację. Muszę dowiedzieć się, kim jest pilot i skąd wystartował.
Annie spojrzała na brata. Wydawało się jej, że widzi własnego ojca Michael był
żywym obrazem Johna Rourke'a. Teraz mówił takim samym tonem jak on. Trudno było
oprzeć się złudzeniu. Codziennie oglądała kasety wideo, na których Rourke tłumaczył im, jak
obchodzić się z bronią, jak leczyć rany oraz udzielał rozmaitych wskazówek. Nagle
uzmysłowiła sobie, że prawie nic nie wie o matce. Wspomnienia z dzieciństwa już dawno
zatarły się w jej pamięci. Widywała matkę zamkniętą w kapsule narkotycznej. Lecz wtedy
jeszcze bardziej odczuwała brak możliwości porozumienia. Matka miała inne włosy, koloru
pośredniego pomiędzy rudym a brązowym. Annie nigdy nie zastanawiała się nad kolorem
swoich włosów. Wystarczyło, że ojciec określił je jako kasztanowate. Myślała o Sarah jako o
czułej, kochającej matce i dobrej przyjaciółce. Obawiała się, by przeczucie przyjazni nie
okazało się wytworem wyobrazni, ponieważ gorąco pragnęła mieć przyjaciela, który
rozumiałby ją i którego ona mogłaby rozumieć. Kiedy oglądała filmy oraz czytała książki, nie
mogła zrozumieć, jak to się działo, że dzieci tak często kłóciły się z rodzicami. Bulwersował
ją brak ufności w stosunkach rodzinnych. Jednego była pewna: matka będzie dla niej jak
siostra. Sarah będzie tylko cztery lata starsza od córki, kiedy się przebudzi, ale Annie nie to
miała na myśli.
Nalała esencji do obu filiżanek.
- Czy wiesz, dokąd pójdziesz?
- Zapamiętałem kształt górskiego szczytu. Na mapie wyznaczyłem dokładny kurs. Nie
wiem jak daleko mnie zaprowadzi, ale mam pewność co do kierunku poszukiwali.
- Pojedziesz pikapem czy motocyklem?
- Wezmę harleya. Znam na pamięć mapy ojca, na których zaznaczone są strategiczne
składy paliwa. Zobaczysz, że wszystko będzie w porządku.
- Musisz zabrać dużą ilość prowiantu. Przygotuję ci, co trzeba. Zabierz puszki i mleko
w proszku. Kiedy zamierzasz wyruszyć?
- Za kilka godzin. Jeśli samolot się rozbił, albo lądował awaryjnie, ludzie będą
potrzebowali pomocy. Muszę ich znalezć, nim będzie za pózno.
- Mówisz tak samo jak ojciec. Nawet wyglądasz tak samo jak on. Myślę, że bardzo go
kochasz.
Michael uśmiechnął się do niej. Różnił się od ojca tym, że nie palił cygar. To chyba
dobrze. Wstał od stołu.
- Pomogę ci przygotować ekwipunek na drogę. Powiedz mi tylko, jaką broń chcesz
zabrać ze sobą.
- Mam swoje rewolwery. Myślę, że jeden karabin M-16 wystarczy.
- Wez koniecznie nóż.
- Właśnie chciałem to zrobić.
- Więc przygotuj broń, a ja zajmę się resztą. Przygotuję ci wełniane skarpety i ciepłą
bieliznÄ™.
- Dziękuję - szepnął Michael. - A jak ty będziesz sobie radzić beze mnie?
- Nie boję się zostać sama. Wcale nie będę sama. Poza tym kilkakrotnie opuszczałeś
Schron, penetrujÄ…c okolicÄ™.
- To potrwa znacznie dłużej.
- Więc powiedz mi, kiedy mam się ciebie spodziewać. Do tego czasu spróbuję nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]