[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Racja - przyznał Villemann, rozejrzawszy się po wzgórzach. - W każdym razie,
Nero, dzięki ci za odwagę. Uratowałeś nas. I wam, duchy, dziękujemy, jeśli wciąż przy nas
trwacie.
- Owszem - odparł Nauczyciel. - Wdzięczni jesteśmy za tę odświeżającą walkę,
chociaż okazała się żałośnie krótka. Już myśleliśmy, że nigdy nas nie wezwiecie. Jedynie
Hraundrangi - Móri miał nieco więcej rozrywki.
- Kto wywołał tego cuchnącego, plującego ogniem smoka?
45
- Ja - odparł z dumą Nauczyciel. - Popisowa sztuczka. Bardzo chciałem ją
wypróbować, dziękuję, że daliście mi taką szansę. A o Dolga się nie bójcie, pozwólcie, żeby
doszedł do siebie. Teraz odpowiedzialny jest za niego Cień, nie wy. Jedzcie do Wielkiego
Gejzeru i tam czekajcie. Na południe od Gejzeru znajduje się duża zagroda, gdzie przyjmują
podróżnych. My zatrzymamy siedmiu rycerzy...
- Sześciu - poprawił go Villemann. Tiril zadrżała.
- No tak, sześciu - przyznał Nauczyciel. - Nie starajcie się odnalezć Dolga,
zmarnujecie tylko czas. Dolg przybędzie, kiedy nabierze dość sił.
Tiril nie mogła się z tym pogodzić.
- Czy on nie pomyśli, że go opuściliśmy? Nie będzie się o nas niepokoił?
- Spokojnie, tylko spokojnie! Teraz, kiedy jesteÅ›my już tak blisko Gjäin, z pewnoÅ›ciÄ…
pojawi się Cień. Będzie go informował, co się z wami dzieje.
Tiril kiwnęła głową. Zrobiło jej się trochę lżej na sercu.
- PostÄ…pimy, jak radzicie.
- To zawsze jest mÄ…dre.
Cóż, pomyślała Tiril. Miała w pamięci sytuacje, kiedy trudno było zastosować się do
rad duchów. Teraz jednak, gdy przed ludzmi i duchami stało wspólne zadanie, powinna raczej
im zaufać. Nie wolno być małostkową!
- Ale czy on żyje? - spróbowała po raz ostatni.
- Tak należy założyć.
Nie była to jednoznaczna odpowiedz.
Nauczyciel dodał jednak:
- Dolg już mniej więcej od dziesięciu lat nie rozstawał się z życiodajnym szafirem.
- Prawda - szepnęła Tiril bezgłośnie.
Ruszyli w dalszą drogę. Godzinę pózniej z daleka ujrzeli siedem osiodłanych koni na
równinie po prawej stronie.
- Nie mogą się tak wałęsać samopas - stwierdził Móri. - To wierzchowce braci
zakonnych. Schwytajmy je i zaprowadzmy do ludzi.
Islandzkie koniki potrafiły doskonale radzić sobie same, ale siodła i uprzęże utrudniały
im ruchy, dlatego należało się nimi zająć.
Móri i cała jego rodzina zawsze umieli szybko nawiązać kontakt ze zwierzętami,
dlatego też konie od razu zareagowały na gwizd.
46
Dużo pózniej znajdujący się po drodze do Gejzeru wodospad Gullfoss, nad którym
unosił się tęczowy blask, minęła spora grupa: troje ludzi, pies i jedenaście koni.
Wyglądało to doprawdy imponująco, ale ludzie czuli się zmęczeni i przygnębieni. Tak
ogromnie brakowało im Dolga!
47
ROZDZIAA 7
Halla, samotna wdowa z Rünarstadhir, wczeÅ›nie udaÅ‚a siÄ™ na spoczynek. Nie miaÅ‚a po
co dłużej siedzieć. Obrządziła zwierzęta, zakończyła wszystkie codzienne prace. Wieczorem
często napływały przykre myśli, lepiej wobec tego wstać z samego rana.
Zasnęła, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki. Długie noce przepojone smutkiem i
lękiem o to, co ją czeka, należały już do przeszłości. Teraz chodziło już tylko o przeżycie.
Prawie od razu coś zaczęło jej się śnić.
Niezwykły sen.
Twarz skryta w cieniu kaptura mnisiej opończy coraz bardziej się przybliżała. Wielkie,
całkiem czarne oczy wpatrywały się w nią bez mrugnięcia.
Surowa twarz. Piękna, choć niemłoda już i nie całkiem ludzka. Te oczy...
Nie poruszała się we śnie, chociaż odczuwała chęć ucieczki. Nie podobał jej się ten
sen, wszystko wskazywało na to, że może przerodzić się w koszmar.
Głos... Spostrzegła, że wargi mężczyzny się poruszają, ale wydobywające się
spomiędzy nich słowa były niewyrazne. Upłynęła chwila, zanim dotarły do jej świadomości:
 W brzozowym lasku leży ranny mężczyzna. Za oborą dla owiec, pod urwiskiem .
 To daleko , odpowiedziała w myślach.
 Zdążysz dojść jeszcze dziś wieczorem. On może liczyć tylko na ciebie .
Twarz zniknęła. Gdzieś w domu rozległ się hałas, pies poderwał się z ujadaniem.
Halla się obudziła.
Nie mogła spać długo, bo słońce stało dokładnie w tym samym miejscu co wtedy, gdy
się kładła.
Sen wciąż wydawał jej się rzeczywisty.
Muszę go zapamiętać, postanowiła zaniepokojona. Nie mogę zapomnieć...
Co też ten człowiek, czy raczej ta istota, powiedziała? Kto pojawił się we śnie?
Gdyby nie był tak mocnej budowy, podejrzewałaby, że to elf. One jednak zwykle
przedstawiały się jako bardziej ulotne.
Ech, to tylko sen!
Nie.
 Pod urwiskiem leży ranny mężczyzna . Czy tak mówił? A raczej:  W brzozowym
lasku .
Właściwie to jedno i to samo.
48
We śnie zaprotestowała przeciw tak dalekiej wyprawie i teraz w myślach także się
oburzyła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl