[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łzy popłynęły łatwiej. Tak bardzo za nimi tęskniła. Za matką, wciąż młodą i piękną, i ojcem,
któremu w uśmiechu pojawiały się zmarszczki w kącikach oczu.
Oczywiście, miała szczęście, bo została jej jeszcze ciocia Judith. Nie każda ciotka od
razu zrezygnowałaby z pracy i przeniosła się z powrotem do małego miasteczka, żeby się
opiekować dwiema osieroconymi siostrzenicami. A Robert, narzeczony cioci Judith, był dla
małej Margaret bardziej jak ojczym niż jak przyszywany wujek.
Ale Elena pamiętała rodziców. Czasami, zaraz po pogrzebie, przychodziła tu, żeby się
na nich wściekać. Złościć się, że byli tacy głupi i dali się zabić. To było wtedy, kiedy nie
znała jeszcze dobrze cioci Judith i czuła, że nigdzie na ziemi nie ma własnego miejsca.
A teraz, gdzie jest moje miejsce? - zastanawiała się. Aatwo było powiedzieć, że tutaj,
w Fell's Church, gdzie mieszkała przez całe życie. Ostatnio jednak najprostsze odpowiedzi
wydawały się błędne. Czuła, że gdzieś tam, na świecie, musi być coś innego, jakieś inne
miejsce, które umiałaby od razu rozpoznać i nazwać domem.
Nagle padł na nią cień. Uniosła oczy, przestraszona. Przez chwilę nie poznawała
stojących nad nią dwóch postaci - nieznanych, jakby nieco groznych. Wpatrywała się w nie,
zmartwiała.
- Eleno - odezwała się niższa grymaśnym tonem, trzymając rękę na biodrze. - Słowo
daję, że czasami się o ciebie martwię.
Zamrugała powiekami, a potem roześmiała się krótko. To były Bonnie i Meredith.
- To co człowiek ma zrobić, jeśli chce zapewnić sobie nieco prywatności? - zapytała,
kiedy obie siadały.
- Powiedzieć nam, żebyśmy sobie poszły - stwierdziła Meredith, ale Elena tylko
wzruszyła ramionami. Po wypadku Meredith i Bonnie często tu po nią przychodziły. Nagle
poczuła, że cieszy się z tego i że jest im za to wdzięczna. Jeśli nie miała swojego miejsca
nigdzie indziej, to przynajmniej dobrze się tu czuła z przyjaciółkami, którym nie była
obojętna. Nie przeszkadzało jej, że widzą, iż płakała. Bez oporu przyjęła zmiętą chusteczkę
higieniczną podsuniętą przez Bonnie i otarła nią oczy. Chwilę siedziały w milczeniu, patrząc,
jak wiatr porusza kępą dębów, rosnących na skraju cmentarza.
- Przykro mi, że tak się porobiło - powiedziała na koniec Bonnie cichym głosem. - To
było naprawdę okropne.
- A na drugie imię masz Dyskrecja - stwierdziła Meredith. - Eleno, nie mogło być
przecież aż tak zle.
- Nie było cię tam. - Poczuła, że na samo wspomnienie znów robi jej się gorąco na
całym ciele. - Było okropnie. Ale wszystko mi jedno - dodała wyzywająco obojętnym tonem.
- Skończyłam z nim. I tak go nie chcę.
- Eleno!
- Nie chcę, Bonnie. Najwyrazniej wyobraża sobie, że jest za dobry dla... dla
Amerykanek. Więc może wziąć te swoje designerskie okulary słoneczne i je sobie...
Obie dziewczyny parsknęły śmiechem. Elena wytarła nos i pokręciła głową.
- A więc? - odezwała się do Bonnie, z uporem próbując zmienić temat. - Przynajmniej
Tanner był dzisiaj w lepszym humorze.
Bonnie zrobiła minę męczennicy.
- Wiesz, że mnie zmusił, żebym się zapisała jako pierwsza do wygłoszenia ustnej
prezentacji? Ale wszystko mi jedno, zrobiÄ™ prezentacjÄ™ o druidach i...
- O czym?
- O druidach. Tych dziwacznych starcach, którzy zbudowali Stonehenge, uprawiali
magiÄ™ i inne takie w prehistorycznej Anglii. PochodzÄ™ od nich i dlatego jestem medium.
Meredith parsknęła, ale Elena zmarszczyła brwi, wpatrując się w zdzbło trawy, które
nawijała na palce.
- Bonnie, czy ty wczoraj naprawdę wyczytałaś coś z mojej dłoni? - zapytała nagle.
Bonnie się zawahała.
- Nie wiem - powiedziała wreszcie. - Ja... Wtedy mi się wydawało, że wyczytałam.
Ale czasami ponosi mnie wyobraznia.
- Wiedziała, że tu jesteś - powiedziała Meredith niespodziewanie. - Chciałam cię
szukać w kawiarni, ale Bonnie powiedziała:  Ona jest na cmentarzu .
- Tak powiedziałam? - Bonnie wyglądała tak, jakby się lekko, ale przyjemnie
zdziwiła. - No cóż, same widzicie. Moja babka pochodziła z Edynburga i miała dar
jasnowidzenia. Ja też go mam. To się pojawia co drugie pokolenie.
- I jesteś potomkinią druidów - powiedziała Meredith z powagą.
- To prawda! W Szkocji zachowują stare tradycje. Nie uwierzyłabyś, co moja babka
potrafi zrobić. Zna sposoby, żeby dowiedzieć się, za kogo wyjdziesz za mąż i kiedy umrzesz.
Powiedziała mi, że umrę wcześnie.
- Bonnie!
- Naprawdę. W trumnie będę wyglądała młodo i pięknie. Nie uważacie, że to
romantyczne?
- Nie. Uważam, że to straszne - stwierdziła Elena. Cienie się wydłużały i wiatr
zaczynał się robić chłodny.
- Więc za kogo wyjdziesz za mąż, Bonnie? - wtrąciła zręcznie Meredith.
- Nie wiem. Babka powiedziała, jaki rytuał trzeba odprawić, żeby się dowiedzieć, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl