[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeden z jego najlepszych obrazów. Większość dobrze się zapowiadających malarzy portretowych
tamtego okresu interesowało przesuwanie granic, eksperymentowanie z fakturą i kolorem, natomiast
rezultaty teraz wydają się dość... przestarzałe. Podejście Juliena było bardziej zbliżone do Ingresa czy
Courbeta... bardziej... zmysłowe.
Bella jak zahipnotyzowana słuchała jego cichego głosu, kiedy więc jego palce znalazły guziki jej
swetra i rozpięły go, nie była na coś takiego przygotowana. Wzdrygnęła się lekko.
Olivier odsunÄ…Å‚ siÄ™ nieco.
- Chcesz, żebym ci pokazał, jak to było? - W jego głosie pobrzmiewała nutka desperacji.
- Tak.
- W takim razie musisz mi zaufać. - Zawahał się na ułamek sekundy, po czym dodał: - Chcę, żebyś mi
zaufała.
Rzucał jej wyzwanie. Przesunęła wzrokiem po jego ustach, jego pięknych ustach, a potem spojrzała
mu prosto w oczy.
KOLEKCJONER SZTUKI
259
- Ufam ci - wyszeptała.
- To dobrze.
Czas zdawał się stać w miejscu, gdy Olivier zsuwał sweter z jej ramion. Po chwili jednym szybkim
ruchem rozpiął jej spódnicę, która z cichym szumem aksamitu upadła na podłogę.
Bella nie poruszyła się.
Musiał pokazać jej w sposób, który był bardziej przejmuj ący od słów, co się wydarzyło lata temu, i
jak niewłaściwie przedstawił jej to Philippe Delacroix.
Ujmując jej dłoń, poprowadził ją do przykrytej aksamitem sofy i gestem pokazał, by się położyła.
Jej oczy zabłysły, pełne nagiego i pozbawionego wstydu pożądania. Nie zadając pytań, ułożyła się na
sofie, wyciągając długie, długie nogi w sięgających kolan kozaczkach, opierając się na łokciu. Olivier
przez chwilę wpatrywał się w jej ciało, po czym podszedł do stołu z farbami.
Szybko wycisnął gęste akwarele na wyszczerbiony talerz, a następnie wziął ze stołu długi pędzel i
słoik z wodą.
Marszcząc z koncentracją brwi, klęknął przed Bellą. W blasku ognia i świec jej jasna skóra lśniła
niczym perła. Zanurzył pędzel w wodzie i ostukał go o krawędz słoika.
Gdy dotknął pędzlem skóry na dolnej części jej szyi, Bella lekko zadrżała. Nie podniósł wzroku,
wiedząc, że nie oprze się wtedy pokusie jej pełnych ust, otwartemu zaproszeniu widniejącemu w jej
260
INDIA GREY
błyszczących oczach. Zamiast tego skupiał się na jej jedwabistej skórze i temu, co wyłaniało się spod
uważnych pociągnięć pędzla.
Gdy pracował, zrobiło mu się gorąco od płonącego w kominku ognia, odłożył więc pędzel i
niecierpliwie wyciÄ…gnÄ…Å‚ koszulÄ™ ze spodni i rozpiÄ…Å‚ guziki.
Do jego uszu dobiegł stłumiony jęk Belli.
Zmusił się, by kontynuować, choć wcale niełatwo było mu utrzymać pędzel w drżącej dłoni.
Skup siÄ™. Skoncentruj.
W końcu Olivier odrzucił pędzel i wstał, odsuwając się, by przyjrzeć się Belli. Podniósł lustro, które
stało oparte o ścianę za sztalugami i bez słowa uniósł je przed nią.
Bella uniosła głowę.
- Och...
W lustrze odbijała się bogini z renesansowego obrazu. Leżała na aksamitnej sofie z głową podpartą na
jednej ręce, wokół szyi zaś miała wisieć szkarłatna wstążka, a na niej złoty krzyż wysadzany brylan-
tami i rubinami. Spoczywał między jej piersiami, na wzgórku tuż nad brzegiem stanika.
- A więc tak to wygląda? - zapytała niepewnie. Olivier kiwnął głową. Patrzył, jak Bella powoli
odchyla głowę, pozwalając swemu spojrzeniu napawać się widokiem swego odbicia w poplamionym
wilgocią lustrze. W tamtym momencie czul, jakby tchnął życie w postać z obrazu, jakby to ona była
La Dame de la Croix - mityczną kobietą, która przez
KOLEKCJONER SZTUKI
261
tyle lat prześladowała go i drażniła się z nim. Zakręciło mu się w głowie.
- Jest... dokładnie tak jak teraz? - zapytała miękko.
- Nie. - Jego głos niemal się łamał. - Na obrazie nie miała na sobie bielizny.
Bella wstała z sofy i rozpięła stanik, po czym zsunęła majteczki. Odgłos odpinanych kozaków sprawił,
że Olivier ledwie był w stanie się kontrolować.
- Tak?
Ponownie położyła się na sofie i spojrzała na niego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]