[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do specyfiki zatrudnionej tam służby, Susannah zaczęła zdradzać zainteresowanie.
Drgnęła, gdy z ust przyjaciółki po raz pierwszy padło nazwisko Lampton, ale wkrótce
wciągnęła ją opowieść o ekscentrycznej damie. Deborah wyczuła, że jej wizyta podniosła
Susannah na duchu, żałowała tylko, że nie może zrobić dla niej nic więcej.
Dopiero kilka dni pózniej przyszło jej do głowy, w jaki sposób mogłaby pomóc Susannah.
Pomysł podsunęła jej pani Sa-muels.
- W środę wybieramy się na piknik - rzuciła podczas kolacji w Vauxhall Gardens. -
Chłopcy powiosłują w górę rzeki. Popłyniemy co najmniej dwiema łodziami. Pewnie
skończy się to wyścigiem, bo żadna z osad nie będzie chciała pozwolić wyprzedzić się
drugiej aż do samego Windsoru! - Deborah roześmiała się. - Proszę obiecać, że pani
popłynie. Będzie świetna zabawa. Lady Walton wybierała się z nami, dopóki ten ponury
mąż jej nie zabronił. A zawsze doskonale się z nami bawiła!
I znów punkt na korzyść lady Walton, pomyślała Deborah z niechęcią.
Pani Samuels spostrzegła jej wahanie i usiadła obok niej.
- Zdaję sobie sprawę, że taka wyprawa bez męża może być dla pani nieco krępująca -
powiedziała tonem mającym jej dodać otuchy. - A może wzięłaby pani ze sobą
przyjaciółkę?
Cnotliwa żona
191
Deborah odwróciła głowę, by popatrzeć na kilku panów /. ich towarzystwa, kręcących się
wokół dwóch ślicznotek, które paradowały po oświetlonym lampionami trawniku. Deborah umarłaby
z zażenowania, gdyby wzbudziła tego typu zainteresowanie, ale panny były
tym wyraznie zachwycone. Gdy jedna z nich przestała udawać obojętną i zaczęła
chichotać, na co młodzi oficerowie zareagowali głośnym aplauzem, olśniła ją myśl, że
Susannah potrzebowała właśnie czegoś takiego, by wyrwać się z depresji. Naturalnie nie
pogodzi się z odejściem Lamptona tak od razu. Ale nowe grono wielbicieli powinno
zatrzymać jej upadek po równi pochyłej.
- Dziękuję - powiedziała z uśmiechem. - Bardzo chętnie. Dopiero w drodze do domu
zastanowiła się, dlaczego pani
Samuels założyła z góry, że Robert z nią nie pojedzie. Może poprosił panią Samuels, żeby
ją zabrała sprzed jego oczu? Ale przecież ostatnio niezbyt często się widywali. %7łycie w
Londynie było takie absorbujące! Deborah musiała zajmować się organizacją balu, Robert
załatwiał różne sprawy związane ze świeżo zdobytą fortuną, odwiedzał również krawców.
Z reguły spotykali się tylko przy stole. A ich rozmowy sprowadzały się do omawiania rozkładu zajęć
i decydowania, które zaproszenia przyjąć.
- Zapewne wkrótce zaczniemy prowadzić osobne życie towarzyskie - stwierdził któregoś
dnia i Deborah przeszył zimny dreszcz.
Czy chciał w ten sposób dać jej do zrozumienia, że nie życzy sobie pokazywać się z żoną
uczepioną jego rękawa? Potrząsnęła głową. Zdawała sobie sprawę, że za bardzo przejmuje
się humorami męża. Pewnie doszukiwała się ukrytego znaczenia tam, gdzie go nie było.
192 Annie Burrows
Ale jeśli chodzi o ten piknik... tak bardzo chciała wyrwać się choć na jeden dzień z
hałaśliwego, zatłoczonego Londynu i odetchnąć świeżym, wiejskim powietrzem.
I zaprosi Susannah. Zwłaszcza że Robert nie wezmie udziału w tej wyprawie. Nie
podejrzewała, że przyjaciółka mogłaby próbować znów przyciągnąć go do siebie, ale za
niego nie dałaby głowy.
Ze smętnie zwieszonymi ramionami wchodziła po frontowych schodach Walton House.
Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że gdyby to Susannah poślubiła Roberta, mąż chodziłby z
nią wszędzie, szczyciłby się taką żoną. Przy niej zaś, podczas tych nielicznych spotkań, w
których wzięli udział razem jako para, stał sztywno i odpowiadał na gratulacje przyjaciół z
armii chłodno i lakonicznie. Deborah nie oczekiwała, że będzie patrzył na nią z dumą i
miłością, ale czy nie mógłby postarać się choćby robić wrażenia, że jest z niej
zadowolony? Chyba nie żądała zbyt wiele?
Podeszła do stolika pod oknem i wysunęła szufladę, żeby wyjąć kartkę papieru. Powinna
napisać zaproszenie na piknik i przesłać je Susannah za pośrednictwem jednego ze
służących lorda Waltona. Lady Walton powiedziała, że może dowolnie dysponować jej
służbą, dopóki Robert nie przyjmie dodatkowych ludzi. Połaskotała się końcem gęsiego
pióra pod brodą i z uśmiechem wyobraziła sobie rozjaśnioną radością twarz przyjaciółki,
kiedy lokaj w liberii z hrabiowskimi pałkami stanie z listem na progu jej domu. I dreszcz,
jaki przejmie jej rodziców, gdy otrzymają list z relacją na ten temat.
Robert, który wyciągnął się na łóżku, żeby chwilę odpocząć, zauważył rozpromienioną
twarz żony. Zaniepokoił się, ponie-Cnotliwa żona
193
waż weszła do pokoju wyraznie przygnębiona. Od początku zdawał sobie sprawę, że
małżeństwo z nim nie było szczytem marzeń żadnej kobiety. Ale Deborah znosiła je z
podziwu godnym hartem ducha, który pozwalał jej przetrwać kolejne wyzwania losu.
Jednak ten uśmiech przy pisaniu listu...
Skrzywił się z bólu, lecz po raz pierwszy od powrotu z Berkshire nie był to ból nogi. Na
początku pobytu w Londynie płacił wysoką cenę za szczęście, jakiego zaznał w ramionach
Deborah. Przeważnie najbardziej doskwierała mu stopa. Budził się w nocy, pragnąc
zrzucić z niej koc, który palił ją żywym ogniem, i wtedy dopiero przypominał sobie, że ta
stopa, która sprawia mu tak potworny ból, leży na jakimś śmietnisku w Hiszpanii.
Tym razem jednak ból, który kazał mu zerwać się z łóżka, nie miał natury fizycznej. To
była zazdrość. Ostra i gwałtowna. Odczuwał ją za każdym razem, gdy ktoś gratulował mu
małżeństwa, spoglądając z uznaniem na jego śliczną, młodą żonę. Bo Deborah była
śliczna! Promieniała teraz zdrowiem, którego tak bardzo jej brakowało, gdy zobaczył ją po
raz pierwszy. Po dwóch tygodniach na wsi wypełniła się, a na jej policzkach pojawiły się
rumieńce.
Przerażały go jednak jej roziskrzone radością oczy, gdy odbierał gratulacje z okazji ślubu.
Pochylała głowę i zerkała nieśmiało spod rzęs na mężczyzn, których uważał za swych
przyjaciół. I rumieniła się pod ich pełnym uznania wzrokiem. %7łałował, że tak bardzo się
starał zapewnić jej rozkosz w małżeńskim łożu. %7łałował, że nie był brutalny i egoistyczny,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]