[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego wazami. Tego wieczoru zaproponował mu wspólne wyjście do
nocnego baru, gdzie przedstawił mu Hanifa, brata Mirny.
Był to gejowski bar, gdzie się tańczyło. Ze sposobu, w jaki Hanif
patrzył na Jamesa Allena, Lilian zrozumiała, że bardzo mu się podoba.
Hanif miał czarne, głębokie spojrzenie i ujmujący uśmiech. Objął ją w
tańcu, a ona uciekła, bo przestraszyła się tego, co mogłoby wydarzyć
siÄ™ dalej.
Lilian bolała nad własną nieudolnością, nad niemożliwymi do
wprowadzenia w życie radami Justina, miała ochotę zostawić
wszystko, zaszyć się w pracowni i nigdy z niej nie wyjść. Przyjaciel
milczał. Znała go jednak na tyle dobrze, aby domyślić się z sapania w
słuchawce, że z trudem opanowuje śmiech. Urażona chciała się
rozłączyć.
- Przepraszam, ale trudno jest mi się opanować - czkał między
jednym wybuchem wesołości a drugim.
Wrodzone poczucie humoru Lilian wzięło górę i rozchmurzyła
siÄ™.
- No dobrze, możesz się ze mnie nabijać.
- Lilian, idziesz do gejowskiej knajpy przebrana za chłopaka,
więc nie dziw się temu, co cię spotkało! Zwłaszcza że jesteś ładniutka
jako James Allen.
Justin miał rację.
- Jestem przekonany, że gdyby James Allen poszedł do baru dla
hetero, nie mogłabyś opędzić się od dziewczyn, podobnie byłoby
zresztą z Lilian w lokalu dla lesbijek. Masz dużo naturalnego uroku.
Każdy na ciebie poleci.
Uspokojona spojrzała na sytuację z dystansem. Zaraziła się
wesołością Justina.
- Biedny Hanif, z pewnością nic nie zrozumiał - skomentowała.
Oczywiście, że nic. Kto pociągał ją bardziej: brat czy siostra? Co do
tego nie miała wątpliwości, z całą pewnością Mirna. Ale co zrobić,
żeby ją znów spotkać? Może nie zadzwoniła tylko dlatego, że była
bardzo zajęta. Justin poradził jej poczekać jeszcze dwa, trzy dni, a
potem zadzwonić do pracy. Między dwoma łykami wódki powtórzył
jej te same rady, których ona udzielała mu, kiedy poznał Teda.
Mirna była zupełnie inna niż Lilian. Nie reagowała podobnie, a
poza tym miała swoje życie. Obowiązki, spotkania... Potrzebowała
czasu na przyzwyczajenie się do myśli o nowym związku. A może już
kogoś miała.
To, co Lilian powinna zachować w pamięci, to pieszczota Mirny
w momencie pożegnania. Musi uzbroić się w cierpliwość. Justin
zapewniał, że dziewczyna wkrótce do niej zadzwoni. Co do Hanifa,
jeśli będzie nalegał na spotkanie z Jamesem Allenem, wystarczy
powiedzieć mu najzwyczajniej w świecie, że nie jest zainteresowany.
Pokrzepiona Lilian zasugerowała Justinowi zorganizowanie
weekendu we dwoje - tylko on i Ted. Czas poświęcony tylko im
dwojgu. Lilian była przekonana, że jej rodzice rozwiedli się w dużej
mierze dlatego, że nie potrafili odnalezć się we dwoje, bez dzieci. I że
nawet jeśli nie ma się dzieci, weekendy sam na sam są podstawą. Być
może Ted miał wrażenie, że praca jest dla Justina ważniejsza od ich
zwiÄ…zku.
Lilian uśmiechnęła się słysząc reakcję przyjaciela. Chyba strzeliła
w dziesiątkę. Wystarczy teraz iść za ciosem, zachęcić go, aby
zadzwonił do Teda na komórkę, przeprosił za wybuch złości i
powiedział, że go kocha. Justin był uparciuchem, więc nie nalegała,
słysząc stanowczą odmowę. Wiedziała, że po kilku bezsennych
nocach posłucha jej. Za kilka dni opowie jej, jak wszystko dobrze się
teraz układa między nim a Tedem. Ona może również będzie mogła
mu coś opowiedzieć...
Z pewnością, mruknął do siebie jej Kupidyn, wyciągnięty
wygodnie na materacu z chmur. A ponieważ nie miał nic lepszego do
roboty, jak czekać, zamknął oczy i zasnął.
Rozdział 14
Lilian obudziła się następnego ranka dokładnie siedem godzin po
zaśnięciu. Jasna niedziela zapowiadała się obiecująco, słońce
ukazywało się zza stalowo - szarych chmur, ciężkich od wiosennego,
przelotnego deszczu. Lubiła obserwować zmieniające się niebo,
sposób, w jaki światło kładło się na ocynkowanych dachach,
ciemnych dachówkach, kominach z cegły, telewizyjnych antenach,
siedzących na nich szpakach i zaczynających zielenić się drzewach.
Różnorodność kolorów zadziałała na nią twórczo.
Kiedy zadzwonił telefon, miała oblepione gliną dłonie. Otarła je
byle jak i chwyciła słuchawkę:
- Halo?
- James Allen? Mówi Mirna.
- Cześć.
Czerwieniąc się Lilian oparła się o ścianę.
- Wiesz - podjęła Mirna - przepraszam, że nie zadzwoniłam
wcześniej. Mama dała mi twój telefon w czwartek rano, ale...
dowiedziałam się, że jedna z moich przyjaciółek dostała kosza i ją
pocieszałam. Musiała się wygadać. Teraz jest już lepiej. Poza tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl