[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A wiesz, z jakiego to jest wydziału? Kresge spojrzał na wydruk. Nie mam
pojęcia.
Możesz się tego dowiedzieć?
Formalnie nie mam dostępu do dokumentów z działu księgowoś
A nieformalnie? spytał nieśmiało Corde.
Zobaczę, co da się zrobić. Po chwili spytał: Do czego to trzebne,
skoro złapaliście tego chłopaka?
Corde powoli zdjął kłaczek, który przyczepił mu się do obcasa, i długo ociągał
się z odpowiedzią. W tym czasie do gabinetu wpadła atrakcyjna blondynka ze
stertą pism do podpisania. Szef ochrony wstał i nieporadnie przedstawił ich
sobie oficjalną formułką. Nie mieli nic wspólnego ze sobą z wyjątkiem niechęci
do tego przypadkowego spotkania. Jednak Corde byl wdzięczny za to najście
wydawało się, że wszystkie pytania wyparowa�ły z głowy Kresge'a. Kiedy podpisał
dokumenty i wrócił do rozmowy, o i więcej nie pytał.
Sarah mogła wyczuć jego obecność, jakby unosił się nad nią, tak jak i grzane
promieniami słonecznymi powietrze.
Rozejrzała się wokół, spojrzała na polanę, las, wysokie trawy.
Kolejne kroki, szelest liści, trzaskanie gałęzi.
(Zatem: Nie lata, nie wyłania się z nicości, nie pływa. Chodzi, rządku.)
Sarah spodziewała się zobaczyć łunę, gdy nadchodził, ale widziała ko drzewa,
gałęzie, liście, trawę, cienie. Kroki rozlegały się coraz bb;
Nieregularne, niepewne. Potem go zobaczyła: postać w lesie, przedzierają�cą się
przez krzewy w jej kierunku. Mniej przypominał czarnoksiężnika, bardziej
potężnego mężczyznę idącego z hałasem przez las. (To też w po�rządku.)
Jestem tutaj! Tutaj! Wstała i wymachiwała ręką. Zatrzymał się,
zlokalizował ją i powoli zmienił kierunek, odgarniając
gałęzie.
Wzięła pluszowego misia i pobiegła w stronę przybysza. Jestem tu�taj!
wołała.
Uniosła się gałązka z jasnozielonymi liśćmi i wyłonił się zastępca sze�ryfa. Z
munduru otrzepał kurz i liście.
Tom! wrzasnęła. Jej serce zamarło.
Hej, dziewczynko, jak się tu dostałaś, że się nie pobrudziłaś? Zdjął
liść z włosów, a potem pacnął się w czoło. Ale robactwo. Przyj�rzał się
dłoni.
Zawiedziona Sarah patrzyła na niego.
Nie powinnaś tutaj być. Mogłaś narobić mi kłopotów. Masz trzy�mać się
blisko domu. Ale dość tego gadania. Mama chce cię zaraz widzieć. Mówi, że masz
spotkanie z panią doktor.
Teraz nie mogę wrócić do domu. Wzrokiem omiotła las. Na pew�no uciekł!
Policjant go wystraszył.
No, nie wiem rzekł spokojnie Tom. Twoja mama powiedziała, żebym cię
przyprowadził.
Nie teraz. Proszę. Może za pół godziny? Była bliska płaczu.
O, masz ze sobą uroczego kolegę. Jak ma na imię?
Czatni.
To może wrócisz teraz z Czatnim do domu, a potem razem przyj�dziemy tutaj.
Będę pilnował, żeby nic ci się nie stało. Zgadzasz się?
Gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, rzekł:
Mama będzie niezadowolona, jeżeli cię teraz nie przyprowadzę, jak Prosiła.
Chyba nie chcesz, żeby była na mnie zła?
To prawda. Jeśli teraz nie wróci do domu, jeśli przepadnie spotkanie 2 doktor
Parker, mama będzie wściekła na Toma. Sarah nie była w stanie gnieść myśli, że
ktoś może się wściekać z jej powodu. Ludzie cię nienawi-Za-> gdy ich
denerwujesz, śmieją się z ciebie.
Ponownie rozejrzała się wokół siebie. Człowiek Słońca pewnie znikł, ciekł i jest
teraz daleko.
" Dlaczego ty jesteś taka smutna?
Nie jestem smutna. Sarah weszła w trawę. Tędy. Lepsza dro�ga.
Wyprowadziła go z wysokiej trawy na pas ziemi za pastwiskiem dla krów i
skierowała się w stronę domu. Była pewna, że nigdy nie spotka się z Człowiekiem
Słońca.
Specjalnie dla Dziennika: Policja poinformowała, że zatrzymała ucz-nia pierwszej
klasy szkoły średniej w sprawie Księżycowego Zabój�cy". Oskarża go o
zamordowanie dwóch studentek Uniwersytetu Au-dena.
Piętnastolatek, którego tożsamość ze względu na wiek nie może być ujawniona,
został aresztowany przez zastępców szeryfa z miasta i z hrabstwa wczoraj po
południu w swoim domu.
Idealnie odpowiada profilowi, który opracowaliśmy" powie�dział szeryf New
Lebanon Steve Ribbon. Zgromadził kolekcję porno�graficznych zdjęć i rysunków
dziewczyn. Wydaje się, że planował całą serię przestępstw."
Szeryf Ribbon dodał, że policjanci rozważają możliwość, iż nasto�latek był
zamieszany w zabójstwo innej studentki uniwersytetu, Su�san Biagotti, które
miało miejsce w ubiegłym roku.
Stwierdził: Do tej pory wszystko wskazywało, że dziewczyna zo�stała zamordowana
podczas napadu rabunkowego. Jednak teraz wy�daje się prawdopodobne, że było to
pierwsze w serii zabójstw."
Niektórzy z mieszkańców New Lebanon przyjęli wiadomość o are�sztowaniu z
umiarkowaną ulgą. Oczywiście jesteśmy zadowoleni, że został schwytany"
powiedziała jedna z mieszkanek New Lebanon, która odmówiła podania swojego
nazwiska ale pozostaje wiele py�tań. Czy działał sam? Czy moje dzieci mogą
bezpiecznie chodzić do szkoły?"
Inni byli mniej powściągliwi w swoich opiniach. Znów możemy swobodnie oddychać"
powiedział jeden ze sklepikarzy z ulicy Głów�nej, który również chciał
zachować anonimowość. W ciągu kilku tygo�dni moje obroty spadły do zera. Mam
nadzieję, że trafi na krzesło elek�tryczne."
Zgodnie z prawem stanowym za morderstwo osoba piętnastoletnia może być sądzona
jak dorosły, ale przestępcy poniżej osiemnastego ro�ku życia nie można skazać na
karę śmierci. Jeśli sąd oskarży nastolat�ka o morderstwo pierwszego stopnia,
grozi mu wyrok od trzydziestu pięciu lat do kary dożywotniego więzienia. W takim
przypadku dopie�ro po upływie dwudziestu pięciu lat będzie mógł się ubiegać o
zwolnie�nie warunkowe.
Dianę natknęła się w czasopiśmie na dowcip rysunkowy o psychiatrach i wycięła go
dla doktor Parker. Przedstawiał małą rybkę siedzącą w fote�lu i trzymającą
notatnik. Obok niej na kanapie leżał olbrzymi rekin. Ryba mówiła do niego: Ależ
nie, to zupełnie normalne, że chcesz zjeść swojego psychiatrę". Dianę
przyglądała się uważnie rysunkowi, wprawdzie nie było jej do żartu, ale rekin
miał tak zabawną minę, że wybuchnęła śmie�chem.
Jednak doktor Parker roześmiała się jeszcze głośniej, kiedy zobaczyła wycięty
rysunek. Może mimo wszystko ta kobieta ma poczucie humoru. Przypięła zaraz
wycinek na tablicy. Dianę wpadła w ekstazę, jakby dosta�ła złotą gwiazdę w
szkole.
Sarah siedziała w poczekalni. Doktor Parker chciała najpierw poro�zmawiać z
Dianę. Samą. Zaniepokoiło to Dianę, zastanawiała się, jaką złą informację
usłyszy. Zobaczywszy jednak, że doktor Parker się śmieje, uznała, że nie
pojawiły się kłopoty. Kiedy terapeutka szperała na biurku, powiedziała jej o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]