[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Niech nie wchodzą dopóty, dopóki nie skończymy  odparł Planard.  Bądz tak dobry i
chwyć z tamtej strony, a ja chwycę z tej.
Nie musiałem zgadywać, o czym mówi. W kilka sekund pózniej coś przesunęło się nad moją
twarzą i całkowicie zasłoniło światło, jednocześnie tłumiąc dzwięki i od tej chwili żaden odgłos
nie docierał do moich uszu. Słyszałem jedynie chrobot śrubokrętu i zgrzyt kolejno wkręcanych
śrub. Te zwykle normalne odgłosy teraz brzmiały mi w uszach niczym jakieś przerażające
grzmoty, obwieszczajÄ…ce mojÄ… zgubÄ™.
Następnych wypadków nie mogę opisać tak, jak odbierał je mój słuch, byłoby to bowiem
zbyt niedokładne i zbyt chaotyczne, muszę je przedstawić tak, jak zrelacjonowały mi je inne
osoby.
Wieko trumny zostało przykręcone, obaj panowie uporządkowali pokój i ustawili trumnę
dokładnie wzdłuż desek; hrabia szczególnie się niecierpliwił i denerwował, aby wszystko
wyglądało jak zwykle. Nie chciał wzbudzać podejrzeń, że coś jest nie w porządku.
Kiedy skończyli, doktor Planard powiedział, że idzie do hallu po ludzi, którzy mieli wynieść
trumnę i umieścić ją w karawanie. Hrabia wyciągnął czarne rękawiczki i z białą chusteczką w
ręku sprawiał wrażenie doskonałego żałobnika.
Przez chwilę stał u szczytu trumny, czekając na przybycie Planarda z ludzmi do pomocy.
Wkrótce usłyszał zbliżające się ciężkie kroki.
Planard wszedł pierwszy drzwiami prowadzącymi do pokoju, w którym poprzednio stała
trumna. Teraz jego zachowanie uległo całkowitej zmianie; był nonszalancki, jakby ironiczny.
Przekraczając próg razem z sześcioma ludzmi, powiedział:
 Panie hrabio, muszę panu z przykrością oznajmić, że wystąpiły pewne niespodziewane
trudności. Jest tu monsieur Carmaignac z policji. Twierdzi, że w sąsiedztwie rozprowadzono
duże ilości towarów przemycanych z Anglii i że część z nich została ukryta w pańskim domu.
Oczywiście zapewniłem go, że, o ile wiem, jest to całkowicie błędna informacja i że na pewno
zgodzi się pan, by sprawdzono każdy zakamarek, każdy pokój, szafę i skrytkę w pańskim domu.
 Ależ oczywiście!  wykrzyknął głośno hrabia, jednak bardzo zbladł.  Dziękuję, drogi
przyjacielu, że mnie pan uprzedził. Klucze i cały dom są do pańskiej dyspozycji, proszę, niech
pan wszystko sprawdza, ale, jeśli łaska, proszę mi powiedzieć, czego to pan szczególnie szuka?
 Niech mi pan hrabia de St. Alyre wybaczy  odparł Carmaignac nieco sucho  ale
wydane instrukcje zabraniają mi o tym mówić; mam polecenie dokonać rewizji, a tu jest
odpowiedni nakaz sÄ…dowy, panie hrabio.
 Monsieur Carmaignac, czy mogę mieć nadzieję  wtrącił Planard  że zezwoli pan
hrabiemu de St. Alyre wziąć udział w pogrzebie krewnego, który, jak pan widzi, spoczywa w tej
oto... (wskazaÅ‚ trumnÄ™) i musi jechać na Père la Chaise czekajÄ…cym przed bramÄ… karawanem.
 Z wielkim żalem muszę odmówić. Otrzymałem bardzo dokładne instrukcje, lecz to
opóznienie, jak sądzę, nie będzie duże. Pan hrabia chyba nawet na moment nie przypuszcza, że
go o coś podejrzewam. Jednak muszę spełnić swój obowiązek tak, jakbym nikomu nie ufał.
Otrzymałem rozkaz rewizji i muszę wszystko sprawdzić. Bywa, że różne rzeczy są ukrywane w
najdziwniejszych miejscach. Nie wiem, na przykład, co zawiera ta trumna.
 Zwłoki mego krewnego, Pierre a de St. Amanda  odparł hrabia wyniośle.
 Och! A więc widział go pan?
 Czy go widziałem? Często, bardzo często!  Hrabia wyraznie był poruszony.
 Ale ja mam na myśli zwłoki?
Hrabia szybko spojrzał na Planarda.
 N... nie, monsieur... to znaczy, widziałem je tylko przez chwilę.
Znowu rzucił spojrzenie w kierunku Planarda.
 Ale, jak sądzę, wystarczająco długo, aby je rozpoznać?  podsunął Carmaignac.
 Oczywiście... oczywiście, natychmiast... bezbłędnie. Kogo? Pierre a de St. Amanda? Ja
nie miałbym go rozpoznać na pierwszy rzut oka? Nie, nie, biedak, za dobrze go znałem.
 To, czego szukam  powiedział monsieur Carmaignac  z powodzeniem zmieściłoby się
w czymś tak długim i wąskim... Bywa, że służba jest dość niedbała. Unieśmy wieko.
 Pan wybaczy, monsieur  powiedział stanowczo hrabia, przysuwając się do trumny i
wyciągając nad nią rękę  ale nie mogę zezwolić na taką profanację...
 Ależ to nie będzie żadna profanacja... Po prostu uniesiemy tylko wieko trumny, a pan
będzie przez cały czas w pokoju. Po dokonaniu, jak wszyscy się spodziewamy, identyfikacji,
będzie pan miał okazję jeszcze raz rzucić okiem, tym razem po raz ostatni, na swego ukochanego
krewnego.
 Ależ, proszę pana, ja tego nie mogę zrobić.
 A ja, monsieur, muszę to zrobić.
 Poza tym, przy dokręcaniu ostatniej śruby złamał mi się śrubokręt. Daję panu słowo
honoru, że w tej trumnie znajdują się tylko zwłoki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl