[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomocy, dobra, jego sprawa.
To Jesse go zatrzymał.
- Masz ją przeprosić - odezwał się na tyle głębokim i rozka
zującym tonem, że Craig wrósł w podłogę. Powoli odwrócił
głowę, kierując wzrok na Jesse'a.
- Chrzanię - oświadczył, wykazując się brakiem zdrowego
rozsądku i umiejętności przewidywania.
W sekundę pózniej nie tylko nie wyszedł, ale nawet nie do
szedł do drzwi. Został w nie wbity. Jesse wykręcał mu rękę za
plecami w sposób, jak przypuszczam, raczej bolesny, jednocześ
nie ciężko się opierając o niego.
- Przeproś młodą damę - syknął. - Stara się wyświadczyć ci
przysługę. Nie traktuje się w ten sposób kogoś, kto próbuje ci
pomóc.
Hola. Jak na faceta, którego podobno nie interesuję, Jesse bywa
drażliwy na punkcie tego, jak niektórzy ludzie mnie traktują.
- Przepraszam - wydusił z siebie Craig przyciśnięty do drew
nianych drzwi. W jego głosie brzmiał ból. To, że jest się mar-
58
twym, wcale nie oznacza, że jest się odpornym na urazy. Dusza
pamięta, nawet jeśli ciało odeszło.
- Tak lepiej - powiedział Jesse, puszczając go.
Craig opadł na drzwi. Mimo że cham, było mi go żal. Miał
jeszcze gorszy dzień od mojego.
- Chodzi tylko o to - odezwał się Craig zbolałym głosem,
pocierając ramię, którego o mało nie złamał mu Jesse - że to
niesprawiedliwe, rozumiecie? To nie miałem być ja. Ja powi
nienem był przeżyć. Nie Neil.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Och? Neil był z tobą na tej łodzi?
- Na katamaranie - sprostował Craig. - Tak, oczywiście, że
był.
- Był twoim kumplem od żeglowania?
Craig posłał mi spojrzenie pełne niechęci, które zamienił na
stępnie, zerknąwszy nerwowo w stronę Jesse'a, na wyraz uprzej
mego politowania.
- Oczywiście, że nie - oznajmił. - Myślisz, że wywróciłoby
nas, gdyby Neil miał zielone pojęcie o tym, co robi? To on po
winien umrzeć. Nie wiem, co mama z tatą sobie myśleli. Za
bierz Neila ze sobą na katamaran". Cóż, mam nadzieję, że są
teraz szczęśliwi. Zabrałem Neila ze sobą na katamaran. I spójrz,
co mi to dało. Nie żyję. A mój głupawy braciszek przeżył.
6
óż, teraz przynajmniej wiedziałam, dlaczego Neil był taki
dziwnie cichy podczas kolacji: niedawno stracił jedynego brata.
c
59
- Facet nie był w stanie przepłynąć basenu - ciągnął Craig -
żeby nie dostać ataku astmy. W jaki sposób zdołał przetrwać
uczepiony katamaranu przez siedem godzin, przy fali wysoko
ści trzech metrów, zanim go wyciągnęli? No, w jaki sposób?
Nie potrafiłam tego wyjaśnić. Podobnie jak nie wyobrażałam
sobie, jak wytłumaczyć Craigowi, że to właśnie przekonanie o tym,
że to brat powinien był zginąć, zatrzymuje jego duszę na ziemi.
- Może - poddałam delikatnie - uderzyłeś się w głowę.
- Ajeśli nawet, to co z tego? - Craig patrzył na mnie gniew
nie, dając jasno do zrozumienia, że popełniłam gafę. - Choler
ny Neil, który nie umiał machnąć palcem, żeby się uratować,
zdołał się utrzymać. A ja, zdobywca tylu nagród pływackich?
Tak, to właśnie ja utonąłem. Nie ma sprawiedliwości na tym
świecie. I dlatego ja jestem tutaj, a Neil siedzi na dole, wcinając
cholerne fajitas.
Jesse przybrał bardzo poważny wyraz twarzy.
- Czy zamierzasz zatem pomścić swoją śmierć, odbierając
życie bratu tak, jak, w twoim przekonaniu, odebrano twoje?
Skrzywiłam się. Po minie Craiga widziałam, że nic takiego
nie przyszło mu dotąd do głowy. %7łałowałam, że Jesse to zasuge
rował.
- Wcale nie, człowieku - odparł Craig. Potem, zastanowiw
szy się chwilę, dodał: - A mógłbym coś takiego zrobić? To zna
czy, zabić kogoś? Gdybym chciał?
- Nie - odezwałam się w tej samej chwili, w której Jesse po
wiedział:
- Tak, ale ryzykowałbyś zbawienie nieśmiertelnej duszy...
Craig, oczywiście, nie zwrócił na mnie uwagi. Słuchał tylko
Jesse'a.
- Zwietnie - mruknął, przyglądając się swoim rękom.
- %7ładnego zabijania - oświadczyłam podniesionym głosem.
- %7ładnego bratobójstwa. Nie, póki ja tu jestem.
60
Craig spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie zamierzam go zabijać - stwierdził.
Pokręciłam głową.
- No więc? - zapytałam. - Co cię zatrzymuje? Czy coś... no,
nie wiem. Czy czegoś sobie nie zdążyliście powiedzieć? Czy
chcesz, żebym mu to przekazała? Bez względu na to, co to jest?
Craig popatrzył na mnie, jakbym spadła z księżyca.
- Neilowi? %7Å‚artujesz? Nie mam mu nic do powiedzenia.
Facet jest bez znaczenia. Tylko spójrz na niego - żeby się pro
wadzać z kimś takim, jak twój brat.
To, że ja sama nie mam specjalnie wysokiego zdania o swoich
przyrodnich braciach z wyjątkiem oczywiście Davida, wcale nie
znaczy, że będę siedziała bezczynnie, pozwalając, żeby ktoś
mówił przy mnie coś złego na ich temat. W każdym razie, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]