[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musisz przyznać, że coś tu jest nie tak. Przychodzisz do mojego domu i chcesz, żebym ci coś
ugotowała. Nie mogę pozbyć się myśli, że Georgina nie jest tym szczególnie zachwycona, i
nie obchodzi mnie, jak bardzo wyzbyta jest zazdrości. - Spojrzała na niego poważnie i
ściszyła głos. - Musisz wiedzieć, że stawiasz mnie w bardzo niezręcznej sytuacji...
- Popadasz w paranojÄ™.
Zapomniał już, jak uwielbiał jej sposób rozkładania rozmowy na czynniki pierwsze i
dochodzenia do sedna. Teraz był idealny moment, żeby powiedzieć jej, że on i Georgina nie
31
S
R
staną już na ślubnym kobiercu, że to zlecenie cateringowe jest nieaktualne. Nie zrobił tego.
Zamiast tego uśmiechnął się.
- Jeśli gotowanie dla mnie to dla ciebie stres, to oczywiście nie chciałbym, żebyś się
czuła zobowiązana...
- To żaden stres.
- Dobrze, więc nie ma problemu. Czy w supermarketach zawsze jest tyle ludzi?
- Jasne, że w supermarketach jest tłok. Kiedy ostatni raz w jakimś byłeś?
- Hm, zastanówmy się. - Zaczął jej pomagać w wyjmowaniu zakupów z wózka, patrząc
z rozbawieniem, jak układała rzeczy, które niedbale położył na taśmie. - Chyba raz
poszedłem do takiego małego w pobliżu.
Starał się rozmawiać na neutralne tematy. Raz lub dwa, gdy pakowała rzeczy do toreb,
powiedział coś o ich przeszłości. Parę drobnych wspomnień, od których zrobiło jej się ciepło
w środku. Piekarnia, do której chodzili w Wenecji. Cukiernie w Paryżu, gdy czasami
zatrzymywali siÄ™ w jej mieszkaniu.
Nalegał, że to on wniesie torby do domu. Nie było sensu się kłócić. Włożyła wino do
lodówki. Włączyła muzykę.
- Podoba mi się - powiedział, spuszczając oczy. - Seksowna.
- Gdzie jest Georgina dziÅ› wieczorem?
- W Paryżu, o ile się nie mylę. Wyładowuje swój gniew na terapeutycznych zakupach,
Jej matka już zapewne pocieszyła swoją córkę, że Angelo nie był dobry dla niej -
obcokrajowiec, który nie ma pojęcia o brytyjskim stylu życia.
- O ile się nie mylisz? Brzmi tak, jakby ci to było obojętne. Trzeba było ją wziąć ze
sobą, żeby spróbowała mojej kuchni.
- Wolę rozsmakowywać się w niej sam. - Wypił łyk wina i spojrzał jej w oczy znad
kieliszka.
Intensywność jego spojrzenia uderzyła jej do głowy - i te parę sekund wystarczyło, by
zacięła się w palec ostrym nożem, którym jak dotąd posługiwała się tak biegle.
Z cichym okrzykiem podbiegła do zlewu.
- Pokaż! - Już był przy niej.
- To nic takiego. - Uśmiechnęła się niepewnie. - Zazwyczaj podczas siekania cebuli nie
ucinam sobie palców.
- Gdzie apteczka?
- Nie krwawię. Ja... - Nie dokończyła, bo włożył jej palec do swoich ust i zaczął ssać.
- Zrodek odkażający - mruknął, podczas gdy ją zalała fala gorąca. - Wiedziałaś o tym?
Poszukajmy jakiegoÅ› plastra.
- Mam gdzieś w jednej z szuflad - wymamrotała.
32
S
R
Zaczął otwierać szuflady, a ona stała jak wryta. Wreszcie znalazł i zaczął ostrożnie
nakładać jej opatrunek. Jego dotyk przeszył ją jak prąd.
- Nie musisz tego robić, Angelo. Doskonale umiem sama przylepić sobie plaster. -
Pomyślała, że sprzeciw niewiele zdziała.
- Nonsens. Kobietom robi się słabo na widok krwi. - Spojrzał na nią i uśmiechnął się
szeroko. - Na szczęście jestem mężczyzną i dobrze sobie radzę w takich sytuacjach.
- To naj... naj...
- Najszczersza rzecz, jaką ktoś ci kiedykolwiek powiedział?
- Największy stek bzdur, jaki w życiu słyszałam. - Plaster już był założony, ale on
nadal stał przy niej, utrudniając jej oddychanie.
- Pamiętasz, kiedyś powiedziałem ci, że rozważałem studiowanie medycyny...
- A ty pewnie pamiętasz, jak odpowiedziałam, że myślenie o studiowaniu medycyny
nie robi z ciebie lekarza?
- To była wyjątkowo ostra riposta - powiedział obłudnie - szczególnie że wtedy akurat
trafnie zdiagnozowałem twój wywołany stresem wrzód żołądka i niestrawność.
Przez kilka sekund Francesca nie odpowiedziała. Potem wymamrotała, patrząc w bok:
- Zabiorę się lepiej do gotowania. Kurs cateringowy, który skończyłam, był bardzo
dobry. Nie tylko uczyliśmy się gotować, ale też całkiem sporo nauczyłam się o odżywianiu i
wpływie jedzenia na nasze zdrowie i samopoczucie. - Stojąc do niego tyłem, była w stanie
znowu się opanować.
- Doprawdy. InteresujÄ…ce.
- Tak. Bardzo.
Krewetki się ugotowały. Zrobiła szybko dresing do sałatki.
- I to był ten sam kurs, który zrobił twój... chłopak?
- Jack... nie, Jack zrobił inny kurs, gdzie indziej.
Angelo czuł, jak ogarnia go rozdrażnienie. Stłumił je i zaczął przeglądać kolekcję płyt,
wyjmował niektóre i układał w bezładny stos na kuchennym stole.
Kątem oka Francesca obserwowała, jak powstaje bałagan. Nie była zaskoczona. Na
początku ich związku odkryła, że chociaż Angelo był zorganizowany w pracy, był
spektakularnym bałaganiarzem w życiu prywatnym.
- Mam nadzieję, że planujesz odłożyć na miejsce te wszystkie płyty, które
porozrzucałeś po moim stole - powiedziała, przykrywając patelnię z kurczakiem. Zrobiła
sobie przerwę i usiadła z lampką wina.
- Oczywiście. - Przestał w skupieniu przeglądać płyty i rzucił jej zdziwione spojrzenie.
- Nie mam zamiaru po tobie sprzątać. Angelo zmarszczył brwi.
- Czy kiedykolwiek to robiłaś? Nie przypominam sobie!
33
S
R
- Och, zapomniałam. - Dopiła wino i wstała, żeby wyjąć talerze. - To była jedna z
moich wad. Brak odpowiedniego szacunku dla wielkiego Angela Falcone!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]