[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dłonią.  Pamiętajcie, musicie stąd wyjść, nim wszystko zniknie  przypomniał.
Potem pogardliwie odtrącił wyciągnięte ramię Zmierci i odszedł powoli, powłócząc no-
gami, u boku ciemno odzianej postaci.
 Jaki miły staruszek  powiedziała Księżniczka.  Nazwał cię synem.
 Pewnie wydawałem mu się chłopcem. Musiał mieć prawie sześćset lat.
 Polubił cię. Twoje zwycięstwo nad magiczną mgłą naprawdę zrobiło na nim wra-
żenie.
 Na mnie też. Ale nie chciałbym tego nigdy więcej powtórzyć.
Wróciła Lazica, prowadząc za rękę oszołomionego i milczącego księcia.
 To jego miałam przyprowadzić?  upewniła się.  Nie widziałam nikogo in-
nego.
 Tak  odparła Księżniczka.
 Jesteście przyjaciółmi Arlebara? Jak się nazywacie? Dokąd poszedł Arlebar?
 Jestem Kedrigern z Góry Cichego Gromu, a to Księżniczka, moja żona.
 Kedrigern jest bardzo sławnym czarodziejem. Ja też trochę czaruję. I umiem latać
 dodała Księżniczka, zataczając wdzięczny krąg w powietrzu.
 Też to robiłam  odparła Lazica.  Spędziłam długi czas jako mucha.
 Ja byłam ropuchą. To o wiele przyjemniejsze  powiedziała Księżniczka, lekko
lÄ…dujÄ…c na ziemi obok Kedrigerna.
 Całe szczęście, że nie spotkałyśmy się wtedy  zauważyła Lazica i roześmiała się
wesoło. Księżniczka i Kedrigern zawtórowali. Tylko Piękny stał blady i milczący, wpa-
trując się w Lazicę z uwielbieniem. Podczas gdy panie gawędziły jak stare przyjaciółki,
czarodziej odciągnął Pięknego na stronę.
 Nadal zamierzasz prowadzić życie wypełnione cierpieniem i służbą potrzebują-
cym?  zapytał.
 Co za piękna kobieta! Wspaniała!  odezwał się książę, jakby go nie słyszał.  Co
za oczy... jaka figura... i ten głos...
 Więc odkryłeś, że jednak możesz żyć bez Lalloree? Piękny spojrzał na niego
z oburzeniem.
 Bez tej głupiutkiej dzierlatki? Lalloree to jeszcze dziecko. Lazica jest kobietą.
154
Bardzo piękną kobietą.
 Zauważyłem. Podoba ci się?
 O, dobry magu, pomóż mi zdobyć jej serce! Bez pięknej Laziki moje życie straci
sens! Pomóż mi, błagam!
 W porządku. Jeśli zrobisz dokładnie to, co powiem, macie spore szansę, że będzie-
cie odtąd żyli z Laziką szczęśliwie... przynajmniej przez jakiś czas.
Gdy mężczyzni rozmawiali ze sobą, stojąc w wejściu, Księżniczka i Lazica wymie-
niały wspomnienia z czasów, gdy były odpowiednio ropuchą i owadem. Księżniczka
opowiedziała o tym, jak rzucono na nią zaklęcie oraz o zdarzeniach, które potem nastą-
piły, kończąc na spotkaniu z Arlebarem. Potem zapytała Lazikę, za sprawą jakiego zaklę-
cia, czaru czy uroku stała się muchą.
 Ależ to był mój własny pomysł, Księżniczko.
 Chciałaś byś muchą?
 Niezupełnie. Chciałam stać się czymś, czego mój odrażający kuzyn nie zechce po-
ślubić. Prześladował mnie bez litości. Ciągle przysyłał mi klejnoty, służących, zakaptu-
rzonych wrogów jako haracz, pisał dla mnie okropne wiersze i śpiewał serenady pod
oknem. Co rusz znajdowałam w jedzeniu jego miłosne liściki. Nie dawał mi spokoju
nawet przez chwilę. Siostry namawiały mnie, żebym go poślubiła, bo jestem najstar-
sza i muszę wyjść za mąż jako pierwsza. Rodzice nie przestawali mi przypominać, jakie
szczęście mnie spotkało, że ktoś taki jak Conrad Coeur du Fer de la Tour Brisee raczył
na mnie zwrócić uwagę, bo ostatecznie...
 Conrad? Conrad to twój kuzyn?  przerwała Księżniczka.
 Tak. Znasz go?
 Podróżowaliśmy razem. I co było dalej?
 Zrozpaczona, zwróciłam się o pomoc do Arlebara; obiecał, że już nigdy nie będę
musiała uciekać przed Conradem. Co się z nim stało?
 Znalazł sobie inną.
 Co za ulga.  Lazica uśmiechnęła się melancholijnie.  Biedny Conrad. W głębi
duszy nie był zły, mimo całej chełpliwości i braku ogłady, ale miał takie zimne i wil-
gotne dłonie, fuj!
 I nadal takie ma. Został przemieniony w ropuchę  poinformowała
Księżniczka.
 Niemożliwe! Jaka kobieta zgodziłaby się poślubić ropuchę?
 Ona też jest ropuchą. Tworzą bardzo zgraną parę.
 Jakie to słodkie. Cieszę się ze względu na Conrada. I cieszę się, że już nie muszę
być muchą. Tylko że po powrocie moje siostry zaczną mnie namawiać, żebym wyszła
za kogoś innego  westchnęła Lazica z rezygnacją.
 A co powiesz na niego?  zapytała Księżniczka, wskazując Pięknego ruchem
155
skrzydła.
 Bardzo dekoracyjny  przyznała Lazica bez entuzjazmu.
 To książę.
 W dzisiejszych czasach wszyscy są książętami. Trochę mało rozmowny, nie są-
dzisz?
 Został ciężko doświadczony za sprawą magii. Macie ze sobą wiele wspólnego.
Lazica popatrzyła na Pięknego w zamyśleniu.
 Jego ręce wcale nie są wilgotne. Zauważyłam od razu.
 No widzisz. Jest przystojny, jest księciem, ma przyjemne, suche dłonie i najwyraz-
niej szaleje za tobą. Czego chcieć więcej?
 Chciałam się zakochać dziko i namiętnie, choć raz w życiu, zanim się ustatkuję
 wyznała tęsknie Lazica.  Z nim chyba nie mogę na to liczyć.
 Nigdy nie wiadomo  odparła Księżniczka, po siostrzanemu poklepując jej
dłoń.  Zaraz go przyprowadzę. Napijecie się trochę kordiału i zaznajomicie bliżej. Na
pewno wkrótce zmienisz o nim zdanie.
Na nalegania Księżniczki, Kedrigern przyprowadził Pięknego do Laziki. Książę stał
oblany rumieńcem, ze wzrokiem wbitym w podłogę. Księżniczka sięgnęła po kielichy
napełnione przez Arlebara i podała obojgu. Rubinowy płyn zapłonął gorąco w rżnię-
tym krysztale.
 Wypijcie to. Rozgrzeje was  powiedziała, mrugając ukradkiem do Kedrigerna.
Wzięli od niej puchary i uprzejmie upili po łyku. Ich oczy spotkały się i już się od sie-
bie nie oderwały. Równocześnie wychylili kordiał, puchary wysunęły się im z rąk, wy-
ciągnęli do siebie ramiona.
 Lazica, najdroższa, mój aniele... moja piękna!
 Piękny, mój zbawco... mój bohaterze... moja miłości!
Padli sobie w objęcia i trwali w namiętnym uścisku. Wśród zdyszanych oddechów
i głębokich, spazmatycznych westchnień, przerywanych namiętnymi pocałunkami,
słychać było niewyrazne słowa:  Razem na zawsze... wieczna miłość... twój sługa do
końca... księżna Kallopanu... pan i władca... królowa mego serca... i inne, równie wznio-
słe zapewnienia.
 NiezÅ‚y jest ten kordiaÅ‚  szepnÄ…Å‚ z podziwem Kedrigern, patrzÄ…c na kara4àÄ™.
 Szybko działa  dodała Księżniczka.
Piękny wziął Lazicę na ręce i wyszedł z komnaty. Przed domem zatrzymał się na
chwilę, by oznajmić:
 Jadę do Kallopanu z najpiękniejszą z kobiet. Tam zostaniemy sobie poślubieni
i tam też spędzimy życie w niezmierzonym szczęściu i miłości, z błogosławieństwem
króla, mego ojca!
 Mój książę, moje życie, mój Piękny, ruszajmy już!  wykrzyknęła Lazica.
156
 Szczęśliwej podróży!  zawołała za nimi Księżniczka.
Kedrigern podszedł do drzwi, wyszeptał parę słów i wykonał drobny gest za oddala-
jącą się parą, która przystanęła obok jabłoni, by znowu spleść się w namiętnym uścisku.
Stał i patrzył, póki nie dosiedli pstrokatego wierzchowca, potem spojrzał na Księżniczkę
z pogodnym uśmiechem.
 Rzuciłem takie małe zaklęcie. Przez całą drogę będą niewidzialni dla swoich wro-
gów, a każdego dnia o zachodzie słońca napotkają przyjaciół. To mój prezent ślubny
 powiedział.
 Wydają się bardzo zajęci sobą. Mam nadzieję, że nie zapomną zaprosić właściwych
wróżek na wesele.
 Rodzina Pięknego o to zadba. Mam tylko nadzieję, że jego ojciec będzie się zacho-
wywał jak należy. Przez niego zaczęły się wszystkie kłopoty, pamiętasz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl