[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieście, ocenił Sander Brink, który dobrze znał ten typ panien. Od razu zresztą zaczęła słać
w jego stronę powłóczyste, wymowne spojrzenia. Benedikte wyglądała na coraz bardziej
nieszczęśliwą, jakby cierpiała na ból brzucha lub inne niespodziewane dolegliwości.
- O, nie, niech mnie Bóg strzeże, to nie jest mój narzeczony Morten Hjonsberg - z grymasem
obrzydzenia oświadczyła panna, przyjrzawszy się zwłokom. Szybko opuścili kostnicę. -
Morten jest młody i jasnowłosy, a ten mężczyzna był przecież łysy i na pewno starszy.
Lensman próbował się dowiedzieć, od jak dawna panna nie widziała narzeczonego. Posłała
mu spojrzenie mówiące, że to absolutnie nie jego sprawa, ale w końcu udzieliła odpowiedzi:
- Nie widziałam go od sześciu tygodni, ale też i nie spodziewałam się go wcześniej, bo
wybrał się w góry, by zbadać jakąś wymarłą wioskę gdzieś daleko na pustkowiu. Chciał,
żebym pojechała razem z nim, ale ja nie wyobrażam sobie czegoś podobnego.
Zwietnie to rozumieli.
- I od tamtej pory nie dał o sobie znać? To musiała być jakaś wyjątkowo interesująca wioska!
Odpowiedziała urażonym tonem:
- Mój narzeczony jest wielce uzdolnionym studentem. To jego osobisty przyjaciel, docent
Klammer, powiadomił go o tej niezwykłej wiosce.
- Docent Klammer? - powtórzył zdziwiony Sander Brink. - Słyszałem o nim, choć nie jestem
na tym samym wydziale co on. Ale czy on nie zaginÄ…Å‚ jeszcze...
Urwał nagle.
Pozostali czekali.
- Nie wiem, co prawda, jak wygląda - powiedział Sander. - Ale może pani wie, panno Wide?
Dziewczyna zrobiła niezbyt mądrą minę, z czym nie bardzo było jej do twarzy.
54
- Widziałam go jedynie raz, i to przelotnie, na przyjęciu u pewnego dyrektora. -
Najwidoczniej lubiła używać tytułów. - Był... starszym mężczyzną. I... łysym.
- Kiedy on zaginął? - wyrwało się Svegowi.
- Nie wiedziałam nawet, że w ogóle zaginął.
- Myślę, że zniknął wczesną wiosną - odpowiedział Sander Brink. - Po uniwersytecie krążyły
niemądre plotki o tym, że żona nie chce zgłosić jego zaginięcia, ponieważ sądzi, że uciekł
od niej za granicÄ™.
- Wcale w to nie wierzę - powiedziała panna Wide. - Morten mówił, że docent Klammer
podobnie jak on pragnął zbadać tę opustoszałą wioskę. Docent opowiadał o prastarych
tradycjach i o jakimś przewozniku, który straszy. To wszystko oczywiście głupstwa, ale
mężczyzni zachowują się czasami jak duże dzieci. Chyba urządzili sobie zawody, który z
nich dotrze tam jako pierwszy.
- To znaczy, że narzeczony pani nie wiedział a zniknięciu Klammera?
- Tego jestem pewna. Morten mówił, że musi wyruszyć do Fergeoset jak najwcześniej, żeby
docent Klammer go nie ubiegł.
- Klammer zniknął wczesną wiosną, a pani narzeczony sześć tygodni temu, kiedy
najprawdopodobniej powędrował do tej położonej na odludziu wioski?
- Tak, na to wyglÄ…da.
- Fergeoset? - odezwał się Olsen, który do tej chwili zachowywał milczenie. - To przecież
gdzieÅ› daleko na pustkowiach!
Wprost połykał pannę Wide oczami, ale ona interesowała się tylko Sanderem Brinkiem.
- Wiesz, gdzie to jest, człowieku? - groznie zapytał Sveg swego uprzykrzonego pomocnika.
- Wiem. W każdym razie w którym kierunku.
- Czy aby tam dotrzeć, trzeba jechać tędy?
Olsen zastanawiał się, ale na jego twarzy malowała się niepewność.
- Nie, nie trzeba, ale...
- No, dalej, wyduś wreszcie z siebie, a nie gdacz jak kura, która zniosła jajko!
Olsen z wyrzutem popatrzył na swego zwierzchnika. Jak może mówić coś takiego, gdy obok
stoi śliczna panna, na której on chce wywrzeć odpowiednie wrażenie?
55
- No, myślałem tylko...
- Boże, zlituj się - westchnął Sveg. - Dalej, przedstaw nam wreszcie swe genialne
przemyślenia!
Sander i Benedikte ukradkiem wymienili rozbawione spojrzenia.
- Myślałem tylko, że ta rzeka...
- Nareszcie coÅ› inteligentnego z twoich ust! Dostaniesz awans na zamiatacza mojego biura.
Chcesz powiedzieć, że ta rzeka płynie z Fergeoset?
Olsen popatrzył na niego surowo.
- Nie wiem. Ale to bardzo możliwe.
- A więc dobrze! - oświadczył Sveg. - Uważam, że powinniśmy się skoncentrować na
zebraniu paru informacji o Fergeoset. A jeśli chodzi o paninego narzeczonego, panno Wide,
mam gorącą nadzieję, że moje podejrzenia co do jego losu się nie potwierdzą.
Panna w jednej chwili bardzo pobladła.
- Co pan chce przez to powiedzieć?
- Wyjaśnienie zajęłoby nam zbyt duża czasu. Wy, młodzi, zakwaterujcie się w gospodzie i
prześpijcie parę godzin. Ja także trochę się zdrzemnę, ale najpierw wyznaczę wypoczętego
człowieka, by dowiedział się, gdzie leży Fergeoset. Pózniej wszyscy razem tam pojedziemy.
- Powinnam chyba powiadomić rodziców - powiedziała Benedikte zaskoczona planami
lensmana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]