[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zamrugał i spojrzał gdzieś w bok.
 Jak mogę odrzucić takie zaproszenie?  powiedział dziwnie
stłumionym głosem. Ale kiedy odłożył pismo na stojak i wyszedł z nią ze
sklepu, on też się uśmiechał.
Bonnie przywitała go radośnie. Kiedy przyjechali do domu ciocia Judith
zrobiła zadowoloną minę i zaprosiła go do kuchni.
 Obiad już prawie na stole  powiedziała, odbierając od Eleny torbę z
zakupami.  Robert przyjechał parę minut temu. Może idzcie od razu do
jadalni? Aha, i dostaw jedno krzesło, Eleno. Z Mattem będzie nas siedmioro.
 Sześcioro, ciociu  powiedziała Elena, rozśmieszona.
 Ty i Robert, ja i Margaret, Matt i Bonnie.
 Tak, kochanie, ale Robert też przywiózł gościa. Już tam siedzą.
Do Eleny te słowa dotarły, kiedy już przekraczała próg jadalni, ale
dopiero po jakiejś chwili na nie zareagowała. A mimo to, wchodząc do
środka, już wiedziała, kto tam na nią czeka.
Robert stał z otwartą butelką białego wina w ręku i miał wesołą minę. A
przy stole, za jesiennym stroikiem i wysokimi świecznikami, zobaczyła
Damona.
Elena zrozumiała, że przystanęła w drzwiach, dopiero kiedy Bonnie na
nią wpadła. Zmusiła się do ruchu. Tylko umysł nie posłuchał, nadal nie
chciał działać.
 A, Elena  powiedział Robert, wyciągając rękę.  To Elena,
dziewczyna, o której ci opowiadałem  zwrócił się do Damona.  Eleno, to
jest Damon... Eee...
 Smith  podpowiedział Damon.
 No właśnie. Studiuje na mojej uczelni, William and Mary, poznaliśmy
się przed chwilą przed drogerią. Rozglądał się za jakąś restauracją, żeby
zjeść obiad, więc zaprosiłem go do nas na domowe jedzenie. Damonie, to
przyjaciele Eleny, Matt i Bonnie.
 Cześć  powiedział Matt. Bonnie tylko wytrzeszczyła oczy i spojrzała
na ElenÄ™.
Elena próbowała wziąć się w garść. Nie wiedziała, czy ma krzyczeć,
wymaszerować z tego pokoju, czy rzucić Damonowi w twarz właśnie nalany
przez Roberta kieliszek wina. Na razie była zbyt wściekła, żeby się
przestraszyć.
Matt poszedł do salonu po krzesło. Elena zastanawiała się nad spokojem,
z jakim przyjął do wiadomości obecność Damona, a potem przypomniała
sobie, że przecież Marta na imprezie u Alarica nie było. Skąd miał wiedzieć,
co tam zaszło między Stefano a  przejezdnym studentem"?
Ale Bonnie zaczynała chyba wpadać w panikę. Patrzyła na Elenę
błagalnym wzrokiem. Damon podniósł się i odsunął dla niej krzesło.
Zanim Elena wymyśliła jakąś odpowiedz, usłyszała w drzwiach wysoki,
cichy głosik Margaret.
 Matt, chcesz zobaczyć mojego kotka? Ciocia Judith mówi, że mogę go
zatrzymać. Dam mu na imię Znieżek.
Elena obejrzała się i nagle wpadła na pomysł.
 Jest śliczny  powiedział Matt grzecznie, pochylając się nad małym
kłębkiem białego futerka, który Margaret trzymała w ramionach. Zdziwił
się, kiedy Elena bez ceremonii zabrała mu zwierzątko sprzed nosa.
 Chodz, Margaret, pokażesz swojego kotka znajomemu Roberta 
powiedziała i prawie rzuciła futrzany kłębuszek Damonowi w twarz.
Rozpętało się istne piekło. Znieżek zjeżył futerko i zrobił się dwa razy
większy, niż był. Wydawał odgłosy, jakie wydaje woda kapiąca na
rozgrzaną do czerwoności płytę paleniska i zamienił się w warczący,
parskający cyklon, który drapał Elenę, rzucał się na Damona, a potem
prawie po ścianach wypadł pędem z pokoju.
Przez chwilę Elena cieszyła się satysfakcją, obserwując czarne jak noc
oczy Damona, nieco bardziej rozszerzone niż zwykle. A potem opuścił
powieki, znów je przysłaniając, i Elena obejrzała się, żeby zobaczyć reakcję
pozostałych obecnych w pokoju.
Margaret właśnie otwierała buzię, szykując się do wrzasku godnego
syreny strażackiej. Robert próbował temu zapobiec, zabierając ją z jadalni
na poszukiwanie kotka. Bonnie stała, przyciskając się plecami do ściany,
była zdesperowana. Matt i ciocia Judith, która aż zajrzała tu z kuchni, byli
zwyczajnie przerażeni.
 Chyba zwierzęta cię nie lubią  powiedziała do Damona i zajęła swoje
miejsce przy stole. Skinęła na Bonnie, która niechętnie oderwała się od
ściany i szybko usiadła na swoim krześle, zanim Damon zdążył znów go
dotknąć.
Bonnie nie odrywała od niego oczu, kiedy i on zajął swoje miejsce.
Po kilku minutach Robert pojawił się z Margaret, która miała na buzi
ślady łez, i spojrzał surowo na Elenę. Matt w milczeniu usiadł na swoim
miejscu, ale brwi miał uniesione aż po linię włosów.
Kiedy przyszła ciocia Judith i zaczęli jeść, Elena podniosła wzrok i
rozejrzała się wokół stołu. Miała wrażenie, że wszystko spowija lekka mgła i
że ta scena jest jakaś nierealna, choć jednocześnie przypomina
niewiarygodnie idealne obrazki z reklam. Ot, przeciętna rodzina, która
zasiadła do stołu zjeść indyka, pomyślała. Nieco podenerwowana
niezamężna ciotka, zmartwiona, że groszek okaże się rozgotowany, a bułki
przypalone, zadowolony z siebie przyszły wujek, złotowłosa nastoletnia
siostrzenica i jej płowowłosa młodsza siostrzyczka. Niebieskooki, porządny
chłopak z sąsiedztwa, chochlikowata przyjaciółka, niezwykle przystojny
wampir podajÄ…cy sÄ…siadom przy stole kandyzowane bataty. Typowy
amerykański dom.
Przez pierwszą połowę posiłku Bonnie wciąż nadawała w stronę Eleny
telegraficzne pytania spojrzeniem:  Co mam robić?" Ale kiedy Elena dała
jej tylko znać:  Nic", zdecydowała się najwyrazniej pogodzić z losem i
zaczęła jeść. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl