[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkim przeszkadza .
Filip poczuł się niezręcznie. Jakby wszedł do damskiej toalety i jakaś
kobieta nakryła go
na sikaniu do muszli z opuszczoną deską. Starał się skupić na filmie. Potem
zaczął poprawiać
kaftanik Oskara, ale nadal czuł na sobie spojrzenia tych wszystkich lasek,
jakby robił coś
niestosownego. Chciał wyjść, ale znów znalazłby się w centrum uwagi.
Wtedy wstała jedna z matek, której dziecko cały czas popłakiwało.
Podeszła do wózka
stojącego przy wyjściu, spokojnie zamontowała na nim fotelik i powoli
wyjechała z sali, cały
czas patrząc na leżące dziecko. To pomogło Filipowi podjąć decyzję.
Nieco uspokojony,
zarzucił na ramię plecak wypełniony ubrankami na zmianę, butelkami,
pieluchami,
wilgotnymi chusteczkami. Miał też zupełnie niepotrzebnie zabraną książkę
z opowiadaniami
Jerzego Sosnowskiego. Kiedy niby miał ją poczytać? Wyszedł z sali
kinowej, trzymajÄ…c w
jednej ręce fotelik z Oskarem, a w drugiej kurtkę.
W poczekalni postawił fotelik na czerwonej kanapie. Oskar spał, ale Filip
niepokoił się,
że zaraz się przebudzi. W myślach opracowywał scenariusze ubrania syna
w kombinezon, ale
każdy z nich kończył się nieuchronną pobudką Oskara, więc Filip zaczął
się zastanawiać, czy
nie poprzestać na szczelnym przykryciu dziecka kombinezonem, bez
wkładania do niego
rączek i nóżek. W końcu miał zaledwie kilkadziesiąt metrów do parkingu a
słońce zdawało
się świecić znacznie mocniej niż godzinę temu.
Telefon nerwowo zawibrował w kieszeni. Pomyślał, że to może Lidia, i
szybko odebrał.
To był jednak jego ojciec. Filip starał się odpowiadać możliwie najciszej.
- MogÄ™, mogÄ™& Dobrze. Oskar zdrowy& Jeszcze nie. Jak tylko powie
dziadzia , od razu
zadzwonię& Nie wiemy. Ale myślę, że tak. Chciałem pojechać na grób
babci, więc raczej
przyjedziemy& Tak, na pierwszego jedziemy do teściów. Wracamy do
domu drugiego& Nie
przeszkadzasz, nie jestem w pracy& Jestem z Oskarem& Lidia musi coÅ›
załatwić w pracy&
Kiedy po południu? Przecież ich biuro pracuje do siedemnastej. Czemu
pytasz?& Przecież
muszę mieć czas na sprawy prywatne, więc czasami mogę wziąć wolne&
Nie wpłynie to na
nic. Co ty się tak przejmujesz moją pracą?& Tato, daj spokój z tymi
teoriami prawicy
katolickiej. Mąż cały dzień w robocie, a żona w kuchni, tak? To u nas nie
przejdzie& Nie
stracę pracy, nie bój się& Ty spędzałeś całe dnie w pracy, a praca dała ci
kopa w tyłek. Ja nie
zamierzam przegapić pierwszych miesięcy i lat życia dziecka, żeby się
wykazywać i harować
po kilkanaście godzin dla jakiegoś dupka& Inne czasy, inne czasy. To nie
ma nic do rzeczy.
Syn zawsze potrzebuje, żeby ojciec spędzał z nim czas& Najwyżej kupię
mu gorsze pieluchy.
Ale za to częściej będę mu czytał książki. Ja tego nie miałem& Wiem, że
musiałeś pracować.
Ale jakbyś raz w tygodniu nie brał prac zleconych, z głodu byśmy nie
umarli& Oj, tato, daj
spokój. Robiłeś tak, jak najlepiej umiałeś. Ja chcę to robić inaczej& Nie
martw siÄ™, damy
sobie radę& To cześć.
Schował telefon do kieszeni. Był zły na siebie, że rozmawiał tak długo i
panienka z kasy
na pewno wszystko słyszała i że podniósł głos, i powiedział ojcu kilka
nieprzyjemnych słów.
Nawet jeśli tak myślał, niepotrzebnie to mówił. Niepotrzebnie teraz i
niepotrzebnie przez
telefon. Dał się sprowokować.
Tymczasem Oskar zaczął się budzić. Zapłakał z zamkniętymi oczami. Filip
szybko
włożył kurtkę, potem przykrył syna kombinezonem i wyszedł z kina. Wtedy
był już pewien,
że tego ranka powinien zostać w domu, poczytać opowiadania
Sosnowskiego, napić się
spokojnie kawy, może nawet coś zrobić w domu, uprasować czy uprać?
No i oczywiście zająć
siÄ™ synem, tak jak tylko ojciec to potrafi.
26
Dłoń to nadal świetna zabawka. Można łapać i puszczać, i znów łapać, i
znów puszczać.
Jeszcze weselej, gdy ucieka i trzeba ją gonić. Jest przy tym dużo śmiechu.
Ale
najprzyjemniejsze jest, kiedy można ją mocno chwycić, włożyć sobie do
ust, a następnie
zacisnąć zęby całą siłą ośmiomiesięcznych szczęk.
- Auuu! - Filip krzyknął i wyszarpnął dłoń z ust Oskara. - To naprawdę
boli, ty Å‚obuziaku.
- Pogroził mu palcem.
Obejrzał dokładnie ślady dwóch malutkich ząbków. Mały naprawdę się
postarał!
- Teraz przygotuję ci kaszkę - powiedział do syna. - Chociaż nie wiem, czy
ci się należy
za twoje zachowanie.
Włożył syna do kojca, który stał pośrodku salonu, włączył elektryczny
czajnik i
przyszykował zestaw do przyrządzania kaszki ryżowej z bananami:
opakowanie kaszki
otwarte wczoraj i szczelnie zamknięte biurowym spinaczem, plastikowa
miseczka w
czerwone misie oraz łyżeczka, też plastikowa. Włączył telewizor z
nadzieją, że uda mu się
obejrzeć konkurs skoków narciarskich.
Lidia oznajmiła tego ranka, że musi się wybrać na porządne zakupy, a że
do świąt Bożego
Narodzenia został jeszcze miesiąc, w sklepach nie powinno być tłoku. Tuż
po obiedzie
pojechała do największej galerii handlowej Warszawy i Filip liczył się z
tym, że wróci już po
zmroku. Nawet namawiał ją do tego, aby spędziła tam wiele godzin w
nadziei na to, że
zaspokoi potrzebę robienia zakupów (samej czynności zakupów, bo nie
zauważył u niej
braków w szafie) na wiele tygodni. A on zajmie się synem w to sobotnie
popołudnie, przecież
w tygodniu widzi go tylko kilka godzin dziennie.
I oto zostali sami. Filip stał, opierając się o szafkę kuchenną i leniwie
mieszał wodę, żeby
ostygła. Obserwował syna, który, postękując, ćwiczył z zapałem unoszenie
bioder w pozycji
leżą cej na brzuchu. Zerkał też na telewizor, gdzie na rozbiegu skoczni
narciarskiej czekał już
pierwszy z naszych zawodników. Czuł coś na kształt prawdziwego
szczęścia. Rzadka chwila,
w której nie tylko to czujesz, ale także zdajesz sobie z tego sprawę. Nie
dzieje siÄ™ tak
wieczorem, kiedy przed twoimi oczyma przesuwajÄ… siÄ™ wydarzenia dnia,
ani nie przeżyjesz
tego za pięć lat, kiedy już jesteś po rozwodzie i wspominasz: Wtedy z
dzieckiem w domu
byłem szczęśliwy, szkoda że to bezpowrotnie minęło . Tylko ta właśnie
chwila tu i teraz,
kiedy nie musisz się zastanawiać, po co żyjesz. Rzadka i& krótka. Bo oto
polski skoczek
ląduje zaledwie na dziewięćdziesiątym metrze, co oznacza
prawdopodobnie trzecie lub
czwarte miejsce od końca. A Oskarowi nudzi się gimnastyka i oznajmia to
krzykiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]