[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomylonych rzezbiarzy.
I ten pisarz, Steinbeck mu było, kazał sobie ustawić tam biały stolik z białymi ażurowymi fotelami i
krzesłami i codziennie tam popijał, przed południem jedną, a wieczorem drugą butelkę francuskiego
koniaku... I popatrywał przez te maszyny na okolicę, smętną okolicę pod Wielkimi Popowicami, ale dla
niego ta okolica była cudowna, a maszyny były dziełami sztuki, więc powiedział mi, że czegoś takiego
jeszcze nie widział, jeszcze w takim hotelu nie mieszkał, że w Ameryce coś takiego mógłby mieć tylko jakiś
sławny aktor, taki Gary Cooper albo Spencer Trący, a z pisarzy stać by na to było wyłącznie Hemingwaya, i
ile bym za to chciał, a ja odparłem: dwa miliony... Obliczał coś na stole, a potem poprosił mnie, żebym
przyszedł, wyjął książeczkę czekową i rzekł, że kupuje i że wystawi dla mnie czek na pięćdziesiąt tysięcy
dolarów... Zapytałem parę razy:  Ile?  a on za każdym razem dodawał: sześćdziesiąt, siedemdziesiąt,
osiemdziesiąt tysięcy dolarów... Ale ja widziałem już i wiedziałem, że nie mogę sprzedać hotelu, tego całego
interesu, choćby nawet za milion dolarów, bo hotel  Przełom był szczytem moich marzeń, ukoronowaniem
moich wysiłków, i że teraz jestem pierwszym hotelarzem wśród hotelarzy, bo takich hoteli, jakie mają pan
Brandejs czy pan Szroubek, są na świecie setki, tysiące, ale nikt nie ma takiego jak ja... Zdarzyło się raz, że
zjechali samochodem najwięksi prascy hotelarze, z panem Brandejsem i Szroubkiem włącznie, i zamówili
kolację. Kelnerzy i pikolacy jak najstaranniej, jak najgustowniej przygotowali dla nich stół, a ja tylko dla
7
Miasteczko filmowe pod PragÄ…
49
nich zainstalowałem dziesięć reflektorów oświetlających od dołu skałę, ukrytych między różanecznikami i
rozstawionych tak, żeby podświetlona była cała skała, żeby uwypukliły się ostre krawędzie, fantastyczne
cienie, kwiaty i krzaczki, i postanowiłem, że jeśli ci hotelarze zechcą się ze mną pogodzić i przyjąć mnie do
siebie, i jeśli zaproponują członkostwo w kolegium hotelarzy, to zapomnę o wszystkim tak jak i oni. Ale
udawali, że nigdy mnie nie widzieli, a na dobitkę usiedli plecami do wszystkich wspaniałości mojego lokalu,
lecz ja zachowywałem się identycznie, wypiąłem się na nich i czułem się zwycięzcą, bo -widziałem, że tamci
odwrócili się plecami do niepowtarzalnych atrakcji mojego interesu tylko dlatego, że wiedzieli i przekonali
się, że ich zakasowałem, bo właśnie u mnie gościł Steinbeck i jeszcze Maurice Chevalier, z powodu którego
przyjechało tu pełno kobiet, które zatrzymały się w pobliżu  Przełomu , i Chevalier przyjął je rano w
piżamie, a one, te wielbicielki, rzuciły się na niego, ściągnęły z pieśniarza piżamę i porozrywały ją na
kawałeczki, tak żeby każdej został na pamiątkę strzępek tej piżamy, a gdyby mogły, rozszarpałyby samego
Chevaliera zabierając na pamiątkę kawałki mięsa, każda wedle swego upodobania, chociaż tak na oko chyba
każda wyrwałaby słynnemu śpiewakowi najpierw serce, a potem jego męskość... A za Chevalierem
ściągnęło tylu dziennikarzy, że fotografia mojego  Przełomu była nie tylko we wszystkich naszych, ale i w
zagranicznych pismach; dostałem numery  Frankfurter Allgemeine ,  Zuricher Zeitung ,  Die Zeit i nawet
w  Herald Tribune był mój hotel z kobietami szalejącymi wokół Chevaliera pośrodku poletka, na którym
stały te rzezby z maszyn, maszyny otoczone białymi stolikami i krzesłami, których oparcia miały
stylizowane wąsy winorośli zrobione z żelaznych płytek przez kowali-artystów... Więc ci hotelarze
przyjechali nie po to, żeby się ze mną pogodzić, tylko dlatego, że to, co zobaczyli, było o wiele bardziej
wspaniałe i piękniejsze od tego, co sobie wyobrażali, a przede wszystkim dlatego, że teraz, kiedy już to
zobaczyli, przekonali się, że kupiłem ten kamieniołom i całą resztę za psi pieniądz. I pewnie jeszcze
zazdrościli mi pomysłu, że zostawiłem wszystko w tym stanie, w jakim to kupiłem, a hotel zainstalowałem w
środku, i ktoś, kto się choć trochę znał na rzeczy, doceniał to i mnie też, niczym jakiego artystę... i to był dla
mnie szczyt wszystkiego, to zrobiło ze mnie człowieka, który wie, że nie żyje nadaremnie. Z czasem i ja
zacząłem patrzeć na ten mój hotel jak na dzieło sztuki, moje dzieło, i to tylko dlatego, że tak go -widzieli
inni... otworzyli mi oczy, a ja dopiero potem, wprawdzie pózno, ale jednak zrozumiałem, że te maszyny też [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl