[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wszystko mi jedno - powiedziała Shay znudzonym głosem.
Tym razem robili zakupy bez cienia spontanicznej radości, jaką oboje
przeżyli sześć lat wcześniej. Wtedy Shay wydawała się promieniować jaśniej
niż wszystkie świąteczne lampki razem wzięte. Zupełnie go oczarowała, ale
tamtej nocy Lyon nie wiedział jeszcze, jaki wpływ wywrze na jego życie.
Shay starannie wybrała prezenty dla wszystkich członków rodziny. Dla
Neila kupiła laski do gry w golfa, dla Matthew - antyczny zegar, dla dziadka
ręcznie rzezbioną fajkę. Wybrała również kilka drobiazgów dla służby. Lyon
nie spodziewał się, aby kupiła coś dla niego, ale sam miał dla niej naszyjnik,
specjalnie zamówiony przed paroma tygodniami. Audził się, że Shay zrozumie
znaczenie tego prezentu.
Natomiast zakupy dla dziecka okazały się większą zabawą, niż Lyon
przypuszczał. Dał się natychmiast wciągnąć w rozważania nad wyborem
zabawek i mebelków. Pomogła mu w tym ekspedientka, która oczywiście
traktowała go jak męża Shay.
- Lyon, nie zgadzam się, abyś to kupił - zaprotestowała Shay, gdy
175
ekspedientka poszła do kierownika dowiedzieć się, czy wybrane przez niego
biało - złote meble do dziecinnego pokoju mogą być dostarczone natychmiast.
- Mam już dziecinny pokój w moim domu, Nie potrzebuję więcej mebli.
- Będziesz ich potrzebować, aby urządzić pokój w Falconer House. -
Lyon odrzucił jej protesty.
- Nie będę tam mieszkać z dzieckiem - chłodno stwierdziła Shay.
- Samo lub z tobą, ale to dziecko będzie nas od czasu do czasu
odwiedzać - odrzekł zaciskając usta.
Shay wciąż patrzyła na niego wyzywającym wzrokiem, ale po chwili
spojrzała gdzieś w bok.
- Chyba nie jestem tu do niczego potrzebna - powiedziała. - Wstąpię
tymczasem do sklepu naprzeciw.
- Nie powinnaś iść tam sama. - Lyon złapał ją za ramię.
- Idę tylko na przeciwną stronę ulicy, nie zamierzam biegać po całym
Londynie! - rozgniewała się Shay.
- Za chwilę tu skończę...
- Lyon, jeśli mnie zaraz nic puścisz...
- To zaczniesz krzyczeć - dokończył za nią.
- Nie, poproszę ekspedientkę, żeby zadzwoniła na policję. Powiem im,
że mnie zaczepiasz i przesiadujesz.
- Nikt ci nie uwierzy. Ekspedientka widziała, jak razem robiliśmy
zakupy.
- Wiem - Shay kiwnęła głową. - Ale mogę zrobić niezłą scenę. Radzę
ci, abyś sobie oszczędził wstydu.
Lyon lekko się uśmiechnął, po czym spojrzał przez okno na rząd
sklepów po przeciwnej stronie.
176
- Obiecuję, że przed przejściem przez jezdnię rozejrzę się uważnie -
zakpiła Shay.
- Mam nadzieję, że nie zapomnisz. - Lyonowi zabrakło poczucia
humoru. Puścił ją. po czym odwrócił się w stronę zbliżającej się ekspedientki.
Ku jego wielkiemu zadowoleniu okazało się, że wybrane meble mogą być
natychmiast dostarczone do Falconer House.
Shay wiedziała, że tak właśnie będzie. Gdzieżby tam kierownik sklepu
ośmielił się czegoś odmówić Falconerowi! Zachowanie Lyona nie zachęciło
jej bynajmniej do kupienia mu prezentu, ale gdy zobaczyła pewien obraz, po
prostu nie mogła się powstrzymać, musiała go kupić!
- Nic nie kupiłaś? - spytał zdziwiony, gdy spotkali się po kilkunastu
minutach.
- Chyba widzisz, że mam puste ręce - odrzekła. W rzeczywistości
poleciła, aby obraz został dostarczony do Falconer House następnego dnia
przed południem, tak żeby Lyon nie mógł go zobaczyć. - Teraz chciałabym
pójść do siebie zjeść lunch, a ty pewnie powinieneś iść do biura.
- Myślę, że wolę dotrzymać ci towarzystwa podczas lunchu.
- Jak dotychczas, jeszcze cię nie zaprosiłam - prychnęła Shay.
Mimo nieobecności Shay pani Devon utrzymywała dom w nienagannej
czystości. Z radością ją powitała i szybko przygotowała smaczny lunch. Po
posiłku Shay poszła na górę, aby odpocząć.
Obudziła się czując dziwny niepokój, tak jakby miała zły sen. Nie
miała jednak wątpliwości, że nic jej się nie śniło. Otrząsnęła się ze snu, ale
niepokój pozostał. Poczuła na ustach dotknięcie chłodnych warg. Ich
pieszczota uśmierzała strach i budziła pożądanie.
- Och, Cyganko - westchnÄ…Å‚ Lyon, - Cyganko, tak bardzo ciÄ™ pragnÄ™!
177
- Rick? - szepnęła. Któż inny mógłby nazwać ją Cyganką? Ale przecież
Rick zginÄ…Å‚ w wypadku!
- Czy zawsze musisz go wołać, gdy jestem przy tobie?
- Lyon odepchnął ją i zerwał się z łóżka, - ilekroć cię pieszczę, słyszę
jego imiÄ™!
- Jak długo spałam? - spytała Shay. Była już przytomna. Patrzyła na
Lyona z napięciem, nie zwracając uwagi na jego wymówki.
- Już prawie szósta...
- Spalam cztery godziny? To niemożliwe, jeszcze nigdy nie spałam w
dzień tak długo! - potrząsnęła głową. Nagle poczuła gwałtowny ból w
plecach. Gdy minął. Shay zdała sobie sprawę, że to nie było pierwsze ukłucie.
Już we śnie musiała czuć ból, stąd ten niepokój. - Lyon! - krzyknęła i wy-
ciągnęła do niego rękę rozpaczliwym gestem.
- Co się stało? - chwycił jej dłoń i uklęknął koło łóżka. Patrzył z
niepokojem na wykrzywioną bólem twarz kobiety.
- Shay, nie chciałem cię denerwować. Ja...
- To nie przez ciebie. - Pokręciła głową.
- Nie powinnaś była chodzić po zakupy. Wiedziałem, że to się ile
skończy. Gdybyś... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl