[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale skoro nie uśmiechnęła się to dobrze, niech
będzie porto.
Po chwili mieli już przed sobą kieliszki słodkiego
wina.
A co do rytuałów brytyjskich... nawiązała
Amy. Czego jeszcze brakuje ci w Nowym Jorku?
Lewostronnego ruchu na jezdniach? Popołudniowej
herbaty z biszkoptem? Królowej angielskiej w tele-
wizji?
Rocco zajrzał do kieliszka.
Królową mam, bo oglądam satelitarną BBC.
Najbardziej chyba tęsknię za portweinem. Zdąży-
łem do niego w Starym Zwiecie przywyknąć, bo
przecież wyjechałem stąd jako facet po dwudziest-
ce.
Amy rozjaśniła się, widząc, że Rocco jest w dob-
rym humorze. On zaś mówił dalej:
64 CATHY WILLIAMS
Tak, naprawdę tęsknię za Anglią. To jest moja
ojczyzna. Włochy, cóż... Tam jezdziłem tylko na
święta. Na stałe nie było po co. A Nowy Jork...
Uniósł swój kieliszek i upił łyk wina. Z początku
czułem się tam dosyć obco, nikogo nie znałem, ale
teraz to mój drugi dom.
Drugi dom. A do pierwszego już nie wrócisz?
Nie wierzę w takie powroty. Przeszłość jest
czymÅ›, co nigdy nie wraca. Nic siÄ™ w niej nie da
zmienić.
Najwyrazniej nie był typem syna marnotrawne-
go, skłonnego do sentymentalnej rejterady. Nie za-
mierza za nic przepraszać ojca, pomyślała.
Rozumiem, że się ze mną nie zgadzasz? Spo-
jrzał na nią, obracając między dłońmi swój kieliszek
Czy ja wiem...? Mnie się zdaje, że dobrze jest
jednak nie zrywać zupełnie z przeszłością.
Tak myślisz? Cóż, są różne rodzaje przeszło-
ści. Czasem cały naród odcina się od swej historii.
Głos Rocca zabrzmiał cierpko. I dobrze na tym
wychodzi.
Po tej uwadze dłuższą chwilę oboje siedzieli,
milczÄ…c i tylko sÄ…czÄ…c wino.
Rocco miał wielką chęć zamówić następny kieli-
szek, ale powstrzymał się. Ostatecznie czekała ich
jeszcze jazda samochodem, a jazda po alkoholu
i w dodatku nocÄ… nie jest jak wiadomo rzeczÄ… mÄ…drÄ….
Zapłacili rachunek i wstali od stolika.
Powiedz mi... zwrócił się do niej, gdy szli już
WAOSKI BIZNESMEN 65
do wyjścia. Praca społeczna nie była chyba twoim
marzeniem od dzieciństwa?
Jaka znowu praca społeczna? zdziwiła się.
To, co robię, jest moją profesją, a nie żadną ,,pracą
społeczną .
No dobrze, zle się wyraziłem. Ale kiedy koń-
czyłaś szkołę, co wtedy naprawdę chciałaś robić?
Wzruszyła ramionami. Byli już na zewnątrz,
kierujÄ…c siÄ™ w stronÄ™ parkingu.
Chyba zapomniałeś, że chciałam studiować,
ale nie miałam szans.
Wcale nie zapomniałem. Odblokował pilo-
tem drzwi auta. Ale jesteś jeszcze młoda. Wiele da
się nadrobić.
Wsiedli i zapięli pasy.
Pamiętasz, jak się do mnie jedzie? zapytała.
Znajdziesz drogÄ™?
Chyba znajdę uśmiechnął się. Mężczyzni
mają rozwinięty zmysł orientacji. A powiedz mi
jeszcze spojrzał na nią, uruchamiając silnik czy
przypadkiem ta obsesja społeczna nie ma związku
z twoim ojcem?
Dlaczego z moim ojcem?
Bo długo opiekowałaś się nim, kiedy był cho-
ry. Opieka mogła stać się u ciebie odruchem warun-
kowym.
Uśmiechnęła się.
Coś w tym jest zgodziła się. Ale to by było
grube uproszczenie. Ja w tym, co robiÄ™, znajdujÄ™
66 CATHY WILLIAMS
pasjÄ™. Ale swoich podopiecznych nie traktujÄ™ jak
chorych.
Skinął głową.
No dobrze. To może objaśnisz mi jeszcze, jak
skompletowałaś swój zespół?
Zwyczajnie. Przeprowadzałam rozmowy kwa-
lifikacyjne.
I to ty z nimi rozmawiałaś?
A niby kto? Aha, chcesz mi zasugerować, że
przecież mnie samej brakuje kwalifikacji...
Nie zaprzeczył szybko. Ty mi raczej im-
ponujesz tym wszystkim, co zdobyłaś w praktyce.
Słuchaj... Nie miałabyś ochoty popracować w No-
wym Jorku?
Gdzie?
W Nowym Jorku. Pasowałabyś do mojej fir-
my. JesteÅ› kompetentna, z natury bystra, nie boisz
siÄ™ ryzyka, no i nie ma w tobie nic z tych frywolnych
damulek, które niepotrzebnie elektryzują zespół.
Amy była przyjemnie zaskoczona początkiem
oferty, ale pod koniec zrzedła jej mina. Nie chodziło
o to, by kiedykolwiek marzyła o karierze ,,frywolnej
damulki , jednak zrozumiała, że w oczach tego
pięknego mężczyzny zawsze będzie personelem,
niczym więcej. On prawdopodobnie w ogóle nie
widział w niej kobiety.
Poczuła się zawiedziona.
O nie, dziękuję bardzo! Powiedziawszy to,
pomyślała: Nie chcę być blisko kogoś tak nieczułe-
WAOSKI BIZNESMEN 67
go, obcesowego i pozbawionego daru dyplomacji.
Jest mi całkiem dobrze w starej Anglii. Nie
rzuciłabym pracy, którą teraz mam.
Ale nie wiadomo, jak długo ją będziesz miała.
Zerknęła na niego.
Cóż, zawsze mogę wziąć się do czegoś innego.
Ale to będzie coś, co sama wybiorę, nikt mi nie
będzie tego narzucał. I wątpię, żeby się skończyło
na typowym biznesie. Nudziłoby mnie prozaiczne
rozmnażanie forsy.
Jak szlachetnie... Masz już jakieś pomysły?
Zastanowiła się.
Właściwie nie. Ale może zaczęłabym od zro-
bienia matury? Potem poszłabym na jakiś kurs
nauczycielski...
Prawie już dojeżdżali do jej domu, więc Rocco
nie zadawał następnych pytań. Natomiast samej
Amy spodobał się jej prowizoryczny pomysł
z ewentualną maturą i kursem. Otóż to, jeżeli Losi
rozwiąże jej zespół, chyba zostanie nauczycielką,
dlaczego nie.
Dziękuję za kolację powiedziała, gdy auto
stanęło.
Wysiadła, lecz była zdumiona, widząc, że on też
wysiada.
Poczekaj odezwał się. Odprowadzę cię,
dżentelmen nie zostawia kobiety na środku ulicy.
Podeszli pod jej drzwi, a gdy Amy zaczęła grze-
bać w torebce w poszukiwaniu kluczy, on pierwszy
68 CATHY WILLIAMS
je wypatrzył i wyłowił. Poczuła się zaniepokojona
tą akcją. Drzwi zostały otwarte, klucze zwrócone,
ale Rocco wciąż nie odchodził.
No to dobranoc zainicjowała pożegnanie.
Jeszcze raz dziękuję za cały wieczór.
On wsparł się ramieniem o framugę.
Myślałem, że może zaprosisz mnie na małą
kawę? Przede mną długa droga powrotna, kawa
dobrze by mi zrobiła.
Jaka znowu długa droga? Masz do domu parę
minut, zwłaszcza o tej porze, gdy nie ma korków. No
ale zreflektowała się jeśli rzeczywiście musisz,
to dobrze, będzie kawa. Nie chcę być niegościnna.
Weszli do środka, ona z bijącym sercem, on
zdziwiony sobą, że chce mu się improwizować
jakąś przygodę. I to przygodę zupełnie nie w jego
stylu. Dotąd było raczej tak, że to kobiety go za-
praszały, a on im się z lekka opierał. Tymczasem
z Amy wszystko działo się na odwrót.
Tu na lewo jest salonik. UsiÄ…dz sobie tam, a ja
zaraz nastawię ekspres. Skręciła w stronę kuchni,
zostawiajÄ…c go samego.
Wszedł do pokoju z kominkiem i usadowił się na
kanapie. Rozglądając się dokoła, doszedł do wnios-
ku, że Amy ma dobry gust. Pomieszczenie było
przytulne, niewÄ…tpliwie urzÄ…dzone przez kobietÄ™,
ale nie przez żadną ,,frywolną damulkę . Na ścia-
nach wisiały sensowne reprodukcje, meble były
funkcjonalne.
WAOSKI BIZNESMEN 69
Z kuchni dobiegało szczękanie naczyń, a na
stoliku przy kanapie odezwał się nagle telefon.
Rocco, zanim pomyślał, co robi, podniósł słu-
chawkÄ™.
Losi rzucił.
Po tamtej stronie nikt się nie odezwał.
Słuchawka została odłożona, a wtedy na progu
stanęła Amy.
Czy mi się zdaje, czy ktoś dzwonił?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]