[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przepraszam za tego pstrąga - zaczęła, ale pani Hardy się uśmiechnęła.
- Nie szkodzi kochanie, zupa jest doskonała. No więc, co porabiałaś z tym seksownym
męŜczyzną?
Violet zarumieniła się i uśmiechnęła.
- Ten męŜczyzna wspomniał coś o obrączkach. Pani Hardy gwałtownie wciągnęła
powietrze.
- Kochanie!
Violet się roześmiała.
- Uwierzyłabyś w to? Jeszcze tydzień temu walczyliśmy na pięści.
- Nie znał cię wtedy, a ty byłaś zbyt nieśmiała, by być przy nim sobą.
- Chyba tak - zgodziła się Violet.
Pani Hardy uśmiechnęła się tylko. Spodziewała się, Ŝe kupno obrączek oznacza bliski
ślub.
- Chciałabym doŜyć dnia, kiedy będziesz zamęŜna i bezpieczna - powiedziała w
zamyśleniu.
- Będziesz Ŝyła duŜo dłuŜej. Nie poradziłabym sobie bez ciebie.
- Masz przed sobą całe Ŝycie, a ja moje juŜ prawie przeŜyłam.
- Nie mów tak. Masz jeszcze mnóstwo do zrobienia.
- Co na przykład?
- Wnuczki! - Violet zarumieniła się, bo przecieŜ mogło być do tego bliŜej, niŜ się
spodziewała mama.
Starsza pani siedziała nieruchomo.
- Wnuki. Dlaczego? Nie sądziłam... - spojrzała na Violet. - A więc on chce dzieci?
- Jasne! - odpowiedziała radośnie.
- W takim razie zmienił zdanie - mruknęła pani Hardy pod nosem.
Violet poczuła ssanie w Ŝołądku.
- Jak to?
- Wspomniał kiedyś w rozmowie, Ŝe nigdy nie będzie miał dziecka.
Violet zemdliło.
- Naprawdę?
Pani Hardy nie zauwaŜyła, Ŝe Violet nagle straciła humor i energię.
- MęŜczyźni często tak myślą, dopóki tego dziecka nie ma. Wydawał się taki pewny
swojego zdania.
- Ciekawe dlaczego - wymamrotała Violet, skrępowana.
- Nie wygadaj się tylko, Ŝe ci powiedziałam.
- Co takiego?
Pani Hardy się skrzywiła.
- Pan Kemp jest dziś bardzo prawym człowiekiem, ale kiedyś był młody i
nieodpowiedzialny. Słyszałam coś o tej dziewczynie Culbertsonów od znajomej pielęgniarki.
Zapytałam go o to i powiedział mi prawdę. Była w ciąŜy, kiedy zmarła. Nie wiedział o tym.
Koroner zataił prawdę, Ŝeby oszczędzić wstydu jej rodzicom, ale Kemp był zdruzgotany.
Stracił nie tylko narzeczoną, ale i nienarodzone dziecko. Powiedział mi, Ŝe wciąŜ to do niego
wraca w koszmarach sennych.
Violet usiadła, załamana. To było gorsze, niŜ mogła przypuszczać. Blake nie chciał
dzieci. Sprowokowała go i kochali się bez zabezpieczenia. Był cudowny, ale nie powiedział,
Ŝe ją kocha. Wspomniał teŜ o „poradzeniu sobie" z ewentualną ciąŜą. CzyŜby rzeczywiście,
po tym, co się stało z jego narzeczoną, nie chciał więcej dzieci?
I co teraz będzie?
- Kochanie, co się stało? - zapytała pani Hardy. Violet zmusiła się do uśmiechu.
- Nic. Nie powinnam być zazdrosna o zmarłą, prawda? - dodała, sugerując fałszywie,
Ŝe myślała o Shannon.
Pani Hardy się rozluźniła.
- Oczywiście, kochanie. To nie ma sensu.
Violet zmieniła temat rozmowy, ale w nocy spała niewiele. Była chora ze
zmartwienia. Jak mogła być tak głupia i ślepa. Za godzinę namiętności miała zapłacić wysoką
cenę. Wtedy myślała, Ŝe warto. Teraz nie była juŜ taka pewna. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl