[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jak się macie? - powitał ich Cash. Hayes przysunął się bliŜej.
- Rachel przysłała Williemu Carrowi dziwną wiadomość. Cash natychmiast
spowaŜniał.
- To znaczy?
- śe transport mąki nie dotarł.
- Transport mąki... - mruknął Cash.
- Ivy otrzymała tę wiadomość dwa dni temu.
- Ciekawy zbieg okoliczności - zadrwił złowrogo Cash.
- Właśnie.
- Kolejne potwierdzenie naszych domysłów, nie sądzisz? Ciekawe...
- Powiązania stają się coraz czytelniejsze. Cash spojrzał na Ivy.
- Jeśli twoja siostra prześle przez ciebie jakąś wiadomość dla Williego lub
kogokolwiek innego, przekaŜ ją Hayesowi, zgoda?
- BoŜe... Rachel w coś się wplątała?
- Niekoniecznie - odparł Hayes - ale zna kogoś, kto się wplątał. I nie mów o tym
nikomu.
- Nie jestem plotkarą. - Zmarszczyła brwi. - Rachel związała się z kimś bogatym i
próbuje odejść od swojego faceta, który handluje narkotykami. Ten milioner jest Ŝonaty.
Obawiam się, Ŝe to się źle skończy.
- Ludzie, którzy mają coś wspólnego z narkotykami, zazwyczaj źle kończą - rzekł
Hayes złowieszczo.
- Tak... - Ivy otrząsnęła się z ponurych myśli i z uśmiechem spojrzała na Tippy, która
była ubrana w zieloną suknię z jedwabiu. - Wyglądasz pięknie.
- Dziękuję. Ty teŜ. Tę sukienkę uszyła Marcella. Twoją teŜ, prawda?
- Tak. Ona jest niesamowita. Co byśmy bez niej zrobiły? - Ivy uśmiechnęła się
szeroko.
- Wysłałam zdjęcia kilku jej modeli przyjaciołom z Nowego Jorku. Tylko nic jej nie
mów. To niespodzianka.
- Jeśli coś z tego wyjdzie, będzie zachwycona. To miło z twojej strony.
- Przyszliśmy tutaj na tańce - powiedział Hayes, biorąc Ivy za rękę.
- Naprawdę? - z miną niewiniątka spytał Cash.
- Dobra, wiem, Ŝe nie umiem tak fikać na parkiecie jak ty, ale potrafię zatańczyć
macarenę, jeśli ktoś ją zagra.
- To będzie taniec w rozumieniu Hayesa Carsona, czy po prostu taniec?
- Hej, koleś, mocny w gębie to ty jesteś, ale sam się prosisz. Pojedynek szeryfów, stoi?
- Stoi! Rozbawiony Hayes poszedł porozmawiać z muzykami. Muzyka ucichła, zespół
naradzał się przez chwilę, natomiast Hayes wrócił do Ivy i objął ją ramieniem.
- Raz, dwa, trzy, cztery - policzył szef zespołu i rozległy się takty macareny.
Ivy znała kroki. Nie tylko ona je pamiętała. Wkrótce parkiet wypełnił się
roześmianymi ludźmi.
Hayes tańczył z wprawą, śmiejąc się tak głośno jak Ivy.
Po drugim refrenie osunęła się w jego silne ramiona i oparła policzek o klatkę
piersiową Hayesa.
- Zupełnie nie mam kondycji! - oświadczyła, nie mogąc złapać tchu. - Muszę częściej
wychodzić na spacery!
W tym momencie zerknęła w stronę drzwi i napotkała parę jasnoniebieskich oczu,
które lśniły jak u grzechotnika diamentowego. Ivy zamarła. Stuart York obdarzył ją
spojrzeniem, które przeszywało na wskroś.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Nigdy przedtem nie widziała tego szczególnego wyrazu w jasnych oczach Stuarta.
Dlaczego był taki wściekły? Stojąca obok niego Merrie równieŜ uwaŜnie im się przyglądała i
pomimo uśmiechu na ustach, wydawała się zaszokowana.
Rodzeństwo York przeciskało się przez tłum, aŜ wreszcie dotarło do nich. Ivy
bezradnie wpatrywała się w Stuarta. Nie widziała go od dawna. Unikał jej od czasu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl