[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ły najemnikom z Zaprzyjaznionych hasło do wprowadzenia w życie planu jakiejś
nadzwyczajnej akcji bojowej. Zaskakująca ofensywa, starcie na proch cassidań-
skich sił zbrojnych i natychmiastowe zakończenie wojny stanowiłyby najlepszą
reklamę na poparcie czynionych przez Starszego wysiłków, by zdobyć korzystne
zamówienia na oddziały najemników z Zaprzyjaznionych w obliczu widocznej na
niektórych światach pewnej publicznej niechęci wobec ich fanatycznych postaw
i zachowań.
I nie dlatego że, jak mi mówiono, wszyscy Zaprzyjaznieni nie dali się lubić.
Jednak po spotkaniu z urzędującym wewnątrz grupowym mogłem zrozumieć, iż
nie potrzeba wielu takich jak on, by uprzedzić ludzi do ogółu żołnierzy w czarnych
mundurach.
Przeto założyłbym się o własne buty, że Bright wraz ze starszyzną oficerską
znajduje siÄ™ teraz wewnÄ…trz na stanowisku dowodzenia, przygotowujÄ…c jakÄ…Å› ak-
57
cję bojową, która miała wziąć przez zaskoczenie cassidański kontyngent. A u jego
boku stać będzie adiutant, który wyprowadził go z przyjęcia na cześć Donala Gra-
eme a i, jeśli nie zawodziła mnie świetnie wyszkolona pamięć profesjonalisty,
miałem wrażenie, iż wiem, kim może być ten adiutant.
Wróciłem szybko do ślizgacza, wsiadłem do środka i włączyłem telefon. Cen-
trala Contrevale spojrzała na mnie natychmiast oczyma ładnej młodej blondynki.
Podałem jej numer ślizgacza, który był oczywiście pojazdem wynajętym.
Chciałbym mówić z Jamethonem Blackiem powiedziałem. To oficer
Sił Zbrojnych z Zaprzyjaznionych i znajduje się teraz, jak sądzę, w ich Kwate-
rze Głównej pod Contrevale. Nie jestem pewien, jaką ma rangę. . . przynajmniej
przodownika roty, choć może już być komendantem. To dosyć pilne. Jeśli zdoła
się pani z nim skontaktować, proszę połączyć go z tym numerem.
Tak, proszę pana usłyszałem odpowiedz z centrali proszę nie odkła-
dać słuchawki, zgłoszę się za minutkę.
Ekran zgasł i zamiast głosu dało się słyszeć łagodne buczenie, zwiastujące, że
kanał jest w dalszym ciągu zajęty.
Rozparłem się wygodnie na siedzeniu ślizgacza i czekałem. Po niecałych
czterdziestu sekundach twarz blondynki pojawiła się ponownie.
Odnalazłam pańskiego rozmówcę, który połączy się z panem za kilka se-
kund. Zaczeka pan?
Oczywiście odparłem.
Dziękuję panu.
Twarz zniknęła z ekranu. Nastąpiło kolejne pół minuty buczenia i ekran roz-
świetlił się znowu, tym razem twarzą Jamethona.
Witam. Przodownik roty Black? upewniłem się. Pan mnie zapew-
ne nie pamięta. Jestem Tam Olyn, reporter. Znał pan kiedyś Eileen Olyn, moją
siostrÄ™.
Jego oczy zdążyły mi już zdradzić, że mnie rozpoznał. Najwidoczniej albo
ja zmieniłem się mniej, niż sądziłem, albo on musiał mieć bardzo dobrą pamięć.
On sam zmienił się również, lecz nie aż tak, by był nie do poznania. Jego twarz,
widoczna ponad patkami na klapach munduru, będącymi dowodem na to, że nie
dostał awansu, nabrała głębi wyrazu i mocy charakteru. Lecz była to w dalszym
ciągu ta sama twarz, którą zapamiętałem owego dnia w bibliotece mojego wuja.
Była tylko, oczywiście, nieco starsza.
Pamiętam, że myślałem o nim poprzednio jako o chłopcu. Czymkolwiek jed-
nak był dzisiaj, na pewno chłopcem być przestał. I nigdy już nim nie będzie.
Co mogę dla pana zrobić, panie Olyn? zapytał.
Mówił głosem spokojnym i pozbawionym wszelkiego wahania, nieco głęb-
szym od tego, jaki miałem w pamięci.
Centrala podała, że dzwoni pan w sprawie nie cierpiącej zwłoki.
58
Bo też w pewnym sensie tak jest w istocie odpowiedziałem i zrobiłem
pauzę. Nie chciałbym odciągać pana od ważniejszych zajęć, lecz jestem akurat
tutaj w Kwaterze Głównej, na parkingu oficerskim przed budynkiem Dowodzenia.
Jeśli znajduje się pan gdzieś w pobliżu, może mógłby pan zejść tutaj i zamienić
ze mną kilka słów? Znów się zawahałem. Oczywiście, jeśli ma pan w tej
chwili inne obowiÄ…zki. . .
Moje obowiązki pozwolą mi w tej chwili poświęcić panu kilka minut
odparł. Jest pan na parkingu budynku Dowodzenia?
W wynajętym ślizgaczu, zielonym z przezroczystym dachem.
Zaraz schodzÄ™, panie Olyn.
Ekran zgasł.
Czekałem. Kilka minut pózniej otwarły się te same drzwi, którymi wkroczy-
łem do budynku Dowodzenia, by mieć przyjemność porozmawiania z grupowym
zza kontuaru. Na oświetlonym tle mignęła mi ciemna, szczupła sylwetka, która
wnet zeszła po trzech stopniach na parking.
Gdy Black się zbliżył, otwarłem drzwiczki ślizgacza i posunąłem się, by zro-
bić mu miejsce obok siebie na siedzeniu.
Pan Olyn? zapytał, wsuwając głowę do wnętrza.
To ja. Proszę do środka.
Dziękuję.
Wsiadł i zajął miejsce obok mnie, zostawiając otwarte drzwiczki. Zważyw-
szy porę roku i nowoziemską szerokość geograficzną wiosenna noc była ciepła
i poczułem na twarzy powiew niosący delikatną woń traw i drzew.
Cóż to za pilna sprawa? zapytał.
Mam asystenta, dla którego potrzebuję przepustki. Opisałem mu pokrótce
sytuację, przemilczając jedynie fakt, że Dave jest mężem Eileen.
Kiedy skończyłem, siedział przez chwilę w milczeniu, ciemna sylwetka na tle
świateł parkingu i budynku Dowodzenia, owiana delikatnym powietrzem nocy.
Jeśli pański asystent nie jest reporterem, panie Olyn odrzekł wreszcie
swoim spokojnym głosem nie widzę możliwości, byśmy mogli upoważnić go
do swobodnego poruszania się w obrębie naszych pozycji i za naszymi liniami.
On jest reporterem, przynajmniej na czas tej kampanii odparłem.
Odpowiadam za niego tak samo, jak Gildia odpowiada za mnie. Nasza bezstron-
ność jest zagwarantowana pomiędzy gwiazdami. Obejmuje ona oczywiście moje-
go asystenta. Z wolna w ciemności potrząsnął głową.
Zbyt łatwo przyszłoby panu się od niego odżegnać, gdyby okazał się szpie-
giem. Mógłby pan po prostu powiedzieć, że o niczym pan nie wiedział, a on został
[ Pobierz całość w formacie PDF ]