[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niż ktokolwiek inny w ciągu całego jego życia.
- Trudno sobie wyobrazić, by mógł być z kimś naprawdę blisko,
poza Markiem oczywiście.
- Och, mój wnuczek... Bardzo za nim tęsknię. To miło z twojej
strony, że po niego pojedziesz. Nie będę cię już dłużej absorbować i
życzę ci miłej podróży. - Uścisnęła ją serdecznie i wyszła.
Mark nie mógł się już doczekać, kiedy znajdzie się wreszcie w
Neapolu. Justin opowiedział mu przed wyjazdem część historii, ale
reszta należała do Evie. W czasie lotu bez przerwy spoglądał na
zegarek.
- Spieszysz się? - zażartowała.
- Jeszcze tylko trzydzieści minut lotu i drugie trzydzieści
odprawy paszportowej, a potem poznam moją rodzinę - powiedział
rozgorączkowany. - Ale ty też należysz do naszej rodziny, prawda?
- Chyba jeszcze nie...
- No, ale przecież ty i tata...
- Nie jestem pewna, czy...
128
R S
- Tata tak na ciebie patrzy... A już zawsze się rozchmurza, kiedy
wkładasz bikini.
Przemknęło jej przez myśl, że związała się z Justinem na dobre i
na złe. I co więcej, nie słyszała już w głowie alarmującego dzwonka,
ale radość i satysfakcję.
Na lotnisku czekali na nich Justin i Hope. Babcia nie mogła
oderwać oczu od wnuka.
- Mark - powiedział Justin - to jest twoja babcia.
Evie kilka razy przećwiczyła z nim ten moment podczas lotu.
Mark podał jej rękę i powiedział:
- Buon giorno, signora.
Zakrzyknęła z radości i już chciała go uścisnąć, ale wyczytała w
jego oczach, że jak większość chłopców w tym wieku, nie lubi takich
oznak czułości w miejscu publicznym. Skończyło się więc na
uściśnięciu ręki. Tym powściągliwym zachowaniem zdobyła jego
sympatiÄ™.
Justin przytulił Evie i szepnął jej do ucha:
- Hope umierała z niecierpliwości, kiedy wrócisz. I ja też.
Wszelkie obawy związane z reakcją Marka na nową krewną okazały
się bezpodstawne. Już po paru minutach znalezli wspólny język i
chłopiec, ku jej radości, nazywał ją  nonna", czyli po włosku
 babcia".
W domu powtórzyły się powitalne ceremonie sprzed kilku dni.
Mark cieszył się z hałaśliwego powitania Toniego i jego synów.
129
R S
Wszedł do rodziny z jeszcze większą łatwością niż Justin, który
uprowadził Evie do swego pokoju i szybko zamknął za sobą drzwi.
- Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem - szeptał między
pocałunkami. - Gdzie byłaś tak długo?
- Tak długo? - droczyła się z nim. - To przecież tylko niespełna
dwa dni. Nie mów mi, że miałeś czas o mnie pomyśleć, mając na
głowie całą tę czeredę. Powiedz lepiej, jak ci się układa z matką?
- Całkiem dobrze.
- I to już koniec?
- Na razie tak. Jak dla mnie to trochę za duże tempo. Ale z całą
pewnością jestem synem Hope, bo podobieństwo jest uderzające...
Wciąż jednak mi się zdaje, że za chwilę się obudzę i wszystko okaże
siÄ™ tylko snem.
- Tak nie będzie - powiedziała Evie z czułością. - Znalazłeś
wreszcie swoją matkę, ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że
ona nigdy cię nie porzuciła. Kochała cię przez wszystkie te lata i
zawsze będzie cię kochać. Jej miłość niweczy całe to zło, które
wydarzyło się od twoich narodzin aż do teraz.
- Jak zawsze masz racjÄ™, Evie. Widzisz to, czego ja nie wi-
działem, lecz dzięki tobie wreszcie zaczynam dostrzegać.
- Zobaczysz, będzie dobrze, dasz sobie radę.
Pózniej zastanawiała się, jak mogła być tak ślepa i głupia, żeby
nie zauważyć otwierającej się pod nimi przepaści. On ją dostrzegł,
ponieważ jednak miał trudności z wyrażaniem uczuć, nie znalazł
130
R S
odpowiednich słów, żeby jej o tym powiedzieć. A potem było już za
pózno.
ROZDZIAA DZIESITY
W willi Rinuccich wrzało. Od kilku dni wszystko stało tu na
głowie. Wkrótce miało odbyć się przyjęcie, na którym Hope
zamierzała przedstawić swojego syna i wnuka przyjaciołom. Cały
świat miał się dowiedzieć, jaką radość przeżywa signora Rinucci.
Podczas gdy Hope rzuciła się w wir przygotowań, pozostali
członkowie rodziny starali się lepiej nawzajem poznać. Justin spędzał
dużo czasu z Tonim i Primem. Jego relacje z Primem naznaczone były
pewną drażliwością, ale starał się być serdeczny, zdając sobie sprawę,
ile mu zawdzięcza. Obaj byli biznesmenami, więc w tej kwestii
dobrze się dogadywali. Francesco i Luke musieli zająć się pracą, a
Ruggiero i Carlo woleli wrócić do apartamentów w Neapolu. Jak
określała to ich matka, niezbyt dobrze się prowadzili. Postawili sobie
jednak za punkt honoru opiekę nad Evie i Markiem. Marka ciągnęło
do bardzo jeszcze chłopięcego Carla, który stał się jego ulubionym
wujkiem. Prześcigali się w żartach i niezbyt wyrafinowanych
dowcipach. Carl, chcąc być grzeczny dla gościa, mówił po angielsku,
ale gdy tylko atmosfera rozluzniała się, płynnie przechodził na włoski.
Evie z rozbawieniem zauważyła, że Mark skrupulatnie notował każde [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl