[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziwne temu, kto nas obserwuje. Wiesz, ta niezaspokojona ludzka ciekawość. . .
 Niemożliwe  odparło indywiduum z mechaniczną pewnością siebie.  Zbiłem
jÄ… przy przeszukiwaniu.
Nie pozostało mi nic innego, jak mu uwierzyć. Pobyłem się więc kapiących prze-
pychem rzeczy i wdziałem czarny galowy uniform. admirała Floty Kosmicznej Ligi.
Był kompletny, licząc w to złoty sznur, askelbanty, odznaczenia i wszystkie niezbędne
papiery. Poczułem się trochę nieswojo w tym widocznym z daleka przyodziewku, ale
powinien on zrobić na tubylcach jak najlepsze wrażenie. Podobnie jak na wielu innych
planetach. Wszyscy  poczynając od chłopców hotelowych, przez śmieciarzy, a koń-
cząc na urzędnikach  lubowali się tu we wszelkiego rodzaju uniformach. Widocz-
nie wierzyli, że mundur dodaje powagi stanowisku i wykonywanej pracy. Nie miałem
nic przeciw temu. Mój na pewno doda mi obu w nadmiarze. Długi płaszcz skutecz-
nie osłaniał mundur. Nie miałem ochoty wzbudzać sensacji w hotelu. Nie wiedziałem
tylko, gdzie podziać lamowaną złotem czapkę i nieodłączną oficerską aktówkę. Nigdy
62
nie udało mi się dokładnie sprawdzić możliwości mojego pseudo M-3, toteż wcale nie
byłem zaskoczony, gdy rozwiązał on moje zmartwienie.
 Hej, ty, mały pękaty  zawołałem.  Masz jakieś schowki czy szuflady wbu-
dowane w swoją skromną osobę? Jeśli tak, to pokaż no je!
Przez moment myślałem, że robot eksplodował. Miało toto więcej szuflad niż bate-
ria kas sklepowych  duże, małe, głębokie, płytkie, do wyboru i koloru, i to z każdej
strony kadłuba. W jednej był pistolet z zapasowymi magazynkami, w drugiej pistolet
maszynowy, dwie następne były wypełnione granatami, a reszta świeciła pustką. Wło-
żyłem do jednej czapkę, a do drugiej aktówkę i strzeliłem palcami. Szuflady schowały
się błyskawicznie i metalowy kadłub znowu lśnił jednolitą powierzchnią.
Włożyłem na głowę fantazyjną sportową czapkę, podniosłem kołnierz płaszcza i by-
łem gotów. Bagaż był bezpieczny bez mojej opieki: miał wystarczającą liczbę pułapek
w rodzaju granatów, gazu, trujących igieł i podobnych rzeczy, więc nie musiałem się
o niego bać. W sytuacji krytycznej mógł się nawet samoczynnie wysadzić w powietrze,
toteż należało się raczej martwić o tego, kto by przy nim grzebał.
63
M-3 pojechał windą towarową, ja powędrowałem tylnymi schodami. Spotkaliśmy
się na ulicy i wzięliśmy samochód. Musieliśmy tak manewrować, aby dom prezydenta
Ferraro osiągnąć po zapadnięciu zmroku. Jak przystało naczelnikowi bogatej planety,
miał całkiem luksusową rezydencję, ale środki ochrony były, delikatnie mówiąc, nie-
codzienne. Przeprowadziłem siebie i trzystupięćdziesięciokilowego robota przez straże
i systemy alarmowe bez wzbudzenia jakiegokolwiek zainteresowania. Prezydent wła-
śnie spożywał kolację. Dało mi to wystarczająco dużo nie zakłócanego przez żadnych
natrętów czasu na przeszukanie jego gabinetu. Nie znalazłem dosłownie nic. To znaczy
nic o wojnie i pancernikach, bo gdybym był zainteresowany szantażem, to miałbym do-
stateczną ilość dowodów korupcji politycznej, żeby wcale poważnie zabezpieczyć się na
stare lata. Jednak drobiazgi mnie nie interesowały, więc byłem zmuszony pogawędzić
sobie z panem prezydentem.
Gdy wrócił z kolacji, pokój był cichy i ciemny. Słyszałem, jak pod nosem przekli-
nał służbę w trakcie wymacywania kontaktu. Zanim go znalazł, robot zamknął drzwi
i zapalił światło. Siedziałem sobie za biurkiem prezydenta, mając przed sobą wszystkie
jego osobiste papiery. Poparte były wagą spoczywającej na nich siedemdziesiątki piątki
64
i tak oficjalnym wyrazem twarzy, do jakiego zdołałem zmusić mięśnie. Zanim zdążył
otrząsnąć się z szoku wywołanego tym widokiem, szczeknąłem rozkazująco:
 Chodz tu i siadaj! Ale szybko!
Ponieważ w tym czasie robot najeżdżał mu na pięty, nie miał innej możliwości, jak
posłuchać. Zobaczywszy na biurku papiery, wytrzeszczył oczy i wydał jakiś niearty-
kułowany dzwięk z głębi gardła. Zanim zdążył zrobić coś więcej, rzuciłem mu cienką
książeczkę.
 Jestem admirał Thar, Flota Kosmiczna Ligi. Tu są moje upoważnienia i lepiej je
sprawdz, zanim przejdziemy do dalszego ciÄ…gu.
Dokumenty były równie dobre jak prawdziwe admiralskie, więc nie miałem nic [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl