[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cieszyłyby się dotychczas najlepszym i najpożądańszym zdrowiem i z pewnością nie
doznałyby tych smutnych przypadłości rozdęcia. których padły ofiarą. Wychodząc z
tej premisy większej i przechodząc drogą równie logiczną, jak ściśle prawną, do
mniejszej, sąd wniósł, że przyczyną śmierci wołów w każdym razie nie był Zroda, ale
pan Floss; zatem pan Floss powinien Zrodzie za woły zapłacić, tytułem zaś przestrogi
na przyszłość wnieść do kasy gminnej na kancelarię rs. 5. Suma powyższa, na
wypadek gdyby obwiniony wypłaty jej odmówił, miała być ściągniętą z jego
pachciarza Icka Zwejnos.
Następnie sądzono jeszcze wiele spraw natury cywilnej, wszystkie zaś one, o ile
dotyczyły bliżej lub dalej genialnego Zołzikiewicza, były sądzone zupełnie
24
samodzielnie, a przy tym na wagach czystej sprawiedliwości, zawieszonych na
zdrowym baraniogłówskim rozumie. Dzięki przy tym angielskiej zasadzie
nieinterwencji, jakiej trzymała się wspomniana już wyżej inteligencja , powszechna
zgoda i jednomyślność rzadko tylko bywały zakłócane ubocznymi wzmiankami o
paraliżu, przegniciu wątroby i morowej -zarazie, wypowiadanymi sobie mimochodem
w kształcie życzeń, tak przez strony sporne, jak i przez samych sędziów.
Sądzę, że również dzięki tej nieocenionej zasadzie nieinterwencji, wszystkie
sprawy mogły być rozstrzygane w ten sposób, że tak strona wygrywająca, jak i
przegrywająca wnosiły zawsze pewne kwoty, stosunkowo dość znaczne, na
kancelarię . Zapewniało to ubocznie tak pożądaną w instytucjach gminnych
niezależność wójta i pisarza, a wprost mogło oduczyć ludzi pieniactwa i podnieść
moralność gminy Barania Głowa do stanu, o jakim na próżno marzyli filozofowie
XVIII stulecia. Godnym było uwagi także i to, o czym zresztą wstrzymujemy się od
wypowiedzenia pochwalnego lub nagannego zdania, że pan Zołzikiewicz zapisywał
do ksiąg zawsze tylko połowę kwot przeznaczonych na kancelarię, druga zaś połowa
przeznaczona była na nieprzewidziane wypadki , w jakich znalezć się mogli pisarz,
wójt i ławnik Gomuła.
Na koniec przystąpiono do sądzenia spraw kryminalnych, skutkiem czego wydano
rozkaz stójce przyprowadzenia więzniów i stawienia ich przed oblicze sądu. Nie
potrzebuję dodawać, że w gminie Barania Głowa przyjęty był najnowszy i najbardziej
zgodny z wymaganiami cywilizacji system więzienia celularnego, czyli
komórkowego. Nie może to być podawanym przez złe języki w żadną wątpliwość.
Jeszcze dziś każdy może się przekonać, że w wójtowskim. chlewku w Baraniej
Głowie znajdują się aż cztery przegrody. Więzniowie siedzieli w nich samotnie, w
towarzystwie zwierząt, o których pewna Zoologia dla użytku młodzieży mówi:
Zwinia, zwierzę słusznie tak nazwane dla swojej niechlujności etc., a którym natura
bezwarunkowo odmówiła rogów, co może także służyć za dowód jej celowości. Otóż
więzniowie, siedzieli w komórkach tylko w takim towarzystwie, co jak wiadomo nie
mogło im przeszkadzać w oddawaniu się refleksji, rozmyślaniom nad złem
popełnionym i przedsiębraniu poprawy życia.
Stójka tedy udał się bezzwłocznie do owego celkowego więzienia i z celek jego
przyprowadził przed oblicze sądu nie dwóch, ale wyraznie dwoje przestępców, z
czego czytelnik może wnieść łatwo, jak delikatnej natury i jak głęboko
psychologicznie zawikłane sprawy przychodziło czasem baraniogłowskiemu sądowi
rozstrzygać. Jakoż istotnie, sprawa była arcydelikatna. Pewien Romeo, inaczej zwany
Wach Rechnio, i pewna Julia, inaczej zwana Baśka %7łabianka, służyli razem u
pewnego gospodarza: on za parobka, ona za dziewkę. I co tu ukrywać, kochali się, nie
mogąc żyć bez siebie, tak jak Newazendech bez Bezewendecha. Wkrótce jednak
zazdrość wkradła się między Romea i Julię, ponieważ ta ostatnia ujrzała raz Romea,
zabawiającego się przydługo z Jagną ze dworu. Odtąd nieszczęśliwa Julia czekała
tylko okazji. Jakoż pewnego dnia, gdy Romeo, wedle zapatrywania się Julii, za
wcześnie przyszedł z pola i natarczywie domagał się jeść, przyszło do wybuchu i
zobopólnych wyjaśnień, przy czym zamieniono wzajemnie kilka tuzinów uderzeń
pięścią i warząchwią. Oczywiście ślady tych uderzeń widne były w sińcach na idealnej
twarzy Julii, również jak i na rozciętym czole pełnego męskiej dumy oblicza Romea.
Sądowi pozostawało te-raz zawyrokować, po czyjej stronie była słuszność i kto komu
miał wręczyć tytułem wynagrodzenia, tak za zawód miłosny, jak i za skutki wybuchu,
złotych pięć, czyli, wyrażając się poprawniej, kop. sr. siedemdziesiąt pięć.
25
Zdrowej duchowej treści sądu nie zdołał jeszcze owionąć przegniły powiew
Zachodu; dlatego brzydząc się do głębi duszy emancypacją kobiet, jako rzeczą wprost
[ Pobierz całość w formacie PDF ]