[ Pobierz całość w formacie PDF ]
której rozpuściło się trochę farby. Białe i szare łuki kościoła wyglądają jak szkielet potwora
wykopanego z ziemi. Szukam "Mémoires du Général Comte de Marbot", ale nigdzie ich nie
ma. Wracając do domu metrem, podsłuchujemy rozmowę dwóch kontrolerów. Rozmawiają
przez szyny - jeden z tej, drugi z tamtej strony. SÅ‚yszymy ciÄ…gle powtarzajÄ…cy siÄ™ w ich
dyspucie wyraz "Chateaubriand". Trącam Basię i podchodzimy bliżej zaciekawieni. Na
pewno dyskusja literacka - co ludzie tego pokroju mogą mówić o Chateaubriandzie. Jak
głęboko jednak przesiąka tu kultura, oczytanie i zainteresowanie. Słuchamy... słuchamy... i
obydwoje wybuchamy śmiechem. Bo w tej ożywionej dyspucie chodziło o - befsztyk a la
Chateaubriand. Chateaubriand przelatuje z ust do ust w postaci grubego i krwawego
befsztyka. A my myśleliśmy, że... a potem Wittlin opisuje z zachwytem rozmowę dwóch
policjantów o Mauriaku, a tam pewnie chodziło tylko o dobrą butelkę wina "Montbasillac", a
nie o "Mauriac". I tak się tworzy legenda o ich inteligencji. A w rzeczywistości jest im tak
samo daleko do Chateaubrianda, jak do befsztyka w tej chwili. Befsztyk - mówiąc o Francji,
nie można zapominać o tym czynniku, o tym najważniejszym zagadnieniu w życiu
Francuzów od dołu do góry. Patriotyzm, wolność, ojczyzna? Nie - befsztyk. Gruby, krwawy,
soczysty i miękki - a la Chateaubriand. Czekają na Amerykanów. Czekają wolności,
swobody. niepodległości? Nie. Przede wszystkim "corned beefu" w puszkach i konfitur...
Przesadzam? Nie. Teofil Gautier w swoich świetnych "Tableaux de siege" (oblężenie Paryża
w 1870 roku) pisze z przejÄ™ciem: On a beaucoup vanté le courage, le dévouement
l'abnégation, le patriotisme de Paris... Un seul mot suffit: - Paris se passe de beurre
chwalano Paryż za odwagę, poświęcenie, wyrzeczenia i patriotyzm... Starczy powiedzieć: -
Paryż obchodzi się bez masła.>.
Odwaga, poświęcenie, rezygnacja, patriotyzm osiągają rozmiary apokaliptyczne i nawet
masło kapituluje wobec nich. Masła nie mają, a jednak bronią się. Narody klękajcie. A może
to i racja? Może nie należy tak lekkomyślnie umierać jak my - już nie tylko bez masła, ale bez
wody i chleba? Byliśmy zawsze tak skorzy do poświęceń (w imię obcych interesów), że na
przykład Francuz przekonany jest, iż nam jest łatwiej umierać niż im. Vous avez l'habitude
. To wcale nie jest powiedziane, że trudno jest umrzeć za
ojczyznę. Czasem o wiele trudniej jest żyć dla niej. Na przykład żyć dla niej bez masła...
Metro dudni i zatrzymuje siÄ™ na stacjach. Lekkie suknie kobiet wsiadajÄ…cych do wagonu
wnoszą strzępki słońca. Tam na górze już wiosna. WIOSNA... ufff...
3.5.1942
Kilka dni temu udało mi się kupić okazyjnie damski rower. Dziś rano poszliśmy do lasku
Vincennes na pierwszą lekcję. Przewiany łagodnym wiatrem wiosenny i słoneczny dzień. Po
kwadransie podtrzymywania, Basia zaczęła już jezdzić sama, po godzinie nauczyła się
zsiadać i wsiadać. Usiedliśmy na słońcu. Potem ja pojechałem do domu, zabrałem chleb, ser i
wino i wróciłem do lasku. Jedliśmy przytuleni do siebie, bo wiatr zrobił się chłodny, a potem
jezdziliśmy już razem po alejach i ścieżkach. I byliśmy bardzo szczęśliwi.
4.5.1942
Skupuję teraz różne części rowerowe, bo chcę odnowić tego grata Basi. Nigdzie nic nie
można dostać i trzeba szukać wszędzie, żeby coś znalezć. Zajechałem dziś do jednego sklepu
ze sprzętem rowerowym koło Portes de Versailles. W sklepie było dwóch żołnierzy
niemieckich - jeden stary, drugi może 19-letni lub 20-letni chłopak. Kupowali latarkę
elektryczną. Szło to ciężko, bo nie mogli porozumieć się z Francuzem, a gdy kupiec zaczął im
tłumaczyć, że żarówki im nie sprzeda, bo nie ma, zupełnie nie mogli zrozumieć, o co chodzi i
koniecznie domagali się żarówki, nie chcąc wyjść ze sklepu. Choć nigdy tego nie robię, dziś
śpieszyło mi się i posta-nowiłem skończyć to ciągnące się bez końca nieporozumienie.
Powiedziałem im po niemiecku, o co chodzi, wytłumaczyłem, że żarówek do ich typu latarek
brak, ale jeśli wezmą całą latarkę francuskiej produkcji, to mogą mieć komplet i części
zapasowe. Ucieszyli się bardzo, kupili od razu najdroższą latarkę - Francuz zrobił się dla mnie
cukierkowy - i zaczęli ze mną gadać. Jakim sposobem mówię tak dobrze po niemiecku, chyba
nie jestem Francuzem. Nie - jestem Polakiem, z Krakowa, ale urodziłem się w Wiener-
Neustadt. Obydwaj aż podskoczyli. Starszy, uradowany, chwycił mnie za ramię i krzyczy:
Dann sind Sie mein Landsmann. Ich bin ja auch aus Wiener-Neustadt und der Junge ist aus
Baden. Rodacy - jak Boga kocham. Zaczęli ze mną rozmowę o Wiedniu, jakim sposobem
znalazÅ‚em siÄ™ we Francji, czy byÅ‚em w wojsku. MówiÄ™, że nie. Na, na sollen Sie glücklich
sein... Rozmowa robi się coraz to intymniejsza, pytają mnie, czy Polaków we Francji nie
gnębią. Mówię, że jak dotąd nie, ale chyba wie, co dzieje się w Polsce. "Ja - das ist ganz
einfach schamlos, ale czy myśli pan, że w Austrii lepiej? Wszyscy muszą pracować, nawet
niedołężnych pędzą do pracy, jego matka musi pracować, choć już ledwo chodzi, a on w
wojsku. Schauen Sie sich das an..." Zdejmuje furażerkę i pokazuje mi siwą głowę. Ma 54 lata.
Zaczyna kląć wojnÄ™, Hitlera, wszystko. Und denken Sie wie viel das kostet, diese verrückte
Spielerei... und -wozu, warum... weil der sogenannte Führer von Anfang an ein Idiot wurde...
Mrugnąłem okiem i nie chcąc wdawać się w dalszą dyskusję, szybko żegnam się z nimi.
Niemal mnie ściskają, są naprawdę rozczuleni. Ja też.
Po kolacji wyjazd rowerami i włóczęga po pachnących młodą zielenią alejach, usypiających
w ciszy kończącego się dnia czasu niemieckiego.
Już jest maj, a Niemcy nie zaczęli ofensywy. Tej wielkiej i decydującej.
25.6.1942
A w Paryżu zaczyna się lato. Miasto kąpie się w słońcu i w cieple, życie - dostosowawszy się
mniej lub więcej do obecnych warunków - kwitnie z typowo francuską beztroską, uśmiecha
się do wszystkiego. Polityka polityką, Sewastopol Sewastopolem, ale cóż to wszystko znaczy
wobec tego, że są owoce, dużo owoców. Cały Paryż jezdzi na rowerze. Rower jest ostatnim
krzykiem mody. Podupadający przed wojną przemysł rowerowy (rozwój automobilizmu)
zmartwychwstał. Wszyscy ci, co mieli niegdyś samochody, kupują rowery płacąc zawrotne
ceny, bo o nowy rower coraz trudniej. Za rower płaci się pieniędzmi, masłem, jajkami i
tytoniem. Ale pomimo to nowych rowerów coraz więcej. Szanująca się elegantka musi mieć
rower. To samo z ubraniem. Nigdy Paryż nie był tak elegancki i tak modnie ubrany, jak w
tym roku. Wszystkie kobiety mają nowe kostiumy z długimi żakietami, a ponieważ trudno o
skórę, więc wszystkie mają wielkie torby skórzane z pasem do przewieszenia przez ramię. Do
tego jakieś fantazyjne sandały na drewnianej podeszwie i artystycznie malowane nogi,
niektóre nawet z szwem równiutko ciągniętym. Wśród perfum króluje "Chanel 5" i Guerlain.
Pracuję spokojnie, darmowa wypożyczalnia książek w Merostwie 12-go arrondissement jest
zupełnie dobrze zaopatrzona i dostarcza mi strawy duchowej. Nudno.
16.8.1942
Jestem zmęczony i nic mi się nie chce. Od pazdziernika 1940 nie miałem urlopu. Po prostu
brak mi tych kilku dni pod rząd bez zawracania sobie głowy sprawami innych. Nie mogę już
doczekać się wyjazdu.
Ciekawa wystawa w "Musée Cognac-Jay". Oryginalne fotografie z czasów II-go Cesarstwa.
Oczywiście wszędzie Napoleon III i Eugenia, Napoleon z Genią razem i osobno, z dziećmi i
bez dzieci, dzieci same itd. Ale obok tego mnóstwo fotografii osób znanych i sławnych z
teatru i z literatury. Zwietne dagerotypy Balzaca, Teofila Gautier i sporo zdjęć z jednego z
amatorskich przedstawień w domu Gautiera w Neuilly, które tak uroczo opisali Goncourtowie
w swoim "Dzienniku". A dalej wszystkie tancerki i śpiewaczki Opery paryskiej. Fotografie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]