[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koniecznie do którejś z tych niedużych wiejskich gospod i zajmijcie miejsce przy
szynku. Ręczę, że spotkacie tam jakichś moczykijów, sączących grog, którzy w ciągu
pół godziny uraczą was taką liczbą wędkarskich anegdot, że przez miesiąc na samą
myśl o rybach dostaniecie niestrawności.
George i ja - nie wiem, co się stało z Harrisem; wczesnym popołudniem
poszedł się ogolić, potem wrócił i spędził całe czterdzieści minut na szuwaksowaniu
butów; od tej pory go nie widzieliśmy - a zatem George, ja i pies, zostawieni samym
sobie, drugiego wieczoru wybraliśmy się na spacer do Wallingford. W drodze
powrotnej zajrzeliśmy do niewielkiej nadrzecznej oberży, żeby odsapnąć, jak również
w innych sprawach.
Weszliśmy na salę i usiedliśmy. Był tam jakiś starszy jegomość, który palił
długą glinianą fajkę. Naturalnie ucięliśmy sobie z nim pogawędkę.
Powiedział nam, że piękną mieliśmy dziś pogodę, na co my odrzekliśmy, że i
wczoraj było ładnie, a potem zapewnialiśmy się wszyscy jeden przez drugiego, że i
jutro można się spodziewać słońca. George dodał, że zapowiadają się udane żniwa.
Potem się zgadało, że jesteśmy tu tylko przejazdem i następnego ranka
odpływamy.
Nastąpiła przerwa w rozmowie, którą wykorzystaliśmy na błądzenie
wzrokiem po izbie. Wreszcie nasze oczy spoczęły na starej, zakurzonej gablotce,
wiszącej wysoko nad kominkiem, w której tkwił pstrąg. Szczerze powiem, że mnie
ten pstrąg zafrapował, taki był z niego wielki byk. Na pierwszy rzut oka sądziłem
nawet, że to dorsz.
- A! - odezwał się starszy pan, gdy się zorientował, na co patrzę. - Niezła
sztuka, co?
- Dość niezwykła - mruknąłem, George zaś spytał naszego kompana, ile jego
zdaniem waży.
- Osiemnaście funtów sześć uncji - odparł nasz przyjaciel, wstając i zdejmując
płaszcz z wieszaka. - Tak jest, za trzy miesiące będzie szesnaście lat, jakżem go
złapał. Zaraz pod mostem, na piskorza. Mówili, że ludzie widują w rzece wielkiego
pstrąga, a ja na to, że będzie mój i żem go złowił. Teraz to już nie ma takich dużych
ryb, już nie ma. Dobranoc panom.
Po czym wyszedł i zostawił nas samych.
Nie potrafiliśmy oderwać wzroku od pstrąga. Była to rzeczywiście niezwykle
dorodna ryba. Dalej się na nią gapiliśmy, gdy miejscowy woznica, który właśnie
zatrzymał się na nocleg, wszedł na salę z kuflem piwa w ręce i również spojrzał na
rybÄ™.
- Spora bestia, co? - spytał George, odwracając ku niemu głowę.
- Zwięta prawda, proszę pana - odparł woznica, po czym, łyknąwszy piwa,
zagaił: - Pana tu nie było, jak ten pstrąg został złowiony?
- Nie - odpowiedzieliśmy. - Jesteśmy tu tylko przejazdem.
- Znakiem tego jasne, że was przy tym nie było. Niedługo minie pięć lat, jak
złowiłem tego pstrąga.
- A! Czyli to pan go złowił? - zainteresowałem się.
- Tak, proszę pana - odparł nasz sympatyczny rozmówca. - Złapałem go zaraz
pod śluzą, znaczy, gdzie teraz jest śluza, bo wtedy jeszcze nie było - jednego dnia w
piątek po południu. Największy dziw, że złapałem go na muszkę. Wybrałem się na
szczupaki, o pstrągach ani myślałem, więc jak ujrzałem to bydlę na końcu żyłki, to aż
oczy przecierałem, takem się zdziwił. Wystawcie sobie panowie, pstrąg, co waży
dwadzieścia sześć funtów! Moje uszanowanie panom.
Pięć minut pózniej wszedł trzeci człowiek, który z kolei złapał pstrąga
wcześnie rano, na ukleję. Gdy wyszedł, jego miejsce zajął dostojny, flegmatyczny
osobnik w średnim wieku, który usiadł pod oknem.
Przez jakiś czas nikt nie zabierał głosu, lecz w końcu George zwrócił się do
przybysza:
- Najmocniej przepraszam, pan wybaczy poufałość, ale jesteśmy tu obcy, a
chcielibyśmy wiedzieć, jak pan złowił tego pstrąga.
- A kto panom powiedział, że to ja go złapałem? - spytał zaskoczony.
Wytłumaczyliśmy mu, że nikt nam nic nie mówił, tylko jakiś szósty zmysł
nam podszepnął, że to właśnie on może sobie przypisać to wspaniałe osiągnięcie.
- Ależ to zupełnie niezwykłe! - odparł flegmatyczny jegomość. - Albowiem
macie panowie najzupełniejszą rację: istotnie, to ja go złapałem. Ale jak też się
panowie domyślili?
Następnie opowiedział nam, że cała operacja trwała pół godziny i że złamał
przy tym wędkę. Po powrocie do domu starannie zważył pstrąga i wskazówka
zatrzymała się na trzydziestu czterech funtach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]