[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sierżant.
- Jakiego miasta? - Aysy najwyrazniej był nieco
mniej bystry niż kolega - Co się tu robi?! O co chodzi?!
- Blachy? - poprosił uprzejmie starszy sierżant.
Dareczek i Szuchcik bez namysłu położyli odznaki na
barierce. Aysy zareagował nerwowym atakiem kaszlu, a
jego bardziej doświadczony kolega tylko zerknął na
stopnie.
- Roter - przedstawił się, rzucając przenikliwie
spojrzenie w stronę oficerów ze stolicy. - A to sierżant
Szymalski. - W czym możemy pomóc?
- Co za rudera. - Szuchciński nie mógł wytrzymać,
ale Wieczorek szturchnÄ…Å‚ delikatnie kolegÄ™ butem,
dochodząc do wniosku, że na razie dość gnojenia
wsiochów.
- Aatwo mówić - odgryzł się Roter.
Dareczek kiwnął pojednawczo głową. Zdążył już
kilka chwil wcześniej nabrać do faceta szacunku.
- Dlaczego nie macie psa na wejściu? - spytał
niemal troskliwie.
- Od niedawna tu jesteśmy - odparł starszy sierżant.
- Tu mieściła się przychodnia, potem siedziba
Samoobrony, a jak już ci dali dupy, to my przejęliśmy.
- Aż się boję pytać, gdzie byliście poprzednio. -
Szuchcik był zgryzliwy. - Bo meble chyba przytargaliście
ze sobÄ…. Ta barierka z muzeum?
- Kraty będą zakładane za dwa tygodnie. - Roter
zignorował uwagę komisarza. - Jest pokój
przygotowywany dla psa . Tu nie jest tak Å‚atwo jak w
mieście.
68
- Wiemy. - Dareczek ze zrozumieniem kiwnął głową.
- Będzie dobrze. Zobaczycie. Kiedyś wszędzie tak było,
ale idzie lepsze. Trzeba robić swoje i tyle. Jaka jest
drużyna?
- Siedmiu. Szef, kryminalny, dzielnicowy, czterech
patrolowych. TrochÄ™ siÄ™ zamieniamy. Sekretarka robi za
sprzÄ…taczkÄ™ wieczorem.
W tym momencie nawet Szuchcik postanowił się
łaskawie zamknąć. Jego nieco egotyczny snobizm, jak się
okazało, miał jednak pewne granice.
- Sprawa jest - zaczął poważniej Dareczek.
- Chętnie pomożemy, panie nadkomisarzu -
zadeklarował Roter.
- Jakiś miesiąc temu była tu niejaka Maria
Chorodecka. Przez ch . Szukała swojej córki.
- Możliwe.
- Możecie nam o tym jak najdokładniej
opowiedzieć?
- To raczej nie u mnie. Stasiu? - ZerknÄ…Å‚ na
Szymalskiego.
- Ja takiej nie pamiętam. Trzeba sprawdzić.
Szuchcik i Dareczek spojrzeli po sobie.
- Była tu dwa razy - usiłował przypomnieć
Wieczorek. - Po południu, a potem następnego dnia rano.
Ubrana na czarno, skórzana kurtka, utytłana tynkiem z
pałacu.
- Z pałacu? - zainteresował się Stasio.
- Tak, nocowała tam. Okradziono ją, a pózniej
przyszła tutaj z małym dzieckiem. Ośmioletnią
dziewczynkÄ….
69
Podczas zeznań skłamała, że nocowała w parku. Nie
chciała mieć kłopotów. Jeszcze nie było wtedy remontu.
Z jej opisu wnioskuję, że obaj ją przesłuchiwaliście.
Chyba że macie tu swoich sobowtórów? Ty wieczorem -
wskazał na starszego sierżanta, a ty rano - przeniósł
wzrok na Szymalskiego.
Roter otworzył szafę, którą zaledwie minutę temu
zdążył zamknąć, gdy tylko policjanci w Warszawy wyjęli
odznaki.
- Wiadomo kiedy dokładnie? - spytał dla porządku.
- Podejrzewamy, że miesiąc temu. Z dokładnością do
kilku dni - uściślił Dareczek.
- Poczekaj chwilę. - Szuchcik nagle uderzył dłonią w
barierkÄ™.
Wieczorek rozłożył ręce i rzucił mu pytające
spojrzenie.
- Zawsze tu jesteście w mundurach? - spytał
Szuchciński, któremu zaświtał jakiś pomysł.
- Na służbie zawsze, panie komisarzu - odpowiedział
oficjalnie Szymalski.
- Zielonkawobrązowa koszula, z grubego materiału -
ciÄ…gnÄ…Å‚ Szuchcik.
Biedny grubas był tak zaskoczony, że winę miał
niemal wypisaną na czole, ale wciąż milczał, udając
niezrozumienie.
- Dajcie spokój... - zachęcił Dareczek, który szybko
złapał myśl kolegi. - Olejcie to, że jesteśmy z Komendy
Głównej. Nie pracujemy z dupkami z wewnętrznego .
70
Chrzanimy, jak się tu ubieracie. Sprawa jest ważniejsza.
- Panie nadkomisarzu, cholera - jęknął Szymalski. -
No raz, może ze dwie godziny ją miałem na sobie rano.
Najlepsza koszula moja... myśliwska taka...
- Kiedy? - przerwał Dareczek.
- Siostra przywiozła ze Szwecji. - Sierżant trajkotał
jak nakręcony. - Po nocy powitalnej, rozumie pan,
przyszedłem. Potem przebrałem się. Ale bez wódki w
sobie byłem zupełnie. Boże, skąd pan to wie?
- Nie tłumacz się! - żachnął się Szuchcik. - Przecież
mówimy ci, że nas to gówno obchodzi. Ważne jest, kiedy
to było?
- No... siostra przyjechała... - Grubas zmrużył oczy. -
W poniedziałek. Po chrzcinach, bo nie zdążyła...
dwudziestego poprzedniego miesiÄ…ca.
- Czyli dwudziestego pierwszego maja, we wtorek
rano przyjechałeś do pracy w tej koszuli. I jak zeznałeś
co najmniej dwie godziny jeszcze się nie przebierałeś w
mundur?
- Ale ja nie zeznaję... - bronił się sierżant.
- Nieważne. Tak nam powiedziałeś.
- Trochę pózniej się przebrałem...
- Ile razy ci, kurwa, mamy mówić, że to nieważne! -
wrzasnął Szuchcik. - Jeśli niczego nie pochrzaniłeś i
tylko przez dwie godziny przez ostatni miesiąc byłeś w
tej koszuli, to mamy dokładną datę. Bo Maria
Chorodecka widziała cię właśnie w niej, co zeznała na
piśmie.
71
Roter dawno zorientował się, o co chodzi
komisarzowi i już miał otwartą księgę z tamtego dnia.
Jego mina nie wróżyła jednak nic obiecującego.
- Do południa cztery osoby. - Starszy sierżant
przesuwał wolno palcem po rubrykach wpisów. - Rano
tylko Siekierka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]