[ Pobierz całość w formacie PDF ]
święty Mikołaj.
Wszystkie wyrzucała do koszana śmieci.
Ale kolejnego podarku wyrzucić nie mogła:był to rozkoszny szczeniaczek, francuskipudełek.
Naszyi miał czerwonąwstążkę, a nawstążcekarteczkę:
Mam nadzieję, że pokocha ją pani tak samo jak ja.
Mark HarrisKelly zadzwoniła do informacji, apotem do Kingsley internationalGroup.
- Czypracuje u państwa Mark Harris?
-Oui, mademoiselle.
53.
- Czy mogę z nim rozmawiać?
-ChwileczkÄ™.
Kilka sekund pózniej w słuchawce zabrzmiał znajomy głos:
- Halo?
-Pan Harris?
- Tak.
-Mówi Kelly.
Postanowiłam przyjąć pańskie zaproszenie na lunch.
Mark oniemiał.
Zapadła cisza.
- NaprawdÄ™?
- spytał, odzyskawszy głos.
-To.
To cudownie - dodałpodekscytowany.
- Laurent, dzisiaj o pierwszej?
-Zwietnie.
Bardzo dziękuję.
Chciałem.
- ZarezerwujÄ™ stolik.
Do widzenia.
Gdyweszła z pudełkiem pod pachą, czekał przystoliku.
Na jej widok rozpromieniła mu się twarz.
- Pani.
Pani przyszła.
Nie byłem pewien, czy.
I przyprowadziła paniAngel.
- Tak.
- Podała mu psa.
-Może zjeśćz panem lunch - rzuciła lodowato i ruszyła do wyjścia.
- Nie rozumiem.
Myślałem, że.
- Wyjaśnięto panu ostatniraz - warknęła Kelly.
- Niech panprzestanie mi się naprzykrzać.
Czy to jasne?
Markpoczerwieniał.
- Tak.
Tak, oczywiście.
Przepraszam.
Nie chciałem.
Niezamierzałem.
Pomyślałem tylko, że.
Nie wiem, co.
Chciałbymto wyjaśnić.
Czy zechce pani usiąść?
Chociaż na chwilę.
Już otwierała usta, żeby powiedzieć "nie", lecz nagle usiadła i obrzuciła go
pogardliwym spojrzeniem.
- SÅ‚ucham.
Wziął głębokioddech.
- Bardzo mi przykro, naprawdÄ™.
Nie chciałem pani denerwować.
Wysyłałem tedrobiazgi, żeby panią przeprosić.
Chciałem tylko.
Kiedy zobaczyłem pani zdjęcie, poczułem się tak, jakbym znałpanią przez całeżycie.
A kiedy ujrzałempaniąw tej restauracji,na żywo, jeszczebardziej.
-Zmieszany, coraz bardziejsię jąkał.
- Powinienem był wiedzieć,że kobieta takajak pani nigdy nie zainteresuje się kimś takimjak
ja.
Zachowałem się jak głupi uczniak.
To takie żenujące.
Ale chciałem tylko.
Nieumiałem opisać moichuczuć, dlatego.
- Zamilkł na chwilę;
wydawał się bezbronny jak małedziecko.
- Nie jestem w tym dobry.
54
Widzi pani, przez całe życie byłem sam.
Nigdy.
Kiedy miałem sześć lat,moi rodzice się rozwiedli,a potem długo ciągali się po sądach.
Przezemnie.
%7ładne z nichmnie nie chciało.
Kelly obserwowałago bez słowa.
To, co mówił, poruszyło wspomnienia, które niegdyśpogrzebała.
"Dlaczego nie pozbyłaś się ciąży?
"
"Próbowałam, Dań.
Nie poskutkowało".
- Zaliczyłem sześć rodzin zastępczych, ale ci ludzie mieli mniegdzieś.
"To twoi wujkowie.
Nie przeszkadzaj im".
- Nic mi nie wychodziło.
"Kolacjajestohydna.
""W tym kolorze ci nie dotwarzy.
""Nie posprzątałaśw łazienkach.
"
- Mówili, żebym rzucił szkołę i zacząłpracować w warsztacie, ale.
aleja zawsze chciałem zostać naukowcem.
Mówili, że to głupota, więc.
Kelly corazbardziej pochłaniało to, co mówił.
"Postanowiłam zostać modelką".
"Wszystkie modelki to kurwy".
- Marzyłemo college'u, ale powiedzieli, że w warsztacie wykształcenie mi się nie
przyda.
"Daj sobie spokój.
Jesteś ładna, lepiej już zarabiaj tyłkiem".
- Kiedydostałem stypendium w MIT, powiedzieli, że szybko stamtądwylecę, że
pracaw warsztacie jest lepsza.
"Do college'u?
Zmarnujesz cztery lata, ityle".
Słuchała goi było tak, jakby mówił o jej życiu.
Głębokoporuszonaczuła, że siedzącymnaprzeciwko niej obcym mężczyzną miotają te same
bolesne emocje.
- Zrobiłem dyplom i trafiłem do paryskiej filiiKingsley internationalGroup.
I ciągle byłem bardzo samotny.
-Zamilkłi długo milczał.
- Kiedyś,dawno,dawno temu przeczytałem, że najwspanialszą rzeczą w życiuczłowieka jest
miłość, ktoś, kogo można pokochać, kto pokochałby ciebie.
Mocno w to wierzyłem, ale.
Kelly siedziała bez słowa.
- Alenigdy kogoś takiego nie znalazłem -dodał z zakłopotaniem.
-Już miałem zrezygnować, gdy nagle zobaczyłem panią i.
- Nie mógł
dalej mówić.
Wstał, wciąż tuląc do siebie psa.
- Tak mi wstyd.
Obiecuję, że już nigdy nie będę się pani narzucał.
Do
widzenia.
Ruszył do drzwi.
55.
- DokÄ…d to?
- zawołała Kelly.
-Z moim psem?
Odwróciłsię skonsternowany.
- SÅ‚ucham?
-Angel jestmoja.
Podarował mi ją pan, prawda?
Mark znieruchomiał.
- Tak, ale przecież powiedziała pani, że.
-Zawrzyjmyukład.
Angel zamieszka u mnie, ale mapan prawo jąodwiedzać.
Długo trwało, zanim się uśmiechnął, ale gdy już to zrobił, jego uśmiechrozświetlił całą
salÄ™.
- To znaczy, że.
że..
że będę mógł.
- Może omówimy to przy kolacji?
- przerwała mu Kelly.
Nie miała pojęcia, że właśnie wystawiłasię na odstrzał.
Rozdział 11
Paryż, Francja
W komendzie głównej policji przy ulicy Henardw Dwunastej Dzielnicy Paryża
przesłuchiwano dyrektora administracyjnego wieżyEiffla.
Oficerami prowadzącymi przesłuchanie byli detektywi Andre Belmondo i Pierre Marais.
PRZESAUCHANIE W SPRAWIESAMOBÓJCZEGO SKOKUZWIE%7Å‚Y
EIFFLAPoniedziałek,6 maja, godz.
10.00Przesłuchiwany: Renę Pascal
BELMONDO: Monsieur Pascal,mamy powody podejrzewać, że Mark Harris,
mężczyzna, który, jakpierwotnieprzypuszczaliśmy, spadł z tarasu widokowego wieży Eiffla,
został zamordowany.
PASCAL: Zamordowany?
Ale.
Powiedziano mi, że to był wypadek i.
MARAIS: To nie mógłbyćwypadek, monsieur.
Barierka jesto wiele zawysoka.
BELMONDO:Ponadto ustaliliśmy, że Harris nie wykazywałtendencji samobójczych.
Co więcej, miałwyjechać z żoną na weekend,chciałzrobić jej niespodziankę.
Jego żoną była Kelly, ta modelka.
56
PASCAL: Przepraszam panowie, ale doprawdy nie rozumiem.
Po co mnie
tu wezwano?
MARAIS: %7łeby pomógłnam pan wyjaśnić kilkaspraw.
O której zamknięto restaurację?
PASCAL: Tamtego dnia?
O dziesiÄ…tej.
Szalała burza,nikogo nie było, więcpostanowiłem.
MARAIS: O której wyłączono windy?
PASCAL:Zwykle jeżdżą do północy, ale ponieważ nie było ani gości,
anizwiedzających, kazałem je wyłączyć o dziesiątej.
BELMONDO: Wszystkie?
Te na taras widokowy też?
PASCAL: Tak,te też.
MARAIS:Czy można się tam dostać jakąś inną drogą?
PASCAL: Nie.
Tamtejnocy taras był całkowicie odcięty.
NaprawdÄ™ nierozumiem, o co tu chodzi.
Jeśli.
BELMONDO:Powiem panu oco.
Monsieur Harris został zrzucony z tarasu widokowego.
Wiemy, że tam był, ponieważ na betonowejbarierceznalezliśmy zarysowania, a płatki betonu
zpodeszew jego butów dokładnie donich pasują.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]