[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podziękuj sponsorkom, to przecież oddział ginekologiczny. Będą
zadowolone  odezwał się książę.
Koszmar. Miałaby przemawiać?
 Z pewnością wolałyby, żeby pan do nich przemówił.
 Tak, ale ty jesteś kobietą. Zdecydowałem, że to będzie właściwsze.
Typowe. Jaki ojciec, taki syn. Albo na odwrót.
Gdy zestresowana Kiki kończyła przemowę, książę Paulo wyglądał na
zadowolonego, mimo że nie poprzestała na oficjalnych podziękowaniach, ale
powiedziała jeszcze parę słów od siebie o zdrowotnych potrzebach kobiet. A
więc nie jest aż tak zły...
W sali było blisko pięćdziesiąt elegancko ubranych kobiet, przeważnie
w zbliżonym do niej wieku.
Na koniec rutynowo poprosiła o zadawanie pytań. Zgłosiła się kobieta o
bardzo smutnej twarzy.
 Czy nie obawia się pani powtórnego poronienia?
Kiki westchnęła.
 Oczywiście, mam to gdzieś z tyłu głowy, ale jako lekarz wiem, że
jedno, nawet dwa poronienia nie stanowią jeszcze o zaliczeniu kobiety do
125
R
L
T
grupy ryzyka. Jestem więc pełna nadziei na przyszłość.
Kobieta uśmiechnęła się nieśmiało, zamknęła oczy wyszeptała:
 Ja straciłam dziecko w zeszłym miesiącu.
Kiki zeszła z podium i uścisnęła pytającą.
 Moje dziecko miało się urodzić dokładnie dziś  powiedziała tak, by
każdy w sali ją usłyszał.
Zrozumiała, że oto znalazła kogoś bliskiego. Może jednak potrafiłaby tu
dokonać czegoś pożytecznego?
Kątem oka dojrzała, jak książę Paulo daje znaki, by kończyć
uroczystość, i zaczęła się psychicznie przygotowywać do drogi powrotnej.
Na podium wszedł Bruno. Podziękował jej za szczerość i zapewnił, że
dla wszystkich jej obecność była bardzo ważna. Potem Kiki ruszyła do
wyjścia. Tłum rozstępował się, a ona miała poczucie, że odzyskuje kontrolę
nad emocjami.
Aż do momentu, gdy ujrzała, że do ojca podchodzi Stefano. Gniewnie
zmrużyła oczy. Typowe. Nie było go, gdy potrzebowała wsparcia, a pojawia
się, by ją ocenić.
Przez chwilę rozmawiał z ojcem. Na koniec stary książę poklepał go po
ramieniu z wyraznym ożywieniem. Ruchem głowy wskazał na nią, po czym
oddalił się w otoczeniu świty. Stefano podszedł do niej.
Uśmiechał się niemrawo.
 Ojciec mówi, że świetnie wypadłaś. Gratulacje.
 Wielkie dzięki.
Zwietnie wypadła? Co za wielkoduszne panisko! Chyba wyczuł jej
sarkazm, bo zapytał, mrużąc oczy:
 Jesteś na mnie zła?
 A wiesz chociaż, co im powiedziałam?
126
R
L
T
Azy ją dławiły. Nie potrafiła nic z siebie wydusić, chociaż bardzo
chciałaby znalezć słowa, które zraniłyby go głęboko. By cierpiał tak, jak ona
teraz cierpi.
Usiłował dotrzymać jej kroku, gdy podążała do wyjścia ze szpitala. Nie
chciał, by się pogubiła w labiryncie korytarzy. Nie wiedział, co robić. Czy
zażądał od niej zbyt wiele? Fakt, jej nikt od dzieciństwa nie uczył sztuki
publicznych wystąpień. Z drugiej jednak strony do tej pory robiła wszystko, o
co ją prosił, i robiła to znakomicie.
Zatrzymała się w pobliżu jego samochodu i odwróciła do niego. Coś w
jej wzroku kazało mu się cofnąć.
 Czy zdajesz sobie sprawę, do czego mnie dziś zmusiłeś?
Otworzył przed nią drzwi samochodu.
 Przede wszystkim, proszę, usiądz.
Wykonała jego polecenie. Otworzyła i zamknęła usta.
 Poczekaj jeszcze kilka minut  poprosił.  Musimy oboje ochłonąć,
ty przede wszystkim. A ja chciałbym cię wysłuchać z uwagą.
Przytaknęła skinieniem głowy. Stefano włączył silnik. Przejechali
kawałek i samochód zatrzymał się na poboczu szosy, w miejscu, skąd
rozpościerał się widok na gaje oliwne. Odwrócił do niej twarz, a ona zaczęła
mówić.
 Od wczorajszego poranka nie mam własnego życia. Oskarżyłeś mnie,
niesłusznie, o mnóstwo rzeczy i bez przerwy stawiasz mnie w obliczu
sytuacji, które mnie przerastają.
Jej słowa raniły jak pociski. W dodatku miała rację. Tej nocy po raz
pierwszy zaczął się zastanawiać nad losem, jaki jej zgotował. A ona mimo
wszystko starała się zadośćuczynić jego wymaganiom.
Uznawał swoją winę, chciał ją przeprosić, utulić jej żal, ale między nimi
127
R
L
T
wyrósł mur, który to uniemożliwiał.
 Możesz mi powiedzieć, co się tam wydarzyło?
 A ty mi możesz powiedzieć, co się dzieje tu?  palcem wskazywała
jego głowę.  W tym zakutym łbie, całkowicie zamkniętym na wszystko, co
nie dotyczy kontroli nad otoczeniem? Nie potrafisz się otworzyć, nie potrafisz
mi zaufać.
 Nieprawda.
 Prawda!  upierała się.  Ciągle się boisz, że cię skompromituję, nie
wierzysz, że może mi się udać. A mnie się może udać. Bez ciebie, Stefano 
dokończyła.
 Dowiodłaś tego, nie skompromitowałaś mnie. Tu chodzi o coś
innego.
 Wiem. Tylko o co?
Nie potrafił jej odpowiedzieć. Patrzył, Kiki jak opiera się o drzwi,
starając się być jak najdalej. Bał się zaryzykować najmniejszy ruch, by jej nie
spłoszyć.
Patrzyła w dal przez przednią szybę samochodu.
 Dziś byłam tam, z tymi kobietami. Tak blisko, jak ty nigdy nie byłeś
ze mną. I dotarło do mnie, jak mnie naprawdę traktujesz, jak wiele przez
ciebie straciłam. A mogłoby być tak dobrze. Masz rację, jestem na ciebie zła.
Dałam z siebie więcej, niż byłam w stanie  mówiła, wyciągnąwszy w jego
stronę palec  a ciebie przy mnie nie było. Od dwóch dni jestem zmuszana do
wystawiania swoich cierpień na widok publiczny. I wiesz co? Już nie mam na
to sił.
 Tego od ciebie nie wymagam.
Widział łzy w jej oczach. W końcu jednak dumnie uniosła do góry
głowę. Jej siła zdumiała go po raz kolejny.
128
R
L
T
 Nawet nie wiesz, jak bardzo byłeś mi potrzebny. Zwłaszcza dzisiaj.
W jej głosie było coś...
 Dlaczego dzisiaj?
Milczała, a on znów poczuł się zagubiony.
 Bo utrata dziecka jest niewyobrażalnym nieszczęściem. A dzisiaj
miał być dzień szczęścia. Zwięto życia, nie jego utraty.
 Dzisiaj?
Nareszcie, wraz z niepokojem w jej głosie, dotarło do niego pełne
znaczenie tego, co chciała mu przekazać.
Wyraz jej twarzy potwierdzał jego przypuszczenia. Zrozumiał, że
niejako na własne życzenie stracił nie tylko to dziecko, ale także tę kobietę. I
to w momencie, gdy uświadomił sobie, że bardzo jej potrzebuje. %7łe nigdy nie
chciał jej porzucić, że nie może jej stracić, że ten cholerny strach oddalił ją od
niego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl