[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I znowu premier wyszedł do demonstrantów i zadeklarował.
- Nie macie się czego obawiać bracia górnicy. Będzie dobrze. Mówię
to jak górnik górnikowi. Górnicy góuóurą!!!!!
Wśród górników zapanowała ekstaza. Zaczęli śpiewać premierowi
Sto lat . Zadowolony premier wchodząc do budynku kancelarii zanucił
pod nosem słowa piosenki Ups, I did it again .
Po południu manifestowali lekarze i pielęgniarki. Ich transparenty już z
daleka wywoływały trwogę.
Od jutra wyrywamy zęby bez znieczulenia.
Albo dostaniemy podwyżki, albo jedziemy do Korei Północnej.
Kto z lekarzami wojuje, temu anestezjolog nie pomoże.
Premier zrozumiał, że nie ma żartów, więc wyszedł ponownie do
demonstrantów. Widząc ich kamienne, nieprzejednane twarze, premier
postanowił rozładować napiętą sytuację humorem.
- Pozwólcie, że na początek opowiem wam kilka dowcipów, aby
rozładować napiętą sytuację, a potem przejdziemy do meritum sprawy.
Oto pierwszy dowcip.
86
Jedzie na koniu gościńcem Zbyszko z Bogdańca. Nagle przed sobą
widzi stojącego na poboczu starca. Zbyszko podjeżdża do niego,
zatrzymuje się, zaczyna mu się przyglądać i mówi.
- Człowieku! Ktoś ci wyłupił oczy!
Starzec nie reaguje, więc Zbyszko dalej go ogląda i mówi.
- Człowieku! Ktoś ci wyrwał język!
Starzec nadal nic. Zbyszko dalej mu się przygląda i mówi.
- Człowieku!! Ktoś cię torturował. Jesteś cały we krwi!
Starzec nadal nic. No więc Zbyszko w końcu go pyta.
- Człowieku. Kto ci to wszystko uczynił?
Na to starzec podnosi rękę i kreśli nią na piersiach znak krzyża. A
Zbyszko na to.
- Człowieku! Nie pierdol! Pogotowie?
Premierowi tak się spodobał dowcip, który właśnie opowiedział, że
wybuchnął gromkim śmiechem. Nie zwrócił uwagi na to, że nikt z lekarzy
nie poszedł w jego ślady. Po chwili premier zaczął opowiadać drugi
dowcip.
Wiozą pacjenta karetką na sygnale. Ten jest przytomny i wygląda
przez szybę. I w pewnej chwili pyta się siedzącego obok niego
pielęgniarza.
- Dokąd mnie wieziecie? Przecież pogotowie jest w drugą stronę.
Pielęgniarz ze spokojem odpowiada.
- Do zakładu pogrzebowego.
Zdumiony pacjent mówi.
- Ale ja przecież jeszcze żyję!
Pielęgniarz bez zmrużenia oka odpowiada.
- Ale my przecież jeszcze nie dojechaliśmy!
87
Premier znowu ryknął śmiechem, nie zwracając uwagi na rysującą się
na twarzach lekarzy rządzę mordu. Gdy premier wyśmiał się, rzucił
kolejny żart.
Przychodzi baba do lekarza. Lekarz mówi.
- Proszę się rozebrać.
- A gdzie mam położyć ubranie?
- Obok mojego.
Premier po raz trzeci zaśmiał się, nie zauważając, że lekarze zaczęli
zbliżać się w jego kierunku. Zauważyli to ochraniający premiera
funkcjonariusze BORu i dyskretnie zaczęli odbezpieczać broń. Premier
nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji, zaczął opowiadać kolejny
dowcip.
Przerażony facet wbiega do gabinetu lekarskiego.
- Panie doktorze, tragedia! Moja żona wpadła do szamba!
- Niech się pan uspokoi - pociesza go lekarz. - Na pewno się z tego
wyliże!
Gdy premier kończył mówić puentę, zdał sobie sprawę z tego, że to
nie był zbyt dobry dowcip, gdyż mógł nie przypaść do gustu co bardziej
wrażliwym osobom. Dlatego gdy dobrnął do jego końca, spojrzał z
obawą na lekarzy. Ku jego zaskoczeniu, ci wybuchnęli gromkim
śmiechem. Do uszu premiera docierały urywki komentarzy.
- Wyliże się. A to dobre. Hahaha
- To było szambo. Rozumiecie! Szambo. Uhaha.
- I to żona. O Boże. Zaraz umrę ze śmiechu!!!
Gdy po 10 minutach lekarze wyśmiali się, premier zwrócił się do nich
z konkretną propozycją.
- Zwracam się do was z konkretną propozycją. Lekarze i pielęgniarki!
Otrzymacie 100% podwyżki od najbliższego miesiąca i kolejne 100% od
nowego roku.
88
Na te słowa lekarze i pielęgniarki ryknęli gromkim Huuuuraaaaaaa , a
premier kontynuował.
- Ale pod warunkiem, że wszyscy przebiegniecie nago ulicą
Marszałkowską w Warszawie.
Wśród demonstrantów zapanowała pełna konsternacji cisza.
- Ale jeśli wam się nie uda, to zamiast podwyżek, wasze obecne
pensje zostaną obcięte o 20%.
Propozycja premiera, mimo, że moralnie dwuznaczna, przemówiła do
wyobrazni lekarzy i pielęgniarek. W końcu po kilkunastu latach mieli
szansę zacząć godziwie zarabiać. Po krótkiej naradzie lekarze i
pielęgniarki postanowili iść na Układ z premierem. Rozebrali się do naga
i poszli na ulicę Marszałkowską. Gdy na nią weszli - zdębieli. Na
budynkach zamiast nazwy ul. Marszałkowska widniała nazwa ul.
Prawa i Sprawiedliwości . Tabliczki były nowiutkie - dosłownie 3 dni temu
ulica zmieniła nazwę. I tak oto Prawo i Sprawiedliwość wykiwało lekarzy i
pielęgniarki. A zadowolony premier wchodząc do kancelarii nucił pod
nosem słowa piosenki Mniej niż zero .
89
Rozdział 18.
13 pazdziernika 2007
Właśnie zaczynał się nowy odcinek programu Kuba Wojewódzki .
Prowadzącym program okazał się być sam ... Kuba Wojewódzki.
Telewidzowie przeżyli prawdziwy szok, gdy Kuba zaczął zapowiadać
gościa, który miał się zaraz pojawić.
- Szanowni państwo. Dzisiaj będę gościł bardzo szczególnego gościa.
Wróg publiczny numer jeden. Pogromca blizniaków. Przed państwem
Aleksander Aamek! - niemal histerycznie zawołał Kuba.
Na te słowa przez tunel pośrodku widowni wszedł do studia Olek.
Podszedł nieśmiało do Kuby i uścisnął mu dłoń. Było widać, że kontakt z
tak wielką osobowością telewizyjną był dla Olka dużym przeżyciem.
Obydwaj panowie usiedli i Kuba zaczął.
- Czy wiesz Olku.....
- Tak wiem - odparł mu szybko Olek.
- To super - rzekł Kuba i przeszedł do następnego pytania.
- Na łamach Polityki powiedziałeś....
- I podtrzymuję to - szybko powiedział Olek.
- Ok. Zostało jeszcze kilka pytań.
- Na trzecie pytanie odpowiedz brzmi tak , na czwarte nie wiem , na
piąte być może - błyskawicznie odparł Olek.
- W takim razie zostało mi już ostatnie pytanie.
- Słucham.
- Co sądzisz o mojej fryzurze?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]