[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wki, które się pogarsza. Bardzo się o ciebie martwię,
kochana. A wyobraz sobie, co musi czuć Rob?
- Z Robem wszystko układa się dobrze.
- Na pewno? PomyÅ›l, poznaÅ‚ ciÄ™ jako kobietÄ™ samo­
dzielnÄ…, która, wbrew przeciwnoÅ›ciom, potrafiÅ‚a osiÄ…g­
nąć coś w życiu - a teraz jedzie do pracy i wie, że przez
cały dzień będziesz się gapić w telefon. Musi mieć
ogromne poczucie winy.
Heather spuściła wzrok.
- Nie czuje siÄ™ winny.
- Jesteś zła na niego, prawda?
- Nie...
- Jesteś. Masz pretensję, że nie siedzi z tobą w domu.
Ja też byłam niezadowolona, kiedy Henry wychodził do
pracy. Tylko pomyÅ›l, Heather, czy to nie jest egoistycz­
ne? Poświęcał ci czas, zaniedbując obowiązki, dopóki
byłaś słaba. Ale teraz nie jest już to konieczne. Nie
przyszÅ‚o ci do gÅ‚owy, że on ma pod opiekÄ… innych cho­
rych?
- Potrzebuję go - szepnęła Heather płaczliwie. - yle
siÄ™ czujÄ™, kiedy go przy mnie nie ma.
- Przeszłam przez to - stwierdziła ze współczuciem
Jennifer. - W szpitalu mnóstwo ludzi, lekarze, pielÄ™g­
niarki i przyjaciele - troszczy się o nas. Po przyjściu do
domu czujemy siÄ™ nagle opuszczeni i pozostawieni sa­
mym sobie. Większość pacjentów szybko otrząsa się
z tego nastroju, bo zmusza ich do tego konieczność.
czyt
scandalous
Rzecz w tym, że ciebie nic nie zmusza. Masz obok siebie
Roba, który jest lekarzem - lekarzem do twojej wyÅ‚Ä…cz­
nej dyspozycji. To jest klasyczny syndrom zależności
pacjenta od lekarza. O ile przed operacjÄ… byÅ‚aÅ› samo­
dzielna, teraz kompletnie uzależniłaś się od Roba.
Jennifer wyprostowała się i poprawiła szkła na nosie.
- Posłuchaj, Heather, powinnaś wreszcie przestać
być pacjentką i zacząć być sobą. Doskonale wiesz, że
jesteś zdolna do normalnego życia i pracy. A jeśli jeszcze
tego nie wiesz, przekonaj się o tym. Musisz odzyskać
zaufanie do samej siebie. Każdego dnia wyznaczaj sobie
jakieÅ› zadanie, coraz trudniejsze, i wywiÄ…zuj siÄ™ z niego.
Zobaczysz, to pomoże. Heather, wez się w garść!
Następnego dnia Heather, idąc za radą przyjaciółki,
poprosiła Roba, by przywiózł jej z Chester maszynę do
szycia i materiały. Niestety, nie mogła zmoblilizować się
do pracy. Za każdym razem, kiedy Robert wracał do
domu i pytał, co nowego przygotowała, zbywała go,
tÅ‚umaczÄ…c, że nie miaÅ‚a inwencji lub zmÄ™czyÅ‚a siÄ™ i mu­
siała odpocząć.
Nadal rano nie mogła rozstać się z Robertem, a przez
caÅ‚y dzieÅ„ nasÅ‚uchiwaÅ‚a telefonu. Kiedy dzwoniÅ‚, prze­
dłużała rozmowę, jakby po odłożeniu słuchawki miała
nastąpić katastrofa. Z ogromną niechęcią zwolniła go
z obowiązku przyjeżdżania do domu na obiad.
Pewnego dnia Robert niespodziewanie oznajmił przy
śniadaniu, że musi wyjechać na dwa dni do Minneapolis,
na seminarium.
- Minneapolis? Ależ... to jest tak daleko! - wykrzyk­
nęła Heather z przerażonym wyrazem twarzy.
- Byle wrona, nie mówiąc już o samolocie, jest
w stanie szybko uporać siÄ™ z tym dystansem - zażarto­
wał, pragnąc rozładować atmosferę.
- Musisz tam lecieć?
czyt
scandalous
- Tak. Chodzi przecież o szkolenie w dziedzinie no­
wych metod diagnostycznych. Będę jedynym delegatem
z New Haven.
- A nie mógłby zastąpić cię Howard albo ktoś inny?
- Heather, to ja jestem szefem kardiologii! MuszÄ™
jechać i zresztÄ… chcÄ™ tego. ZastanawiaÅ‚em siÄ™ przez mo­
ment, czy nie zabrać cię ze sobą, tak jak na Bermudy, ale
w Minneapolis jest o tej porze roku zimno i niesympaty­
cznie. Wynudziłabyś się tylko w hotelu.
W rzeczywistości, choć sam się do tego z niechęcią
przyznawaÅ‚, potrzebowaÅ‚ oddechu. MiaÅ‚ dosyć nieustan­
nego poczucia winy. Nie wyobrażał sobie też, że miałby
gnać do hotelu, by pocieszać rozżaloną Heather.
- Rob, co ja będę robić, kiedy cię nie będzie?
- To samo co zwykle.
- Ale zostanÄ™ sama!
- I cóż w tym strasznego? - zapytał z hamowanym
zniecierpliwieniem. - Chodzi o jednÄ… noc, Heather.
- Jedna noc jest jak wieczność. Nie jedz, błagam! -
rozpaczała.
- MuszÄ™.
Porwała się na nogi. Wargi jej drżały.
- Wcale nie! Dobrze wiem, że mógłbyś wysłać kogoś
na swoje miejsce - rzuciła wściekle.
- Już ci mówiÅ‚em, że nie mogÄ™ - syknÄ…Å‚ przez zaciÅ›­
nięte zęby.
- Ty po prostu nie chcesz...
- Na miłość boską, Heather! - wybuchnął. - Odkąd
wyszłaś ze szpitala, zmieniłem rozkład zajęć, by móc
zająć siÄ™ tobÄ…. OdbÄ™bniam dyżury i obchody, zaniedbu­
jąc pacjentów, byle szybciej wsiąść w samochód i gnać
do domu jak wariat. Jestem wykoÅ„czony, a jeszcze nad­
rabiam w domu zaległości. A kiedy wreszcie następuje
czyt
scandalous
jedyna chwila odpoczynku i idziemy do łóżka, jesteś
sztywna jak deska!
Ostatnie słowa wymknęły mu się w gniewie, ale nie
żałował ich. Wreszcie nadszedł czas powiedzenia Hea-
ther prawdy.
Heather czuÅ‚a siÄ™ tak, jakby dostaÅ‚a obuchem w gÅ‚o­
wę. Bez przekonania próbowała się bronić.
- Szwy na piersi jeszcze mnie bolÄ…...
- Czyżby? - Spojrzał na nią cynicznie. - Nie wtedy,
kiedy leżysz na plecach.
- JesteÅ› okrutny.
- Taka jest prawda, moja droga. PrzemyÅ›l to. Wmó­
wiÅ‚aÅ› sobie, że jeÅ›li zaczniesz cokolwiek robić, rozsy­
piesz się na kawałki. Nic bardziej błędnego! Rzecz
w twojej psychice, a nie w ciele. Kiedy wreszcie nabie­
rzesz wiary w siebie?
- ByÅ‚oby mi Å‚atwiej, gdybyÅ› zostaÅ‚ ze mnÄ… i przeko­
nał mnie...
Rob uniósł ręce w górę w geście rozpaczy.
- Kobieto, czy ty chcesz, żebym w ogóle zrezygno­
wał z pracy? I tkwił tutaj bezczynnie z tobą, dzień po
dniu? Mam już tego kompletnie dosyć! - Odsunął się
gwałtownie z krzesłem, aż zazgrzytało po podłodze.
- I tylko nie miej pretensji, że nie chciałem z tobą
nigdzie wyjechać. Proponowałem ci, ale ty nie raczysz
ruszyć się z domu!
- Tu lepiej się czuję. Poza tym myślałam, że lubisz
moje towarzystwo. Nie miaÅ‚am pojÄ™cia, że tak ciÄ™ draż­
niÄ™.
Robert zmitygował się.
- Wszystko by się zmieniło, gdybyś postarała się
wyjść z tego psychicznego dołka - powiedział łagodnie,
wyciÄ…gajÄ…c rÄ™kÄ™, by pogÅ‚adzić jej wilgotne, Å›wieżo umy­
te włosy. - Robię wszystko, żeby ci pomóc, ale już
czyt
scandalous
naprawdÄ™ nie wiem, co dalej. Czego ode mnie oczeku­
jesz?
- Chcę, żebyś był ze mną - szepnęła. Usta jej drżały
jak skrzywdzonemu dziecku.
- Przecież jestem, kiedy tylko mogę.
- Ale ja chcę więcej.
Wrócili do punktu wyjścia.
- Cóż, może ja też chciałbym więcej - stwierdził
sztywnym tonem. - Może powinnaś trochę ułatwić mi
życie. Zrozum, chodzÄ™ po tym domu jak po polu mino­
wym, bo wiem, że kiedy tylko bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ wyjść, nastÄ…­
pi kolejne spięcie. Nawet nie ośmielałem się wspominać
o małżeÅ„stwie, bo z góry można przewidzieć, że wymi­
gasz siÄ™ od odpowiedzi. Ale może, skoro już rozmawia­
my, usÅ‚yszÄ™ wreszcie, kiedy chcesz za mnie wyjść. Chy­
ba że mnie zwodziłaś, co? - Pochylił się do przodu,
w napięciu czekając na odpowiedz.
- Rob, nie mów takich rzeczy! - zawołała lękliwie.
WestchnÄ…Å‚ z rozpaczÄ….
- Heather, na litość boską, przestań się bać i spróbuj
trzezwo spojrzeć na siebie. Sprawiasz wrażenie caÅ‚kowi­
cie zagubionej, a jednoczeÅ›nie w stosunku do mnie je­
steÅ› zaborcza. Praktycznie caÅ‚kowicie siÄ™ ode mnie uza­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl