[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jednak zrobię ci zastrzyk rzekł do Marka.
Nie! wrzasnÄ…Å‚ Marek.
No, no, nie histeryzuj, zaraz zrobi ci się przyjemnie i przestaniesz się bać
operacji powiedział ordynator i skinął na Foksa.
* * *
Detektyw Kwass otworzył oczy i ze zdumieniem spostrzegł, że leży na pu-
szystym kolorowym dywanie w pokoju, który wygląda tak, jakby przeszedł przez
niego huragan. Powlókł się obolały do drzwi. Były zamknięte na klucz i bez klam-
ki. W oknach kraty. Kryształowy żyrandol. Pod ścianą miękki fotel, konsolka, no
i ten dywan, a więc coś w rodzaju luksusowej separatki dla psychicznie chorych.
Spojrzał w kawałek rozbitego lustra, który jakoś utrzymał się na ścianie. Zobaczył
obcą napuchłą twarz z podsiniaczonym prawym okiem, z nosem jak bania i rozcię-
tą wargą. Co, u licha, się stało? Pogrzebał w pamięci i pomału odtworzył przebieg
zdarzeń. Przypomniał sobie, że po awanturze w pralni brudnych pieniędzy, czyli
w Hali Funduszów Phoenix , chwyciło go dwu drabów z ochrony. Zaprawili go
pięściami w żołądek i w oko, po czym zawlekli do tego pokoju. Tu im się wyrwał.
Rozgniewany brutalnością agentów stawił czynny opór, walczył jak lew i w mi-
nutę zamienił elegancką izolatkę w ruinę, połamał dwa krzesła, rozbił szklany
flakon, tudzież gipsowe popiersie Hipokratesa zdobiące konsolę w rogu pokoju
i stłukł fajansową umywalkę, a końcu z braku lepszej broni chwyciwszy fikusa
w doniczce, wprawił go w grozny młynek i rozbił o łeb pryszczatego ochroniarza.
Pamiętał, jak jęczącego wynosili go sanitariusze i z jaką satysfakcją przyglądał
się tej scenie, a potem. . . potem nagle rozżarzona do białości gwiazda poraziła
mu oczy i zgasła. To chyba wtedy zarobił ów potężny cios w nos i film mu się
urwał.
Pewnie naszprycowano go w dodatku prochami i nieprzytomnego zostawiono
na dywanie. Nie zamierzano go widać skreślić z listy żywych, bo na konsolce
zostawiono mu. . . śniadanie: dwie bułki, spory kawał kiełbasy, dzbanek z kawą
i lukrowany pączek, a na małej miseczce kolorowe pastylki; witaminy czy nową
porcję narkotyków?
Ktoś zastukał do drzwi. Kwass nie odpowiedział. Instynkt detektywa kazał
mu zachować daleko idącą ostrożność. I. . . na wszelki wypadek odstawić małą
sztuczkę. Padł więc na łóżko i udał, że jest pogrążony w głębokim narkotycz-
nym śnie. Stukanie powtórzyło się, po czym rozległ się zgrzyt przekręcanego
klucza. Do pokoju wtoczyła się gruba sprzątaczka w niebieskim kitlu z emble-
matem Phoeniksa i z papierosem w zębach. Na widok zdemolowanego pokoju
152
zaklęła pod nosem, wyciągnęła z kieszeni fartucha płaską butelczynę, wyduldała
z niej dwa potężne łyki i zagryzła bezczelnie kiełbasą ze śniadania Kwassa. Tak
zaprawiona wzięła się energicznie do roboty i w kilka minut doprowadziła pokój
do względnego porządku. A Kwass pomyślał: To błąd zatrudnić na tak odpowie-
dzialnym stanowisku osobę z nałogiem pijaństwa. Zapamiętam to i wykorzystam!
Nim sługa wyszła, zwinęła jeszcze ten apetyczny pączek z tacy i pożarła za-
mykając drzwi. Zaraz po niej złożył Kwassowi wizytę ciemno ubrany osobnik
o małej okrągłej główce, pękatym tułowiu i cienkich, nadmiernie długich kończy-
nach, podobny do wielkiego czarnego pająka. Powiedział, że jest z Biura Inwe-
stygacji Phoeniksa i polecono mu pstryknąć kilka zdjęć Kwassa.
Będą potrzebne do ustalenia pańskiej tożsamości, panie. . . panie Krasno-
bródka, czy jak tam naprawdę pan się nazywa dodał z nieprzyjemnym uśmiesz-
kiem i zaczął fotografować Kwassa z zawodową wprawą w różnych ujęciach, en
face, z lewego i prawego profilu, uśmiechniętego i zasępionego, w pozycji sie-
dzącej i stojącej. . . Kwass nie sprzeciwiał się, bo cały czas jego mózg pracował
intensywnie. Po minucie zarysował mu się już jasno plan ocalenia. Z właściwą
geniuszom zdolnością nadzwyczajnej koncentracji w każdej sytuacji, w każdym
czasie i w każdym miejscu, mimo, że był ustawiany i fotografowany na wszel-
kie możliwe sposoby, błyskawicznie wypracował strategię działania. Pieniądze,
sprzątaczka, alkohol i narkotyki ot i główne elementy planu. Ten człowiek-
-pająk to dla mnie duża szansa pomyślał a tę łakomą pijaczkę-sprzątaczkę
los mi wprost zesłał z nieba. Rzecz będzie łatwa do przeprowadzenia, bo w kie-
szeniach mam jesz sporo poutykanej waluty, wprawdzie fałszywej, ale działam
w stanie wyższej konieczności. Bóg mi wybaczy. A więc do dzieła mój Hippolli-
cie!
Ja pana skądś znam powiedział do fotografa. Czy przypadkiem nie
z branży reklamy?
Nie, proszÄ™ pana.
Czy nie ze świata mody? Ze sfer artystycznych? Ze sportu?
Nie sÄ…dzÄ™. . .
Być może w takim razie z. . . ze świata polityki, z dyplomacji?
Zgadł pan westchnął fotograf ach, te dyplomatyczne sfery. . . Byłem
tam kiedyś dość znany i szanowany, zanim stoczyłem się.
Pan się stoczył?
Niestety tak.
Z wysoka?
Z samej fotograficznej góry. Byłem urzędowym fotografem w pewnej waż-
nej ambasadzie. Pensja jak pensja, ale te boki! Dorabiałem sobie na boku fotogra-
fowaniem tajnych dokumentów.
Co też pan mówi Kwassa zatkało nieco był pan szpiegiem?
153
W samej rzeczy. To był mój prawdziwy zawód i hobby. Ale sprawy zle się
ułożyły.
JakiÅ› wypadek przy pracy?
Można tak to nazwać.
Ale dostaje pan rentę dla zasłużonych?
Niestety nie.
A to czemu?
Odkryto, że byłem podwójnym szpiegiem. No cóż, zdarza się, nawet czę-
sto.
Szpiegował pan na dwie strony? A to ładnie!
Miałem z tego powodu drobne nieprzyjemności.
Wyobrażam sobie.
Potem Phoenix zatrudnił mnie i marnuję się na tym nędznym i zle płat-
nym stanowisku. Potrzebna mi jest zmiana twarzy. Liczę na to, że kiedyś z nową
twarzą po operacji plastycznej powrócę do szlachetnej pracy szpiega. . . Lecz czy
zdążę uzbierać pieniążki na operację? Latka lecą. . . zmarszczki. . . siwizna. . . nie-
dołęstwo starcze tuż tuż człowiek-pająk załkał cicho i błyszcząca łza zakręciła
mu siÄ™ w oku.
Niezmiernie przykro mi, że marnuje pan swoje talenty powiedział
Kwass. Niech pan otrze oczy podał mu dużą detektywistyczną chusteczkę
wielorakiego przeznaczenia. Być może znajdę dla pana bardziej odpowiednie
zajęcie w zakładzie, który prowadzę, a teraz zechce pan przyjąć drobną pożycz-
kę wyciągnął z marynarki zwitek zielonych banknotów a tu jeszcze dwa-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]