[ Pobierz całość w formacie PDF ]
patrząc Mike'owi w oczy, jakby czuł, że przegrywa ten pojedynek. -
Nigdzie piękniejszych nie zobaczysz.
- Wiem, dziadku - odparł Mike, lecz w jego głosie brzmiała
178
niepewność. Puścił rękę Snow i poklepał George'a po ramieniu.
Snow skuliła się w sobie, starając się stłumić uczucie zawodu.
Była pewna, że znów wezmie ją za rękę. Utrata kogoś, choć na
chwilę, była dla niej bolesna. Nie rozumiała, dlaczego gest Mike'a
wywołał w niej uczucie samotności. Stojąc wśród tych wszystkich
ludzi, których kochała, czuła się strasznie samotna. Zdusiła
napływające do oczu łzy. Popatrzyła na ojca i zobaczyła, że on też
trzyma Sarę za rękę tak, by nikt tego nie widział, podobnie jak oni
przed chwilą, lecz wcale to nie poprawiło jej nastroju.
Nikt dokładnie nie pamiętał, jak długo powinno się gotować
homary, lecz Talbotowie tak często je przyrządzali, że i bez tego
wiedzieli, kiedy będą gotowe. Na początek poszły małże i mięczaki.
Razem z nimi na stole pojawiły się miseczki z roztopionym masłem.
Potem na wielkim półmisku wjechały homary. Prócz tego były też
pieczone ziemniaki z dodatkową porcją dla Snow. Sara upewniła się,
czy na stole jest dość masła, i ciągle uśmiechała się do Willa.
- Miejscowe homary i miejscowe ziemniaki. Byliście kiedy w
hrabstwie Aroostook? - spytał George. -Tam mają najlepsze
ziemniaki.
- Ja nie -odparła Snow.
- Ja też nie - odpowiedział Will.
- Tam jest mnóstwo kartoflisk -wyjaśnił George i pochylił się w
stronÄ™ Mike'a. -Pojedziemy tam na wiosnÄ™. Zabierzemy ekstra koty,
wyłapią im wszystkie szczury.
- Które to są ekstra koty? - spytała Snow.
Kuchnia wyglądała jak zwierzyniec, bo zapach homarów
przyciągnął wszystkie czworonogi. Co śmielsze podchodziły do stołu
i wyciągały łapki w stronę miski z pustymi muszelkami. Strachliwe
chowały się po kątach i wskakiwały na szafki. Zebrało się ich chyba
ze trzydzieści.
- Potomkowie Desdemony - wyjaśniła z uśmiechem Sara. -Była
to ulubienica mojej mamy. -Oderwała kawałek homara i podała
ukradkiem chudemu czarnemu kotu ocierajÄ…cemu siÄ™ o jej nogi.
- Wszystko widziałem -powiedział groznym tonem George.
- Przepraszam - mruknęła Sara.
- Karmienie zwierząt zawsze było twoją specjalnością -zauważył.
179
-Nawet kiedy dorosłaś. Ile razy matka musiała ci powtarzać, że nie
należy tego robić?
- Ciągle o tym zapominam -odrzekła Sara, po rozmowie z
Willem życzliwiej do ojca nastawiona.
- Które to są te ekstra koty? -dopytywała się Snow.
- One wszystkie są ekstra -wyjaśnił George. - Nie zmartwiłbym
się, gdyby powpadały do studni.
Sara czuła narastające zniecierpliwienie ojca. Była to ich ostatnia
wspólna kolacja i stąd jego zły humor. Włożył do ust homara i
skrzywił się z niesmakiem.
- Fuj - prychnÄ…Å‚, wypluwajÄ…c go na chusteczkÄ™.
- Co się stało, George? - spytała Bess.
- Zwiństwo. Hillyer sprzedał nam same samce, chociaż doskonale
wie, że mięso samiczek jest smaczniejsze. Masz, kocie.
Postawił talerz na podłodze i natychmiast dwa rude olbrzymy
rzuciły się do wyjadania resztek.
- George! - wykrzyknęła skonsternowana Bess.
- Dziadku, podobno nie karmi się kotów przy stole -zażartował
Mike.
- A co ci do tego? -odburknął George, wstając od stołu. -Jesteś tu
tylko przejazdem. Nie powołuj się na zwyczaje rządzące tym domem,
skoro nie zamierzasz w nim zostać.
- Dziadku... -zaczął Mike, oblewając się rumieńcem.
- Tak?
Odsunięte krzesło upadło z impetem, lecz George nie schylił się,
by je podnieść. Will zrobił to za niego. Sara czuła jego nogę przy
swojej, lecz nie mogła oderwać oczu od ojca.
- Tato -powiedziała cicho. -Proszę cię.
- Prosisz o co? - spytał, rzucając jej wściekłe spojrzenie. Potem
popatrzył na wiszącego nad gzymsem aniołka, jakby chciał go rozbić.
- Co w ciebie wstąpiło? - spytała.
- Raczej zapytaj, co w niego wstąpiło -powiedział, wskazując na
Mike'a.
- Nic, dziadku - odparł ze spokojem Mike. - Chodz, usiądz i
zjedzmy spokojnie kolacjÄ™.
- Bo to twoja ostatnia?
180
Mike nie odpowiedział. Sara czuła, jak mocno bije jej serce. A
więc podjął decyzję. Dostrzegła to w jego oczach, które patrzyły na jej
ojca z miłością i żalem. Bess miała rację, wychowała go na dobrego
chłopca. Nie chciał ranić tych, których kochał. Teraz spojrzał na Sarę,
bezskutecznie usiłując się uśmiechnąć.
- Dziadku -powiedział.
- Miłość w tym domu tylko wpędza ludzi w kłopoty -stwierdził
George, przenoszÄ…c wzrok z Mike'a na Snow, a potem na SarÄ™. - Mam
racjÄ™? No powiedz mu.
- Tato, przestań. Mike musi skończyć szkołę. Przecież wiesz,
jakie ważne jest wykształcenie. -Ból w plecach, który zdążył ustąpić,
ponownie się odezwał.
- Skończyłeś college, Will? - spytał George.
- Tak. Trinity College - odpowiedziała za niego Snow, mierząc
George'a wrogim spojrzeniem.
- To prawda - przytaknÄ…Å‚ Will.
- Tego właśnie chcesz, Mike? - spytał George. Chłopak wzruszył
ramionami.
- Może i tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]