[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musi skończyć. Iselle uniosła się w powietrze, ciskając się szaleńczo, \yły na jej
gardle nabrzmiały, gdy próbowała wrzasnąć przez knebel. To musi się zaraz
skończyć! Zataczając się, Moiraine postąpiła chwiejnie kilka kroków i wbiła nó\
w plecy Merean. Poczuła, jak krew ścieka jej po dłoniach.
Razem padły na kamienne płyty kru\ganka, poświata otaczająca Merean nikła,
w miarę jak uchodziło z niej \ycie, tarcza oddzielająca Moiraine równie\ stopniowo
słabła. Iselle wrzeszczała, kołysząc się tam, gdzie cisnęły ją sploty Merean, na
kamiennej balustradzie. Najwy\szym wysiłkiem woli zmuszając się do działania,
Moiraine przekroczyła ciało Merean i schwyciła słabnącą dłoń Iselle w tej samej
chwili, gdy pantofle dziewczyny ześlizgnęły się z kamienia.
Szarpnięcie przyciągnęło Moiraine a\ do samej balustrady, wisiała teraz
przyciśnięta do niej brzuchem, patrząc w dół na Iselle trzymaną tylko w jej śliskim od
krwi uchwycie, ponad przepaścią, która zdawała się nie mieć dna. Moiraine mogła ją
tylko trzymać, cała dr\ąc z wysiłku. Je\eli spróbuje wciągnąć dziewczynę, spadną
obie. Twarz Iselle była wykrzywiona, jej usta niczym rozwarta szczelina. Ręka
ześlizgnęła się odrobinę w uścisku Moiraine. Siłą narzucając sobie spokój, Moiraine
sięgnęła do yródła... i nic. Spoglądanie w dół na te odległe dachy w niczym nie
pomagało na zawroty głowy. Spróbowała znowu, ale to było jak próba zaczerpnięcia
wody rozczapierzonymi palcami. Mo\e uda jej się uratować jedno z trojga, choćby
była to ta najbardziej bezu\yteczna osoba. Tłumiąc ogarniające ją zawroty głowy,
przemocą próbowała sięgnąć do saidara. I wtedy dłoń Iselle wyślizgnęła się z jej
pokrytych krwią palców. Moiraine mogła tylko patrzeć na upadek tamtej, z dłonią
wcią\ wyciągniętą, jakby jeszcze wierzyła, \e ktoś zdoła ją uratować.
Czyjeś ramię odciągnęło ją od balustrady.
Nie przyglądaj się śmierci, jeśli nie musisz powiedział Lan, stawiając ją na
nogi. Jego prawa ręka zwisała bezwładnie, długa rana biegła wzdłu\ nasiąkniętego
krwią rękawa, ukazując mięso pod skórą, prócz tego dorobił się cięcia na głowie,
z którego płynęła cienka stru\ka krwi, i jeszcze paru innych, drobniejszych skaleczeń.
Ryne le\ał na plecach w odległości dziesięciu kroków, patrząc w niebo pełnymi
zaskoczenia niewidzącymi oczyma. Czarny dzień mruknął Lan. Tak czarny,
jakiego jeszcze nigdy nie widziałem..
Chwilę powiedziała. Zbyt kręci mi się w głowie, \ebym daleko zaszła.
Kolana jej dr\ały, gdy podchodziła do ciała Merean. Nie będzie \adnych odpowiedzi.
Czarne Ajah nadal będą spiskować w ukryciu. Pochyliła się, wyciągnęła z rany swój
nó\ i wytarła o suknie tamtej.
Zimna jesteś, Aes Sedai bezbarwnym głosem stwierdził Lan.
Tak zimna, jak być muszę odparła. Krzyk Diryka wcią\ jeszcze brzmiał w jej
uszach. W tle zamigotała twarz Iselle. Wygląda na to, \e Ryne mylił się, jak
przystało na Sprzymierzeńca Ciemności. Byłeś lepszy od niego.
Lan nieznacznie pokręcił głową.
On był lepszy. Ale uznał, \e z jedną tylko ręką jestem skończony.
Nigdy nie zrozumiał. Poddajesz się dopiero wtedy, gdy nie \yjesz.
Moiraine pokiwała głową. Poddajesz się dopiero wtedy, gdy nie \yjesz. Tak.
Minęło trochę czasu, zanim w głowie rozjaśniło jej się do tego stopnia, by zdolna
była znowu objąć yródło, Lanowi musiała pozostawić poinformowanie shatayan, \e
Brys i Diryk nie \yją, zanim się rozejdzie, i\ ich ciała znaleziono na dachach domów.
Zrozumiałe, \e jeszcze mniej chętnie miał ochotę poinformować lady Edeyn o śmierci
jej córki. Moiraine równie\ martwiła się o czas, choć niezupełnie z tych samych
powodów. Uzdrowiła go tak szybko, jak tylko potrafiła. A\ mu dech zaparło od
wstrząsu, jakim przeszyły go skomplikowane sploty Ducha, Powietrza i Wody, które
zespoliły jego rany, łącząc rozerwane ciało w pozbawioną nawet śladu blizny całość.
Jak to się działo z ka\dym, kogo poddano Uzdrowieniu, był potem słaby, tak słaby, \e
przez kilka chwil bezradnie łapał oddech, opierając się o kamienną balustradę. Przez
jakiś czas donikąd nie będzie zdolny pobiec.
Moiraine ostro\nie przeniosła ciało Merean nad balustradą, a potem opuściła
trochę, zbli\ając je do stoku góry. Ciało Czarnej siostry objęły strumienie Ognia,
a ułamek sekundy pózniej rzeczywiste płomienie tak gorące, \e właściwie nie dawały
dymu, tylko dr\ało powietrze oraz od czasu do czasu rozlegał się trzask pękającej
skały.
Co ty...? zaczął Aan, ale natychmiast zmienił pytanie: Dlaczego?
Moiraine, częściowo wyrwana z koncentracji, poczuła narastające ciepło, ruch
powietrza gwałtowny jak nad paleniskiem.
Nie ma \adnego dowodu, \e była Czarną Ajah, w oczach świata dalej pozostaje
Aes Sedai. Biała Wie\a potrzebowała w dalszym ciągu swej zbroi sekretów, teraz
nawet bardziej ni\ wówczas, gdy zguba spotkała Malkier, jednak nie mogła mu tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]