[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Skoro zamierzasz wezwać posiłki, pani porucznik, chętnie skorzystam z pomocy
McNaba.
- Proszę bardzo - powiedziała i rozsiadłszy się na krześle, poklepała się po
brzuchu. - Chyba trochę mnie mdli.
- Nic dziwnego, wtrąbiłaś litr syropu klonowego.
- Niemożliwe, żeby aż tyle. - Ale pomyślała, że niemal słyszy, jak jej się
przelewa w żołądku, kiedy podeszła do swojego łącza.
Otrzymała wiadomość od kierownika parkingu przy Pięćdziesiątej smej.
Informował, że dyskietki są wyczyszczone.
Czyli, to ślepa uliczka.
Ledwo zdążyła obudzić policjantów i dotrzeć do swojego gabinetu, kiedy pojawili
się Mavis i Leonardo.
- Wiedziałam, że będziesz pracowała. - Mavis miała sińce pod oczami. Złapała
Leonarda za rękę. - Widzisz, mówiłam ci, że tak będzie. Czy coś znalazłaś?
- Rozmawiam z ludzmi. Przecież powiedziałam, że cię powiadomię, jak tylko coś
się wyjaśni.
- Wiem, ale...
- Prawie nie spała przez całą noc - przerwał jej Leonardo. - Dziś rano nic nie
chciała jeść.
- Jestem tutaj - wtrąciła z irytacją Mavis. - Nie zachowuj się tak, jakby mnie
tu nie było. - Odsunęła się od niego. - Nie mogę myśleć o niczym innym. Powinnam
jakoś pomóc. Z pewnością jest coś, co mogłabym zrobić.
- Możesz iść do domu i pozwolić mi robić to, co do mnie należy.
- Ty też nie zwracaj się do mnie w taki sposób - burknęła Mavis - jakbym była
umysłowo niedorozwinięta albo coś w tym rodzaju, ponieważ jestem w ciąży. Tandy
jest moją przyjaciółką i znalazła się w tarapatach. Nie zamierzam siedzieć
bezczynnie w domu.
- To może posiedz tutaj... - zaczął Roarke. Odwróciła się w jego stronę.
- Nie muszę siedzieć. Widzisz to? - Pokazała fioletowe buty na żelowych
podeszwach. - Mówią na to nogi i mogę na nich stać.
Następna osoba, która powie, że powinnam usiąść albo się położyć, albo zjeść,
gorzko tego pożałuje.
Zapanowała kompletna cisza, kiedy trzy osoby patrzyły na Mavis tak, jakby była
bombą zegarową domowej produkcji, i nikt nie wie, kiedy coś takiego wybuchnie.
- Jestem silna i zdrowa. - Głośno zaczerpnęła powietrza w płuca.
- I nie będę siedziała w domu na swojej grubej dupie, kiedy Tandy zaginęła.
Spójrz na siebie. - Wskazała palcem na Eve. - Myślisz, że patrząc na ciebie, nie
widzę, że też nie spałaś? Myślisz, że nie wiem, że cię poprosiłam o wielką
przysługę? Gdybyś była na moim miejscu, też nie dałabyś się tak zbyć.
- Nie mogę być na twoim miejscu, ponieważ nie mam wielkiego, tłustego dupska, na
którym mogłabym usiąść. Owszem, poprosiłaś mnie o wielką przysługę, i jeśli
chcesz, żebym się zajęła tą sprawą, usiądziesz, zamkniesz się i pozwolisz mi
pracować. Suka.
Znów zapadła taka cisza, że aż dzwięczało w uszach. Na twarz Mavis wystąpiły
rumieńce. Zadarła brodę.
- Suka do kwadratu - powiedziała i usiadła. Wszyscy w pokoju jakby odetchnęli z
ulgą. - Przepraszam. - Mavis przycisnęła dłonie do oczu. - Przepraszam.
Wszystkich stokrotnie przepraszam. Ale nie każcie mi iść do domu. Proszę. -
Opuściła ręce. - Proszę, dajcie mi coś do roboty.
- Możesz sporządzić chronologię wypadków na podstawie moich notatek do raportu.
I zaparzyć kawę.
- Dobrze. Dobrze.
- Ja mogę zrobić kawę. - Leonardo spojrzał na Mavis. - Też chciałbym coś robić.
Mavis ujęła jego dłoń i przycisnęła ją sobie do policzka.
- Może mógłbyś mi przyrządzić jeden ze swoich wyjątkowych frappe na śniadanie. -
Kiedy się nachylił, żeby ją pocałować, ujęła jego szeroką twarz w obie dłonie. -
Jesteś najlepszym facetem na świecie, bardzo cię przepraszam.
- A więc skoro wszyscy się pocałowali na zgodę... - zaczęła Eve.
- Jeszcze nie pocałowałam ciebie. Ani ciebie - dodała Mavis, uśmiechając się
zalotnie do Roarke'a.
Podszedł do niej i pocałował ją w usta.
- ...może wszyscy powinniśmy wziąć się do roboty - dokończyła Eve. - Roarke,
przyślę do ciebie McNaba, jak tylko tu się pojawi.
Leonardo, zaparz czarną, mocną kawę. - Eve wstała, kiedy mężczyzni rozeszli się
w przeciwne strony, i przesunęła swój pomocniczy komputer tam, gdzie siedziała
Mavis.
- Dzięki za nazwanie mnie suką. Potrzebowałam tego.
- Możesz zawsze na mnie liczyć.
- Dallas, powiesz mi, co ustaliłaś?
Eve pokrótce jej zreferowała, co wie, i włączyła komputer, żeby Mavis mogła na
nim pracować.
- Dowiedziałaś się już tylu rzeczy, o których ja nie miałam pojęcia. Chyba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]