[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Joe uwielbiał wyścigi - wyjaśnił Matt. - Miał zwyczaj od czasu do
czasu znikać i grać na koniach w różnych częściach kraju. Było
nieuniknione, że wpadnie w dziurę finansową, z której się już nie
wydostanie. Któregoś popołudnia przyszedł do mnie z prośbą o
pieniądze. Gdyby do północy nie wpłacił dwudziestu tysięcy dolarów,
poszedłby do więzienia. Nie sądziłem, że to najlepszy pomysł, by mu
pomagać to jak podawanie drinka alkoholikowi - ale nie mogłem się od
niego odwrócić. Kiedy wyznał, ze zamierza walczyć z nałogiem i że
będzie mógł mnie spłacić w przeciągu tygodnia, udzieliłem mu
pożyczki. Dotrzymał słowa. Oddał pieniądze po trzech dniach.
- Wiesz, skąd je miał? - zapytała Annie, przeglądając w pamięci
długą listę podobnych przypadków, z którymi miała do czynienia i o
których słyszała.
- Wtedy nie wiedziałem. Ale pół roku pózniej Joe opuścił miasto,
zostawiając Elizabeth i wszystko, co posiadał., lub raczej czego nie
posiadał. Zastawił dom za dwadzieścia tysięcy. Elizabeth nie była w
stanie tego spłacić i straciła wszystko. Czułem się winny, więc
zaoferowałem jej pomoc. Nie przyjęła nic oprócz propozycji pracy.
Była załamana, ale miała dużo dumy.
Przez kilka chwil Annie analizowała tę informację.
- Czy ty i Elizabeth rozmawialiście o pożyczce, którą udzieliłeś jej
mężowi?
- Niezupełnie - odparł Matt po namyśle. - Powiedziałem jej, że w
pewien sposób ponoszę odpowiedzialność za jej sytuację, a ona nie
dopytywała się. Widocznie znała tę historię od Joe'ego. Dom był
również na jej nazwisko, więc musiała się zgodzić na zastaw
hipoteczny.
RS
121
- A potem zostawił ją bez grosza - wymruczała Annie, składając w
myśli elementy układanki. Historia była nieomal klasyczna.
Zastanawiała się, jaką wersję podał Joe Elizabeth. - Miły facet - dodała,
potrząsając głową.
- Powstrzymaj się, Annie - rzekł Matt pospiesznie. - Nie będziesz go
ochotniczo ścigać dla Elizabeth. Masz już klienta, nie pamiętasz?
- Czyżby? - zapytała, chowając kosmetyczkę do torebki stojącej na
półce w szafie. - Jeszcze do wczoraj sądziłam, że jedynym wyjściem
jest opuszczenie kochanego szefa i zawiadomienie go o tym listownie.
Dołączył do niej przy szafie, by założyć marynarkę i zagadkowo
uniósł brwi.
- Dlaczego?
Annie odwróciła się do niego twarzą.
- Ponieważ obawiałam się wyznać to twojej matce, a tym razem
zdecydowanie chciałam rzucić tę pracę.
- Niczego nie musisz wyznawać Victorii. Ta sprawa nie jest już w
gestii jej działania.
Annie zmarszczyła brwi, niepewna w co wierzyć.
- Czuję się zakłopotana. Chcesz, żebym porzuciła tę sprawę czy nie?
- Chciałem. Ale nie wydaje mi się, żeby to była dobra pora.
- Jak to?
- Zbliżasz się przecież do wykrycia winowajcy, skarbie. Spojrzenie
Annie stało się grozne.
- Masz na myśli Elizabeth?
- Może. Nie wiem. Nie mam pojęcia, dlaczego miałaby to robić po
tym, jak jej pomogłem, ale pamiętasz tego żółtego bonneville'a? Tego, z
którego żartowałem? Już nie będę.
Annie wstrzymała oddech.
- Dlaczego? - zapytała cicho.
- Ponieważ przypomniałem sobie, że Joe jezdził żółtym
bonneville'em. Musiał go zostawić ze wszystkim. Kiedy odwiedzałem
Elizabeth, chyba go widziałem. %7łal mi jej. Nie podoba mi się, że to
właśnie ona nastaje na moje życie.
- Może myśli, że ma powód - powiedziała Annie bardziej do siebie
niż do Matta.
- To możliwe - zgodził się Matt. - Ale wygląda na to, Samantho
RS
122
Spade, że jestem ci winien przeprosiny. Okazało się, że jesteś w tym
dobra. Prawdziwa profesjonalistka, jak mówił Charlie.
Annie uśmiechnęła się niewyraznie. Profesjonalistka - pomyślała. -
Od kiedy to prawdziwa profesjonalistka zakochuje siÄ™ w kliencie?"
RS
123
Rozdział 10
- On co? - krzyczała Annie do telefonu w kolejną środę o drugiej. Od
kilku dni i nocy przechodziła słodkie, ale przerażające tortury, a Charlie
Dunhill nie przybywał jej na ratunek.
Charlie roześmiał się.
- Słuchaj, nie każ mi tego wyjaśniać. Wiem tylko, że kiedy
zadzwoniłem do ciebie przed chwilą, by ci oznajmić, że Rick Wallace
jest już osiągalny, to zamiast tego połączono mnie z Mattem. Wygląda
na to, że wydał odpowiednie polecenie recepcjonistce. Powiedziałem
mu, że od popołudnia Rick przejmie obowiązki jego ochrony osobistej,
a on nagle zaczął protestować. Annie świetnie sobie radzi - mówił. -
Jest zbyt pózno, by wprowadzać do sprawy kogoś nowego. A Victoria
robi się rozdrażniona na każdą sugestię odsunięcia Annie. A przecież
nie chcemy wprawiać jej w rozdrażnienie". Ci Harperowie. Mówię ci,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]