[ Pobierz całość w formacie PDF ]

którą na pewno jezdził na wycieczki, żeby jej zademonstrować uroki
naszego kraju.
 Floriko!
189
 Mówię szczerą prawdę. Czy podoba się pani moje imię?
 Bardzo.
 Takie zgrzebno-jsiermiężne? Wsiowo-pospolite?
 Któż pani zabrania zmienić je na codzienny użytek?
 Tata. Utrzymuje, że imię w magiczny sposób wpływa na człowieka,
kształtując jego osobowość. Na przykład Carmen. Widzi pani, jaka jest
namiętna? Ogień z niej bucha po prostu. Nik chodzi w azbestowym
podkoszulku, żeby nie narazić się na poparzenie. Ja mogłabym być
SamantÄ…, RenatÄ…, nawet Mariana. Ale Flori-kÄ…...
 Babka cię tak ochrzciła.
 Opowiadał pani o niej? Boże, cóż to było za dzi-wadło! Sucha jak
szczapa, z oczami jak spodki, w wiecznym ruchu, pewno miała
nadczynność tarczycy, słodko uśmiechnięta, milcząca pogardliwie, uparta
do niemożliwości, przekonana, że tylko ona poznała prawdziwy sens
życia, polegający na postach, modlitwie i dobrych uczynkach. Mówię
pani, okaz muzealny!
 Przestań!  Profesor wstał gwałtownie od stołu.  Miej tyle
przyzwoitości, żeby przynajmniej tutaj...
 Tutaj czy gdzie indziej, co za różnica!  roześmiała się grubiańsko. 
Nik, nalej mi jeszcze, wypijemy za spokój jej duszy!
 Za dużo pijesz  wtrącił Iomel.  Pleciesz głupstwa i będzie ci
pózniej wstyd.
 Moglibyśmy zatańczyć  Nik nastawił radio.  Taka dobra muzyka.
 To jest myśl! Odsuniemy tylko stół na bok. Pani też się trochę
rozerwie. Za wieczną młodość, pani Sylwio!
 Ionel ma słuszność, nie powinnaś więcej pić.
290
 Tylko bez morałów, tato. Znasz tę piosenkę? Zcisz radio!
Stanęła pośrodku izby w długiej, kwiecistej spódnicy i opiętej trykotowej
bluzce, ujęła się pod boki jak pijana Cyganka z przedmieścia i zaśpiewała
niskim głosem:
Ponoć Pan Bóg spił się raz, no i wtedy stworzył nas. Hej, hej, pijcie wino,
bo przy winie smutki ginÄ…!
 Nie mogę tego słuchać!  mruknął Mircza.  Ona po prostu sili się
na wulgarność. Chodzmy stąd, Sylwio!
Florika zastąpiła im drogę i zbierając ręką fałdy szerokiej spódnicy,
kołysała biodrami w takt piosenki.
 Brawo, jesteś cudowna!  Nik klaskał z całej siły, nie tyle
zachwycony, ile zażenowany jej występem. Komplementy miały skłonić ją
do spoczęcia na laurach. Wywinęła mu się jednak i ochryple wykrzykiwała
dalej::
Aniołowie, co tu kryć, też lubili winko pić. Hej, hej, pijcie wino, bo przy
winie smutki ginÄ…!
 Dość tego!  powiedział ostro Ionel.  Nie wygłupiaj się!
 Dlaczego? Dlaczego wszyscy siÄ™ gorszycie, jakby was nigdy nie
uczono, że Boga nie ma, a religia to opium dla ludu. Ja w ramach walki z
mistycyzmem. Zasługuję na pochwałę. Na zamieszczenie zdjęcia w
gazetce ściennej. Jako przykład elementu ideowo uświadomionego!
 Przestań  syknął profesor.  Wszystko ma swoje granice.
192
 Wszystko powinno znalezć się we właściwej szufladce, prawda? Bo
jak nie, to klops i obraza, prawda, ta-teńku?
 Chodzmy, zatańczymy!  Nik pociągnął ją ku sobie.  lonel, pełnij
obowiązki mężczyzny! Zatańcz z Carmena, bo uśnie nad kieliszkiem.
 Nie zatańczysz, tateńku?  spytała Florika przytulając się całym
ciałem do partnera.  Skoro już mi popsułeś wakacje i złamałeś życie...
,  GÅ‚upstwa pleciesz!
 ...To przynajmniej nie żałuj sobie! Spójrz, jaka ta pani smutna.
 " Floriko!
  % MogÅ‚am być teraz w Mangalii, taÅ„czyć z SaszÄ… i caÅ‚ować go, o tak!
 Uważaj!  krzyknęła histerycznie Carmen.  Bo ja... Jana to nie
pozwolÄ™!
 Co mi zrobisz?  zaśmiała się Florika i znów poszukała ust partnera,
który wsunął rękę pod jej bluzkę.
 Widzisz, lonel! Widzisz? Bezwstydni! A ty pozwalasz jej na wszystko!
Lelum polelum! Daj jej w papę! No! i krzyknęła Carmen.
Wyrywała się z jego objęć, gotowa do rękoczynów. lonel trzymał ją
mocno.
 Wyjdzmy!  Sylwia pociągnęła Mircze do sieni.  " Tak mi przykro,
doprawdy! Nie mam po prostu
słów.
 %7łeby tylko nie doszło do bijatyki. Za dużo wypili.
 Teraz Florika nie będzie miała przed kim się popisywać.
Nasłuchiwali chwilę w ciemności pod zamkniętymi drzwiami. Muzyka
zagłuszała wszystko.
 Pewno myślisz, że ją fatalnie wychowałem. Ale to naprawdę nie jest
zła dziewczyna. Dziś tylko jakoś tak...
192
Była zdenerwowana, wściekła, nerwy ją poniosły. Nie wiem, co ją
napadło...
 Ale ja wiem.
 Bardzo ciÄ™ przepraszam. "
 Nie rna o czym mówić.
 Zaprowadzę cię teraz na górę. Wezmę tylko świecę. Ostrożnie, tutaj są
schody. TrochÄ™ wÄ…skie, ale...
 Nie szkodzi.
 W tym pokoju sypiałem za iStudenckich czasów, kiedy przyjeżdżałem
tutaj na wakacje. Trochę tu prymitywnie: łóżko drewniane, siennik
wypchany słomą, miednica, woda w dzbanku.
 Dziękuję, nic więcej mi nie potrzeba.
 Nie zamknąć okna? Bo noc będzie chłodna, niebo takie
wygwieżdżone. Może się zdarzyć nawet przymrozek.
 Zamknę,- jeśli mi będzie zimno.
 Zapowiada się piękna pogoda na jutro.
 Chyba tak.
 Pójdziemy na cały dzień w góry. Dobrze?
 Dobrze.
 Nie masz do mnie żalu, Sylwio?
 Wcale.
 Odpowiadasz tak jakoÅ› lakonicznie...
 Jestem bardzo zmęczona.
 No to dobranoc...
 Dobranoc.
 - Spij dobrze...
Wzięła świecę z jego rąk i postawiła na stoliczku. Mircza stał za jej
plecami. Słyszała jego oddech, niemal bicie jego serca. Zacisnęła mocno
powieki.
Stuknęły cicho zamykane drzwi, zaskrzypiały schody i oto Sylwia znalazła
się sama przy mansardowym oknie, otwartym na rozgwieżdżoną noc.
Zdmuchnęła świecę, wyjrzała w dół na nieruchome korony śliw i zdziwiła
13  Trwaj, chwilo!
193
się ciszy zmąconej tylko szumem odległego potoku. Czyżby tam, w
jadalni, wyłączono radio i układano się już do snu?
Była zbyt zaskoczona niespodziewanym obrotem zdarzeń, by pozwolić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl