[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaraz... Co właściwie masz na myśli, mówiąc, że niczego nie udajesz?
- Niczego nie udaję - powtórzył. - Przed rodzicami, przed tobą, przed nikim.
- Jak to? - Mattie była zupełnie zaskoczona.
- Przez cały czas niczego nie udawałem - potwierdził swoje słowa Jack.
Mattie przełknęła ślinę. Zrobiło jej się gorąco. Jej serce przyspieszyło.
Co to znaczy? Jeżeli Jack niczego nie udaje, czyżby...
Czy to możliwe, żeby...? Bała się dokończyć myśli.
- Nie przejmuj się - odezwał się znowu. - Nie wymagam od ciebie, żebyś mi
powiedziała, że też mnie kochasz. Zdaję sobie sprawę, że tak nie jest, dałaś mi to do
zrozumienia dziÅ› rano. Mimo to...
- Jack! Chciałabym z tobą porozmawiać osobiście, nie przez telefon.
- Nie mam ochoty znowu stawać dzisiaj z tobą twarzą w twarz - odpowiedział. - Dość
się już nacierpiałem rano. Wiesz, aż do tej pory nie wiedziałem, jakie to okropne przeżycie
zostać odrzuconym przez kogoś, kogo się pokochało. Mam już prawie trzydzieści trzy lata i
do czasu, kiedy cię poznałem, nie spotkałem kobiety, z którą chciałbym spędzić resztę życia.
Nigdy mnie to nie martwiło. Moi rodzice pokochali się od pierwszego wejrzenia i zawsze
uważałem, że ja też kiedyś poznam kobietę mojego życia. Czekałem cierpliwie. I
rzeczywiście zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Nie przyszło mi jednak do głowy, że
ty mnie nie pokochasz.
Przecież to nieprawda! - pomyślała Mattie.
Słowa Jacka tak ją oszołomiły, że nie była w stanie mówić.
Jack mnie kocha?! - myślała zaskoczona.
Pokochał mnie od pierwszego wejrzenia?!
Tak samo jak ja - jego!
- Rozumiem, że nie chcesz odgrywać przed moimi rodzicami zakochanej we mnie
dziewczyny - odezwał się znowu. Westchnął. - Chyba rzeczywiście będzie lepiej, jeśli nie
przyjdziesz na tę kolację. Zdaje się, że tak bardzo chciałem znowu cię zobaczyć, spędzić z
tobą miło czas... Nie zdawałem sobie sprawy, że to niemożliwe... Wytłumaczę moim
rodzicom, co się stało w ciągu minionego weekendu - kontynuował. - Mojej mamie będzie
smutno, że więcej cię nie zobaczy. Mnie tym bardziej... Ale trudno... To mój kłopot. Poradzę
sobie z nim.
- Nie! - zawołała Mattie, zdając sobie sprawę, że nie zabrzmiało to mądrze. Była tak
oszołomiona.
- Jak to: nie?
- Myślę, że to wspaniały pomysł, żebyśmy zjedli dzisiaj kolację razem: ty, ja i twoi
rodzice - wyjaśniła. - Muszę ci powiedzieć coś ważnego: ja także nie udawałam. -
Zawstydziła się swojej pomyłki, swojego braku odwagi, przesadnej dbałości o własną dumę.
Błędnie oceniła intencje Jacka, obawiała się odrzucenia. Nie chciała wyznać mu
nieodwzajemnionej - jej zdaniem - miłości i przez to wszystko omal nie popełniła
największego błędu w swoim życiu!
Przypomniała jej się opowieść Thoma - przed pięcioma laty nie wyznał ukochanej
kobiecie miłości i w wyniku tego stracił Sandy.
Wprawdzie po kilku latach odnalezli się na nowo, ale Mattie mogła stracić Jacka na
dobre.
- Mattie... - odezwał się znowu. - Co chcesz przez to powiedzieć?
Mówił bardzo niepewnym tonem. On, najbardziej pewny siebie człowiek, jakiego w
życiu spotkała!
- Proszę cię, czy moglibyśmy jednak porozmawiać twarzą w twarz? - odpowiedziała
Mattie. - Mam ci do powiedzenia coś, czego nie chciałabym mówić przez telefon.
- Rozumiem - odparł, nagle podekscytowany. - Za dziesięć minut będę w twojej
kwiaciarni! - Chyba domyślał się, co może chcieć mu powiedzieć Mattie.
- Spotkajmy się w parku po drugiej stronie ulicy - zaproponowała. - Tam jest tak
romantycznie... Zwieci słońce, śpiewają ptaki...
- Będę tam za dziesięć minut! - zapewnił. - W parku koło twojej kwiaciarni!
Mattie powoli odłożyła słuchawkę.
Czy to się dzieje naprawdę? - myślała.
Czy Jack mnie rzeczywiście kocha?
Pokochał mnie od pierwszego wejrzenia?!
ROZDZIAA CZTER ASTY
Mattie stała pośrodku parku, podziwiając piękny ogród różany. Nagle spostrzegła
Jacka. Zbliżał się sprężystym krokiem od strony południowej bramy.
Spuściła wzrok, onieśmielona. Za chwilę będzie musiała wyznać Jackowi miłość. Jak
zdobyć się na taką odwagę?
Wprawdzie słyszała już jego wyznanie miłości, jednak złożenie podobnej deklaracji
prosto w oczy jest silnym przeżyciem.
Jack najwyrazniej niczego już się nie obawiał. Wyciągnął ręce, przytulił Mattie i
oznajmił z uczuciem:
- Kocham cię, Mattie! - Następnie, nie czekając na odpowiedz, nachylił się i
pocałował Mattie w usta.
Jack naprawdę ją kochał!
Oparła dłonie na jego ramionach, a potem objęła go za szyję, wspięła się na palce i
również pocałowała go w usta, angażując w ten pocałunek całe uczucie.
Spojrzeli sobie w oczy. Jej policzki płonęły.
- Coś podobnego! - skomentował Jack. - To chyba starczy za wyznanie. Czy możemy
natychmiast się zaręczyć? Chciałbym się z tobą ożenić, Mattie! - wyznał. - Jak najszybciej.
Uważam, że nie mam na co czekać.
Ożenić! Jak najszybciej! - powtarzała w myśli Mattie.
Cudownie, ale... Od razu wyjść za Jacka? W jej głowie kłębiły się coraz to nowe
myśli, targały nią emocje.
Usiłowała oswoić się z tym, że Jack ją kocha, a on nagle wyznał jej, że chce się z nią
jak najszybciej ożenić! To za wiele jak na pół godziny!
Mattie pokręciła głową, oszołomiona.
- Prawie się nie znamy... - odpowiedziała. - Poznaliśmy się... - obliczyła szybko -
przed dziewięcioma dniami.
Jack wzruszył ramionami.
- To prawda, ale ja już wiem, że cię kocham. Zakochałem się w tobie od pierwszego
wejrzenia, kiedy pierwszy raz przyjechałem do Woofdorf. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś
takiego... jak w twojej obecności! Od początku wiedziałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Jesteś wspaniała, po prostu cudowna! Jesteś moim marzeniem - mówił. - Chciałbym ci
powiedzieć, że... dziś rano wyjątkowo zachowywałem się tak dziwnie, bo... spodziewałem
się, że wkrótce pożegnamy się na dobre.
Mattie doskonale rozumiała, jak musiał się czuć.
Popatrzył na nią z miłością.
- Usiądzmy na ławce - zaproponował.
Usiedli, Jack objął Mattie i przytulił.
- Powiedz mi coś o sobie - poprosił. - I przede wszystkim odpowiedz: chcesz za mnie
wyjść? - Uśmiechnął się szeroko.
Bardzo chciała wyjść za niego, marzyła o tym.
Była przekonana, że zna już Jacka na tyle, że nic, co mógłby o sobie powiedzieć, nie
zmieniłoby jej decyzji.
Kochała go. Kochała i pragnęła być z nim zawsze!
Zaczęli rozmawiać. O sobie nawzajem, o swoich marzeniach, doświadczeniach,
błędach.
O trwającym od początku ich znajomości nieporozumieniu, które wyjaśnili przed
zaledwie godzinÄ….
O wszystkich ważnych sprawach.
Wreszcie Jack powtórzył najważniejsze pytanie:
- Czy chciałabyś za mnie wyjść, Mattie?
Mattie postanowiła, że to właśnie ta chwila.
- Kocham cię, Jack! - wyznała. - Kocham cię i marzę o tym, żeby za ciebie wyjść.
Tylko czy ty po jakimś czasie nie zmienisz zdania? Czy małżeństwo ze mną cię nie znudzi?
- Kochanie! - odparł ze wzruszeniem. - Jesteś najcudowniejszą kobietą, jaką mógłbym
sobie wyobrazić, kobietą moich marzeń. Na pewno nigdy mnie nie znudzisz. Wiesz, że
małżeństwo jest czymś, co traktuję bardzo poważnie. Marzę o tym, żeby codziennie kłaść się
z tobą do łóżka, a potem wstawać z tobą, jeść razem śniadanie, spotykać się po powrocie z
pracy, opowiadać sobie to, co się wydarzyło w ciągu dnia, jeść z tobą kolacje i spędzać
wspólnie wieczory... Dzień po dniu, do końca życia... Codziennie całować cię, przytulać i
kochać...
Do oczu Mattie napłynęły łzy szczęścia.
- Ja marzę o tym samym... - szepnęła. - I jestem tak samo pewna swojego uczucia do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]