[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ści! Po prostu niewiarygodne!
A czy wiarygodne było to, co on sam czuł do
Sabiny?
PORTRET MODELKI 111
Ciekawe, że Brice, wiedząc, kim jest wybranka
dziadka, był gotów natychmiast zaakceptować ich
zwiÄ…zek.
W przeciwieństwie do Sabiny...
Dlaczego nie chcesz dać im szansy? zapytał
delikatnym tonem. Oboje są dorośli... Urwał,
widzÄ…c jej spojrzenie.
Nie rozumiesz, że teraz nie mogę o tym myś-
leć?! wykrzyknęła.
Brice przyjrzał jej się uważnie. Czyżby płakała?
Czy to były łzy...?
Sabina... Wstał i objął ją. Wszystko będzie
dobrze, zobaczysz... powiedział cichym głosem
i przytulił jej głowę do piersi.
Nic nie będzie dobrze! pomyślała.
Jak może być dobrze, skoro zakochała się w Brisie,
będąc narzeczoną innego? A do tego jej matka zwią-
zała się z dziadkiem Brice a! Choćby z tego powodu
nie mogła zerwać kontaktów z nim i członkami jego
rodziny!
Zasypiając wczoraj wieczorem, myślała o tym, że
sytuacja nie może być gorsza. Ale wydarzenia dzisiej-
szego dnia i przyjazd matki dowiodły, że owszem
może być o wiele gorzej.
Sabina? Brice przyglądał jej się uważnie.
Miała nadzieję, że tym razem nie zdoła odczytać
jej myśli i zajrzeć w duszę.
Sabina... Tulił ją w ramionach. W pewnym
momencie schylił głowę i poczuła jego usta na swoich
wargach.
112 CAROLE MORTIMER
Dotykała jego ramion i oddawała mu pocałunki.
Z coraz większą pasją. Czuła, że pragnie więcej, dużo
więcej...
Brice! Ja... Nagle urwała, słysząc jakiś dzwięk.
Znajomy dzwięk.
Odepchnęła Brice a, uwolniła się z jego ramion
i zrobiła krok w tył. W tym momencie drzwi pokoju
się otworzyły. Przestraszony wzrok Sabiny powie-
dział Brice owi, że stał tam jej narzeczony.
Sabina czuła, że się czerwieni. Niepewnie spog-
lądała na Richarda. Czy on się zorientuje, co tu zaszło
kilka sekund temu? Czy przypuszcza, że coś się dzieje
między nią i Brice em?
Nie sposób było wyczytać tego z jego twarzy.
Spoglądał na nich zimnym wzrokiem, ale nie byłoto
spojrzenie ani oskarżycielskie, ani wrogie.
Wyjeżdżamy? zapytał, unosząc brwi.
Tak. Kiwnęła głową i ruszyła w stronę otwar-
tej walizki. Starała się nie patrzeć na Brice a, który
stał dwa kroki od niej z opuszczonymi ramionami.
Z powodu nowych okoliczności... odezwał się
Richard sądzę, McAllister, że damy sobie spokój
z tym portretem.
Jakie okoliczności masz na myśli? spytał Brice
zaczepnym tonem.
Sabina jest trochÄ™... zdenerwowana. Z powodu
związku matki z twoim dziadkiem odparł z gry-
masem.
To prawda, Sabino? Brice zwrócił się bezpo-
średnio do niej.
PORTRET MODELKI 113
Wolno uniosła głowę i spokojnie spojrzała mu
w oczy.
Ja... jeszcze nie wiem, co o tym myśleć powie-
działa szczerze. Potrzebuję trochę czasu... Ale zga-
dzam się z Richardem, że powinniśmy jak najszybciej
wyjechać. Najlepiej będzie, jeśli zapomnimy też
o tym portrecie... dodała.
Dlaczego? Brice zacisnął szczęki ze złości.
Ponieważ przeczuwała, co się zdarzy, jeśli jeszcze
raz zostanie z nim w pokoju sam na sam. Ponieważ go
pragnęła. Ponieważ wiedziała już, że go kocha.
Ponieważ nie było sensu malować portretu dla
narzeczonego, skoro miała zamiar z nim zerwać!
Dobrze wiesz, że od początku nie podobał mi się
ten pomysł...
Ale uległaś prośbom narzeczonego dokończył
za niÄ… Brice z przekÄ…sem.
Właśnie! Uniosła dumnie głowę.
Przyślij mi rachunek za zużyte materiały i twój
cenny czas wtrącił Richard lekceważącym tonem.
Brice zmrużył oczy.
To nie będzie konieczne wycedził.
Zawsze spłacam swoje długi rzucił Richard.
Powiedziałem: zapomnijmy o tym!
Sabina z niepokojem obserwowała obu mężczyzn.
Widziała, jak Brice zmienił się na twarzy. Była pew-
na, że ledwie nad sobą panuje.
Chciała jak najszybciej stąd wyjść, opuścić to
miejsce, gdzie rzucono na nią czar. Uciekać do Lon-
dynu! Tam wiedziała, kim jest i co ma robić.
114 CAROLE MORTIMER
Jesteś już spakowana? spytał Richard znudzo-
nym tonem.
Tak. Zapięła suwak i postawiła walizkę na
podłodze.
McAllister nie będzie gburem i na pewno znie-
sie twoją walizkę na dół powiedział Richard ze
złośliwym błyskiem w oczach. Po czym odwrócił się
i wziął swój bagaż.
Brice gwałtownie chwycił walizkę Sabiny. Jego
zimne palce musnęły jej dłoń.
Dziadek poprosił zarządcę, żeby was odwiózł na
lotnisko powiedział głośno.
Sabina schodziła pierwsza. Była zdenerwowana.
Kiedy będzie daleko stąd, pomyślała, dokładnie
zanalizuje swoje uczucia do Brice a. Potrzebowała
czasu i dystansu.
Ale jednego była pewna musi zerwać niefortunne
zaręczyny i rozstać się z Richardem.
ROZDZIAA DWUNASTY
Jeff, zarządca posiadłości, czekał przy samocho-
dzie. Zobaczywszy pasażerów, otworzył bagażnik.
Gdy Sabina zamierzała usiąść na tylnym siedzeniu,
Brice zatrzymał ją.
Myślę, że powinnaś pożegnać się z matką po-
wiedział, tłumiąc gniew. A poza tym wypadałoby
podziękować dziadkowi za gościnę.
Sabina zaczerwieniła się. Została słusznie skar-
cona.
Oczywiście odparła oschle.
Nie musicie dziękować we dwoje powiedział,
widząc, że Latham zamierza wrócić z Sabiną do
zamku.
W porzÄ…dku, Richardzie. Wracam za parÄ™ minut
oznajmiła, gdy posłał jej pytające spojrzenie.
Uśmiechnęła się do Lathama, na pewno po to, żeby
rozzłościć Brice a.
Brice nie wiedział, jak to się wszystko stało, ale
zdarzyło się... Widział to wyraznie, jaskrawo, był
tego pewien. Pokochał Sabinę z całego serca. Kochał
wszystko, co było nią albo się z nią wiązało... Była
piękna, naturalna, niepowtarzalna... Uwielbiał jej
śmiech, lekko zachrypnięty tembr głosu, sposób,
116 CAROLE MORTIMER
w jaki się poruszała... nawet jej lojalność wobec
człowieka, który nie był godzien całować jej stóp!
Myśl, że widzi ją ostatni raz, stała się nie do
zniesienia...
Pewnie sÄ… w saloniku mojego dziadka po-
wiedział, bo Sabina niepewnie zatrzymała się w ko-
rytarzu.
Usłyszała złość w jego głosie.
Brice... oblizała suche usta ja... naprawdę
potrzebuję trochę czasu... żeby się przyzwyczaić... do
ich związku. To był dla mnie szok...
Brice patrzył na nią zimnym wzrokiem. Był wściek-
ły, i to powstrzymywało go przed powiedzeniem jej,
co naprawdę do niej czuje. I może tak było lepiej, bo
w obecnej sytuacji byłoby to kolejnym wstrząsem. Za
wiele jak na jeden dzień.
Myślałem, że polubiłaś mojego dziadka po-
wiedział tylko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]