[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tangi. Ale Matur trzymał się dzielnie. W wieczornej ciszy słyszałam każde słowo wymówione przez
mego towarzysza niedoli.
Co się stało? pytał major Tilwi Kumtaton, a pozostali uczestnicy ekspedycji wtórowali mu.
Nawet Nicholson, który odnosił się do Matura z pogardą jak czystej krwi ogier do żaby, współczuł
dyrektorowi.
Byłem tam! zawołał Matur. Złapano mnie!
Potem nastąpiła krótka runda walki między felczerem a Maturem, podczas której dyrektor
odmawiał przyjęcia lekarstw i kontynuował swą rozdzierającą duszę historię.
Opowieść Matura zajęła dobre pół godziny, muszę więc przekazać ją w skrócie.
Okazało się, że kamienie, po które Matur ruszył na nocną wyprawę nie miały nic do rzeczy. W
rzeczywistości zwabiono go przy pomocy pięknej dzikuski, która podkradła się do jego namiotu i
błagała, by przyszedł z pomocą jej maleńkiemu narodowi, który dostał się w łapy japońskiego
żołnierza.
No dobrze, pomyślałam, nie można złościć się o to na Matura. Ukrywa swoje bogactwo, swą
zdobycz& Bardziej interesowało mnie, jak udało mu się wydostać z kamiennej szklanki? Jest
uciekinierem czy szpiegiem?
Potem Matur dość kłamliwie, ale za to z pasją opowiadał, jak postanowił uwolnić gołych
dzikusów spod władzy Japończyka, jak dotarł wraz z dzikuską do ukrytego w górach jeziora, gdzie
okrutny Japończyk wyzyskiwał dzikich.
Matur stoczył dramatyczną walkę z Japończykiem, było to niełatwe zadanie, gdyż Japończyk był
uzbrojony w automat i granaty, a Matur walczył gołymi rękami. Ta tytaniczna walka zakończyła się w
końcu zwycięstwem Matura, który wygnał japońskiego militarystę, ale niestety w tym czasie
niewdzięczni nadzy ludzie rozbiegli się po dolinie i, być może, odeszli za przełęcz, w stronę Chin.
Wtedy profesor Nicholson, który cały czas udawał, że wierzy w ledwie trzymającą się kupy
wersję Matura zapytał, czy podczas tej bohaterskiej wyprawy Matur nie spotkał czasem kobiety
Anity Kraszewskiej.
Matur szczerze zapłakał.
Nigdy! zakrzyknął. Nigdy nie wybaczę sobie, że nie zatrzymałem tej dziewczyny. Tak,
była w niewoli u Japończyka, błagałem ją, by wytrzymała jeszcze trochę, ale ona przestraszyła się i
rzuciła się do jeziora& i utonęła!
Już miałam roześmiać się, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam, przecież Matur tutaj akurat nie
kłamał: rzeczywiście widział jak zanurkowałam w jeziorze i nie widział, jak się z niego wydostałam.
A to znaczy, że utonęłam.
W czasie gdy wojskowi uprzejmie, ale zdecydowanie przesłuchiwali Matura, usłyszałam, jak do
zarośli, w których się ukrywałam, podeszli Nicholson i Jura Wspolny. Nagle, ku swemu zdziwieniu
usłyszałam, że Wspolny płacze. Ten ogromny, gruby, biały dżentelmen w okularach płakał jak mały
chłopiec, zapomniał o angielskim i powiedział po rosyjsku:
Pójdę jej poszukać, może jednak żyje.
Zaraz zrobi się ciemno odpowiedział Nicholson. Rano pójdziemy razem. W pełni
podzielam pańskie uczucia.
A może Matur kłamie? zapytał Wspolny.
Niestety, nie widzę żadnego powodu, dla którego miałby kłamać.
Tak zgodził się Wspolny Nie ma potrzeby kłamać.
Targana sprzecznymi uczuciami już byłam gotowa wyjść z krzaków, ale nagle zaniepokoiła mnie
jedna myśl: a jeśli Matur coś ukrywa i dlatego kłamie? Co wydarzyło się w kamiennej szklance?
Może to jakiś diabelski podstęp Sato, który czai się gdzieś w pobliżu, aby w nocy poderżnąć gardła
moim towarzyszom, w tym także miłemu i wzruszającemu Jurijowi Wspólnemu?
Wiedziałam, co zrobię szybko pobiegnę do jaskini i dowiem się, gdzie rzeczywiście znajdują
się kosmici, czy żyją, czy coś im grozi& Tak będzie znacznie szybciej niż organizować wojskową
ekspedycjÄ™ ratunkowÄ….
Znowu zrezygnowałam z przytulnego namiotu i gorącej kawy, bo żal mi było tych niezdarnych
kosmitów, o których nikt nie powinien wiedzieć, że są kosmitami.
Było jeszcze widno, a drogę do jaskini znałam bardzo dobrze.
* * *
Duchy gór sprzyjały mi. Nieoczekiwanie rozpogodziło się, chmury odpłynęły. Okazało się, że
słońce dopiero co skryło się za górami i ich wierzchołki są jeszcze oświetlone żółtym światłem
zachodu. Tak więc miałam dość czasu, żeby dojść do jaskini nie łamiąc po drodze nóg.
Czułam się dziwnie idąc doliną. W ciągu ostatnich dni poznałam ją tak, jakbym mieszkała tu od
miesiąca. Wracałam do dziwnego, nikomu nieznanego świata, o którym jeszcze wczoraj miałam tylko
mgliste pojęcie.
Gdy wchodziłam na plac przed jaskinią i odwróciłam się od odkrytej ubikacji kosmitów, ostatnie
promienie słońca oderwały się od wierzchołka najwyższej góry, dolina pogrążyła się w wieczornym
mroku. Nie miałam ochoty podnosić ciężkiej, kamiennej płyty wewnątrz ciemnej jaskini ani
przedzierać się przez wąski korytarz prowadzący do jeziora, ale nie miałam innego wyjścia.
Na szczęście nie musiałam tego robić.
Gdy tylko weszłam pod nawis skalny, wewnątrz jaskini rozległy się radosne głosy, a w mojej
głowie zabrzmiały słowa Mi ły:
Patrzcie, kto do nas przyszedł!
Nie może być! powiedział Op zwo. Przecież utonęłaś.
Na szczęście, cudem nie utonęłam odpowiedziałam. I żeby wam czasem do głowy nie
przyszło, że jestem duchem.
Nie porzuciłaś nas! Nie zapomniałaś o nas! jęczeli kosmici stając dookoła mnie.
Przyzwyczaiłam się do ich nagości i nie bałam się jej. Nawet widok Po bie, grającego na fujarce,
prawie mnie ucieszył.
Byłam ciekawa powiedziałam bo spotkałam dyrektora Matura.
I co powiedział? zapytał kapitan Po dyrek. Jego głos był pełen rezerwy.
Nie widział mnie, rozmawiał z pozostałymi. Powiedział, że namówił was na spotkanie z
ludzmi, ale uciekliście.
Nie uwierzyłaś mu? zapytała pełna życiowej mądrości Nie mi.
Oczywiście, że nie powiedziałam. Powiedział jeszcze, że Sato przed nim uciekł.
Mamy latarkę powiedział kapitan. To twoja latarka. Potem zabrał ją Sato. A teraz to
nasza latarka.
Wyciągnął do mnie latarkę, ale nie od razu zrozumiałam po co.
Zapal wyglądał na przygnębionego, a ja stałam, bezmyślnie trzymając w ręku zgaszoną
latarkÄ™.
Potem zapaliłam ją.
Promień latarki musnął twarze kosmitów. Mrużyli oczy i odwracali twarze od jasnego światła.
Potem zatrzymał się w głębi jaskini na leżącej bez ruchu postaci.
Sato miał zamknięte oczy, policzki zapadnięte i pociemniałe, nos wydawał się bardziej ostry
nawet nie od razu go poznałam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]