[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dzisiaj dzwoni do mnie Szymon.
- JesteÅ› w domu? pyta.
-Jestem - mówię. Właśnie siedziałam nad Szekspirem. -A Igor jest?
- Nie ma.
-Jak to nie ma? - oburzył się Szymon. - Chciałem go zabrać na spacer.
- Poszedł biegać z dziewczynami - informuję.
- Uhm... No nic, to w przyszłym tygodniu po niego wpadnę.
Niedługo mój pies będzie miał więcej propozycji towarzyskich niż ja. Taki jest rozrywany.
Zroda, 2 kwietnia 2008
WIOSNA NA WSI
Trudno w to uwierzyć, ale pojechaliśmy na wieś i byta pogoda!
Tata wykorzysta! to i zrobit porządki w ogródku. Zasadziliśmy nowego orzecha. Ja zaś miałam
okazję sprawdzić, jak Igor radzi sobie w terenie. Na naszym podwórku zachowywał się całkiem
w porządku - chodził przy wózku, podawał mi telefon, a nawet zakładkę z książki, którą mi
wywiało. Tylko patyki z trudem od niego wydobywałam. Na spacerach też było niezle.
Czasami, gdy idzie przy mnie, to różne zapaszki ściągają go w bok, ale to chyba zależy od dnia.
Wszystko było super do momentu, gdy Blondyn podczas galopu natknął się w rowie na kury.
Nie dały się pooglądać i uciekły w popłochu, a Ajki pobiegł za nimi na czyjeś podwórko. Mama
rzuciła rower i jęczała mi nad uchem:
Zawołaj go, zawołaj go!
Już po wszystkim zapytałam, czemu za nim nie pobiegła.
- Bo bałam się, że wyskoczy na nas baba z widłami - oświadczyła.
Wizyta Igora na obcym podwórku wywołała poruszenie wśród ptactwa. Królewicz obleciał je
dookoła i z pewnym żalem dał się odwołać. Byłam pewna, że takiej rozrywki nie odpuści, a
jednak jakoś się opanował. Tak czy siak - potrzebujemy miłej kury do dyspozycji, by Ajki mógł
pooglądać, co to za stwór.
Niech już ta wiosna się rozhula...
Niedziela, 6 kwietnia 2008
KAWIARENKA DZIADKA BENKA' - CZYLI IGOR CHCE SI WYSPA
Długo się zbierałam, by opisać najbardziej pechowy w naszej dotychczasowej karierze dzień.
Musiałam odreagować. Był tak okropny, że kiedy poszłam spać, to wciąż śnił mi się od nowa.
1 kwietnia to ta data.
W nocy przyjechaliśmy ze wsi i od rana byliśmy na nogach, bo cała rodzinka miała
zaplanowane jakieś ważne spotkania. My z Igorem jechaliśmy na uczelnię, mieliśmy spotkać się
z Elą, a pózniej (między spotkaniem a wykładem) nagrać minutkę dla TVP3 do programu dla
dzieci pt. Kawiarenka Dziadka Benka. Bohaterem tego odcinka był Jacek instruktor, znawca
psiaków i nasz dobry znajomy z Alteri oraz jego sunia Irda. Byłam spokojna, w końcu już kilka
razy prezentowaliśmy się z Igorem, byli też u nas panowie z TV Silesia, więc nic nam nie było
straszne.
Pech zaczął się już od świtu, bo okazało się, że przez to łażenie po polach opaliłam się jak
Apacz. Co roku wiosenne słońce zaskakuje Megi i co roku jestem czerwona jak buraczek,
ewentualnie różowiutka niczym świnka. Tym razem była to czerwień plus biały pasek na czole,
bo na wsi spacerowałam w opasce. Nie muszę mówić, że wkurzyło mnie to okropnie.
Pudrowanie nie dało efektu.
Ale to było nic w porównaniu z tym, że w Katowicach zapomniałam wyciągnąć z samochodu
kurtkę i Tata wrócił z nią do domu. W wyniku tego podczas nagrania biegałam po dworze w
samej bluzce - wyglądałam idiotycznie. Apacz lansujący lato przed Biblioteką Zląską to by
Å‚am ja.
Moje rozdrażnienie zmierzające ku załamaniu pogłębiło się, gdy zobaczyłam, co Igor wyprawia
przed kamerą. Niestety, kręciliśmy w miejscu, gdzie były patyki, tłumy ludzi i pełno psów.
Królewicz więc:
załatwiał się,
szukał patyków,
biegał sobie po krzakach, -gapił się na psy.
Nie reagował na żadne komendy, przeszedł samego siebie. Ilekroć przywołałam go do porz
ądku, coś go rozpraszało i było po pracy. Koszmar. Postanowiłam więc, że wracamy na wydzia
ł, bo tam Igor mi pomaga, tam z nim ćwiczę, więc nie będzie problemu.
Mój optymizm wisiał na włosku, ale liczyłam, że teraz pokażemy, co potrafimy. Tymczasem
Igor podał mi telefon i zasnął! I!! I
[ Pobierz całość w formacie PDF ]